Zechenter: Prawda we mgle, czyli moskiewska dezinformacja

Dezinformacja zapoczątkowana jednym wielkim kłamstwem, wspierana była systematycznie działaniami, tworzącymi zamęt informacyjny – mgłę, w której szukający prawdy zwodzeni byli informacjami fałszywymi lub prawdziwymi na poły; mgłę, w której ważne fakty znikały przemilczane, a sprzeczne z sobą wiadomości sprawiały, że szukający brodzili po omacku.

18.04.2011 17:06

Kłamstwo katyńskie ma długą historię – i tę najdawniejszą z lat wojny, i tę późniejszą z czasów PRL, i tę najnowszą, którą tydzień temu dopisały władze rosyjskie na lotnisku pod Smoleńskiem, usuwając tablicę poświęconą ofiarom katastrofy z 10 kwietnia 2010 roku.

Pisarz Józef Mackiewicz, świadek ekshumacji niemieckiej w 1943 roku, śledził przez dziesiątki lat dociekliwie propagandę sowiecką, celnie punktując najdrobniejsze elementy dezinformacji. I pisał, niezmordowanie pisał, demaskując kłamstwa Kremla w dwóch książkach z końca lat czterdziestych Zbrodnia Katyńska w świetle dokumentów oraz Mordercy z lasu katyńskiego, oraz setkach artykułów w emigracyjnej prasie. Z walki o prawdę katyńską uczynił sprawę swego życia.

Dzięki jego uporowi dysponujemy dziś ogromem materiału, który może posłuży kiedyś do analizy metod stosowanych przez Kreml dla ukrycia prawdy – nie tylko w sprawie Zbrodni Katyńskiej.

Akcja dezinformacyjna zaczęła się półtora roku po masakrze i kilka miesięcy po uderzeniu III Rzeszy na Sowiety. Jesienią 1941 roku, kiedy zwolniony z Łubianki generał Anders zaczął formować Polskie Siły Zbrojne w ZSSR, wśród zgłaszających się do wojska nie było oficerów z obozów w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie.

Rząd RP na Uchodźstwie otrzymywał odpowiedzi na zapytania o zaginionych oficerów za pośrednictwem swego ambasadora w Moskwie, Stanisława Kota. Wymordowani jeńcy spoczywali od półtora roku dołach śmierci w Katyniu, Miednoje i Piatichatkach, kiedy Kot usłyszał 20 września 1941 roku od zastępcy komisarza spraw zagranicznych Wyszyńskiego: „Wszyscy oficerowie zostali zwolnieni”.

„Może się rozbiegli?”

W październiku Wyszyński oświadcza: „Oddamy wam niebawem wszystkich”.

Dezinformacja zapoczątkowana jednym wielkim kłamstwem, wspierana była systematycznie działaniami, tworzącymi zamęt informacyjny – mgłę, w której szukający prawdy zwodzeni byli informacjami fałszywymi lub prawdziwymi na poły; mgłę, w której ważne fakty znikały przemilczane, a sprzeczne z sobą wiadomości sprawiały, że szukający brodzili po omacku.

Ambasador Kot dotarł w listopadzie do Mołotowa. „Jest późna jesień, zimno, pewnie zostali w miejscach zamieszkania” – mówi komisarz spraw zagranicznych ZSSR, odmalowując obraz niezmierzonych rosyjskich przestrzeni. Komentując w 1949 roku tę odpowiedź, Mackiewicz obznajomiony z realiami, pisał: „Nie ma nic trudniejszego ponad schronienie się w [Rosji] przed wszechobecnym okiem władz. »Niezmierzone obszary Rosji« są w rzeczywistości wymierzone dzisiaj z dokładnością do metra kwadratowego przestrzeni […]. W Sowietach każdy człowiek ma swoją kartotekę. A ta idzie za nim zarówno w dnie słoneczne, jak słotne i chmurne, i śnieżne zawieje, nie opuszcza go w nocy”.

2 listopada Kot prosi o kontakt telegraficzny z oficerami, na co Wyszyński krzyczy oburzony: „Pan stawia sprawę tak, jakbyśmy chcieli obywateli polskich ukrywać! Pewna ilość się odnalazła, ale nie dotarli, szukamy ich, ukarzemy winnych opóźnienia!”. Sześć dni później Rząd RP dostaje z Moskwy odpowiedź: „Wszystkim zwolnionym udzielono pomocy materialnej”.

Po kolejnych sześciu dniach Kot dociera do Stalina, ten telefonuje na NKWD, prosi o spisy, tylekroć już przecież dostarczane, słowem – odgrywa komedię na użytek ambasadora.

„Może uciekli do Mandżurii?” – mówi 3 grudnia 1941 roku do generała Andersa i premiera Sikorskiego. 18 lutego Anders rozmawia jeszcze raz ze Stalinem. I właśnie wtedy, po miesiącach poszukiwań i niezliczonych interwencjach, Stalin niespodziewanie rzuca: „Na pewno Niemcy zajęli obozy jenieckie, w których byli polscy jeńcy, a ci może się rozbiegli”. Dlaczego zatem żaden z nich nie dotarł ani do domu ani do armii polskiej w ZSSR? – pyta Anders. Stalin milczy.

W połowie roku 1942 Ludowy Komisariat Spraw Wewnętrznych zdecydował się na wydanie komunikatu zamykającego sprawę i ucinającego ostatecznie wszelkie domysły. „Wielu zwolnionych wyjechało do ojczyzny” – oświadczyli bolszewicy, pozostali „zbiegli do Niemiec”, zaś niektórzy „ulegli chorobom”, byli wysadzani z pociągów i „pomarli po drodze”.

Polscy wspólnicy Hitlera

Piorun z jasnego nieba uderza 13 kwietnia 1943 roku Niemiecki komunikat głosi, że NKWD wymordowało 10 tysięcy oficerów polskich, że odkopano już 3 tysiące, że identyfikacja jest możliwa, a „ogólna liczba odpowiada mniej więcej całości korpusu oficerskiego wziętego przez bolszewików do niewoli”. Po dobie milczenia, 15 kwietnia władze w Moskwie odpowiadają: „Polacy osadzeni byli w okolicy Smoleńska w obozach przy budowie szos. Nie zdążono ich ewakuować, wpadli w ręce niemieckie. Skoro znaleziono ich pomordowanych, znaczy, że wymordowali ich Niemcy”. Według tej wersji, śmierć polskich jeńców miałaby nastąpić w 1941 roku.

Nie pada ani jedno słowo o liczbie ofiar, choć NKWD wie doskonale, że w Katyniu leży około 4,5 tysiąca Polaków. Skąd ta milcząca zgoda na liczbę10 tysięcy? Sowieci chcą uniknąć pytania, gdzie są pozostali. Przecież ponad 6 tysięcy oficerów leży w Miednoje, dokąd wojska niemieckie nie dotarły ani w kwietniu 1943 roku, ani nigdy później. Miednoje to dowód ich winy.

17 kwietnia 1943 roku Rząd RP prosi Międzynarodowy Czerwony Krzyż o pomoc w ekshumacji – niezależnie od Polaków do MCK zwracają się Niemcy. Po kilku dniach radio moskiewskie mówi o „polskich współpracownikach Hitlera”, zaś sowiecka agencja informacyjna TASS pisze o „ogromnym wpływie elementów prohitlerowskich w Rządzie RP”. Rząd RP na Uchodźstwie ma stać się w oczach świata wspólnikiem III Rzeszy.

Obecny przy ekshumacji w 1943 roku Mackiewicz zaczyna podejrzewać, że Niemcy ukrywają prawdziwą liczbę wydobytych zwłok. Jego przypuszczenia potwierdza dr Marian Wodziński, członek komisji PCK. „Na samym początku załgali się – wyjaśnia – a teraz boją się utraty wiarygodności. Wybuchłaby wrzawa, że manipulują faktami”. Niemcy przerywają prace wiosną, sugerując, że w Katyniu pozostało kilka tysięcy zwłok – by uniknąć zdemaskowania.

A moskiewska propaganda dwoi się i troi, rozpuszczając przeróżne pogłoski: że Niemcy przywieźli do Katynia zwłoki Żydów z KL Auschwitz i przebrali je w polskie mundury; że w dołach śmierci spoczywają jeńcy rosyjscy przebrani za Polaków; że komuś udało się uciec spod niemieckich kul i teraz właśnie skontaktował się z żoną w Generalnym Gubernatorstwie. „Trzeba znać psychologię, by operować w biały dzień takimi chwytami. Bolszewicy ją znają: każdy powtórzy, nikt nie sprawdzi”.

„Niemcy podrzucają zwłoki”

Wersję o obozach dla polskich jeńców, które zajęte zostały przez Wehrmacht, powtarza 24 stycznia 1944 roku tzw. komisja śledcza Burdenki, przysłana do Katynia z Moskwy. W komunikacie cytuje się zeznania dziesiątków świadków: major Wietosznikow opowiada, jak błagał w 1941 roku o wagony dla polskich jeńców, by ich ewakuować; jakiś pracownik kolei tłumaczy, że nie mógł tych wagonów podstawić; niejaka Saszniewa, nauczycielka, ukrywała polskiego uciekiniera, podporucznika Józefa Łojka z niemieckiego obozu, który opowiadał jej o egzekucjach. Mackiewicz, jako jedyny bodaj, sprawdza dane oficera: nazwisko podporucznika figuruje na liście katyńskiej, ogłoszonej przez Niemców w 1943 roku pod numerem 3796.

Wreszcie pojawia się świadek Moskowskaja, która udzieliła schronienia zbiegłemu w 1943 roku sowieckiemu jeńcowi z grupy wykorzystywanej przez Niemców do odkopywania zwłok i ich „obróbki”.

Zeznania składają chłopi mieszkający w okolicy w 1941 roku, miejscowy lekarz, sołtys, duchowny, dyżurny stacji Gniazdowo, kucharki i sprzątaczki „zatrudnione przez Niemców”. Wszyscy oni opowiadają o nazistowskim okrucieństwie wobec jeńców polskich i o wielkiej mistyfikacji z 1943 roku.

Komisja Burdenki ma nawet relację szofera Suchaczowa, który zderzył się z ciężarówką niemiecką wiozącą ciała poprzebierane w polskie mundury. Widział je, a kierowca „niemieckiej” ciężarówki, jeniec sowiecki, wyszeptał do niego: „Ileż my tych trupów wozimy po nocach do lasu katyńskiego!”

Rozprzestrzenia się fala pogłosek: „Przez swoich agentów, którymi szpikowali nasze organizacje podziemne, [Sowieci] rozpuszczali najprzeróżniejsze wersje – pisał Mackiewicz 3 sierpnia 1947 roku w tygodniku »Lwów i Wilno« w Londynie. – Jedna z wersji twierdziła, że odnalezione trupy»to Żydzi wymordowani przez Niemców i poprzebierani w mundury polskie«. Druga, że »jeńcy rosyjscy« w ten sam sposób poprzebierani. Trzecia, że »trupy przywieziono z Oświęcimia«. Czwarta, że »oficerowie polscy, ale z Oflagów«.

Mackiewicz dużo uwagi poświęcił kłamstwu, według którego Niemcy odkopali w 1943 roku zamordowanych przez siebie w 1941 roku polskich jeńców, by umieścić przy nich materiały mające dowodzić, że ludzie ci zginęli w 1940 roku. „Ubita masa trupów do tego stopnia ściśnięta, sklejona nawzajem trupim sokiem, że robotnicy, którzy schodzą na dół […], aby wydostać kolejne zwłoki, muszą siłą odrywać je od pozostałej masy – odpowiada Mackiewicz. – Żadna ludzka siła, żadna technika nie byłaby w mocy zrewidować, przeszukać, poodpinać kieszenie tych trupów, wyjąć z nich jakieś przedmioty, poukładać inne, pozapinać, ucisnąć warstwa za warstwą! Domyślić się, aby niektórym pozawijać coś w specjalnie dobrane co do daty strzępy gazet, porobić im wkładki do butów!... Innemu wsadzić do kieszeni machorkę zawiniętą w »Głos Radziecki«, właśnie z 7 kwietnia 1940 roku!”

Mikołajczyk się myli

A świadek komisji Burdenki, niejaki Jegorow, jeniec w niemieckiej niewoli, opowiada w 1944 roku, jak własnymi rękami odkopywał trupy i opróżniał kieszenie mundurów, jak Niemcy rozstrzelali dwóch rosyjskich jeńców za pozostawienie przy zwłokach drobnych przedmiotów. Pamięta, że wydobyte papiery dzielono na dwie kategorie: część spalono, a część powkładano z powrotem do kieszeni i butów.

Sprowadzeni na miejsce zachodni dziennikarze dają wiarę moskiewskim kłamstwom. Jeden tylko pyta, czemu ofiary ubrane były w sierpniu w zimowe mundury. Specjaliści z bolszewickiej komisji najpierw wyjaśnili, że w sierpniu pod Smoleńskiem pogoda „bywa zmienna”, a później zmieniły treść protokołu, wpisując czas śmierci jeńców” „jesień aż do grudnia”. Zapomnieli o zeznaniach „świadków”, gdzie pozostał sierpień…

Dezinformacja okazała się nadzwyczaj skuteczna. Nawet polski premier na uchodźstwie, Stanisław Mikołajczyk, pisał w cyklu artykułów publikowanych w USA o „mordzie dokonanym przez NKWD w 1941 roku” i powtarzał liczbę 10 do 12 tysięcy wymordowanych. Informacje te sprostował Józef Mackiewicz 8 lutego 1948 roku w londyńskim tygodniku „Lwów i Wilno”, zwracając uwagę, że stanowią „mieszankę kłamstw niemieckich i sowieckich”.

*          *          *

Warta przypomnienia jest osławiona już dziś sprawa Chatynia, wsi pod Mińskiem, gdzie w 1943 roku batalion Schutzpolizei, złożony z żołnierzy sowieckich, którzy wzięci do niewoli, przeszli na służbę do Niemców, spalił żywcem około 150 Białorusinów. W 1969 roku władze komunistyczne urządziły tam na 32 hektarach ogromny cmentarz „ofiar Chatynia”. Fonetyczne podobieństwo – słowo „Chatyń”, pisane na Zachodzie „Khatyń”, łatwo pomylić z Katyniem – wprowadziło takie zamieszanie, że w 1974 roku prezydent Nixon złożył tam kwiaty, przekonany, że jest w lesie katyńskim.

A dziś, dwadzieścia lat po przyznaniu się ZSSR do wymordowania polskich jeńców, Kreml otwiera kolejny rozdział dziejów wielkiego kłamstwa, usuwając ze smoleńskiego lotniska tablicę ze słowami o ludobójstwie w lesie katyńskim.

 

Anna Zechenter

 

Anna Zechenter jest pracownikiem krakowskiego Oddziału IPN w Krakowie.

Tekst, poszerzoną wersję artykułu z Dziennika Polskiego (15.10.11), publikujemy dzięki uprzejmości krakowskiej gazety.


Ostatnie wiadomości z tego działu

Głos starego wyborcy z myślą o młodszych

Prof. Nowak: Pracujmy nad tym, by zwolenników niepodległości przybywało

Prof. Nowak podsumowuje 2017 rok: właściciele III RP nareszcie odsuwani od władzy

prof. Nowak: Przypomnienie samego 1918 roku nie wystarcza, by zrozumieć czym jest niepodległość

Komentarze (0)
Twój nick:
Kod z obrazka:



Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy. Wszystkie opinie są własnością piszących. Ponadto redakcja zastrzega sobie prawo do kasowania komentarzy wulgarnych lub nawołujących do nienawiści.

Wyszukiwarka

Facebook


Wszystkie teksty zamieszczone na stronie są własnością Portalu ARCANA lub też autorów, którzy podpisani są pod artykułem.
Redakcja Portalu ARCANA zgadza się na przedruk zamieszczonych materiałów tylko pod warunkiem zamieszczenia informacji o źródle.
Nowa odsłona Portalu ARCANA powstała dzięki wsparciu Fundacji Banku Zachodniego WBK.