Zajewski: Polska nie mogła naśladować Finów czy Czechów

Powstania niepodległościowe w Polsce miały jedną, prostą przyczynę, a był nią błąd Katarzyny II. Prof. Władysław Zajewski przytacza refleksję Proudhona: caryca po rozbiorach nie wybiła polskiej szlachty - to musiało się skończyć powstaniami!
03.12.2015 12:31

Piotr Kołodziej: Panie Profesorze, zacznijmy może od początku. Czy mógłby Pan powiedzieć nam, dlaczego doszło do Nocy Listopadowej? Czy powstanie było nieuniknione? Nie mogliśmy naśladować Czechów lub Finów?

prod. dr hab. Władysław Zajewski: Los konstytucji 1815 był zagrożony, stawała się ona parawanem, listkiem figowym przykrywającym całą złożoną nieprawość, łamanie tejże konstytucji (budżet miał być uchwalany przez sejm, ale to pozostało na papierze), opozycyjnych posłów podstępem rugowano z sejmu 1825 roku. Narastało zagrożenie dla istnienia armii polskiej, nie tyle może z intencji w. ks. Konstantego, co z szeptów w Petersburgu. Aleksander I porzucił liberalne hasła z 1814-1815 zastanawiał się nad użyciem armii polskiej do zdławienia rewolucji karbonarskiej 1820-1821 w Hiszpanii, następnie w Neapolu, w Królestwie Obojga Sycylii. Naturalnym skutkiem takiej aury było przekonanie chyba najmocniej wyrażone przez Maurycego Mochnackiego: „Polacy powstają pod despotycznym rządem bo muszą, a pod liberalnym bo mogą!”

Nie mogliśmy naśladować Finów (przypominam, że niewielki udział w tłumieniu powstania w 1831 mieli także wyborowi strzelcy fińscy!) z prostej geopolityki, którą ongiś tłumaczył nawet sam Mikołaj Nowosilcow: Finlandia, odstąpiona gestem Napoleona w 1808 carowi Aleksandrowi I, leżała na uboczu od głównego szlaku na który napierała Rosja od czasów Katarzyny II, czyli na Zachód. Ambicje podporządkowania państewek niemieckich miał na kongresie wiedeńskim nie tylko zręczny, przebiegły książę Klemens Lothar-Metternich, lecz także Aleksander I, ale tutaj zręcznością odparował i ostudzał te ambicje rosyjskie, austriacki minister spraw zagranicznych. Polska nie mogła w żadnym wypadku naśladować Finów, zważywszy historię i tradycje suwerennego państwa polskiego, które w swoim czasie pod berłem Jagiellonów i pierwszych Wazów było potężnym mocarstwem europejskim. Przecież Finlandia nie miała ani takich tradycji własnej państwowości, ani też takich możliwości, by urządzać powstania narodowe! Czesi od czasów bitwy pod Białą Górą (1620) pozbawieni byli szlachty, bo ona wyginęła boleśnie w tej bitwie. Wreszcie Czesi byli tylko pod jednym zaborcą to jest Austrią, która po reformach lat 60-tych w XIX stała się stosunkowo łagodną monarchią i nie istniała tam możliwości wywózki Czechow na Sybir, ani też rząd centralny w Wiedniu nie miał takich możliwości ani intencji.

Rozbiory najboleśniej uderzyły w Polaków, zarzewiem oporu duchowego i fizycznego mogła być tutaj i była tylko szlachta. To ona wciągała inne grupy społeczne (także i chłopów) do walki. Francuski socjalista Pierre Joseph Proudhon w korespondencji swojej dowodził, że w ogóle nie byłoby powstań w Polsce, gdyby nie kardynalny błąd Katarzyny II. Ona po rozbiorach po prostu powinna była całą szlachtę polską wyrżnąć lub wyekspediować na Sybir!

Dlaczego powstanie rozpoczęło się akurat 29 listopada 1830 roku? Jak bardzo było to związane ze, słynną już, sprawą Belgii?

- Sprzysiężenie Piotra Wysockiego w Szkole Podchorążych Piechoty w rzeczy samej planowało powstanie zbrojne wiosną 1831 (ale nie z tytułu braku awansów, ten uproszczony błąd ciągle się powtarza w publicystyce!),ale jesienią 1830 drastycznie zmieniła się sytuacja polityczna w Europie. Właściwie można mówić o potężnym przełomie już po rewolucji lipcowej we Francji i detronizacji Karola X (Burbona!) Wiedeń i Petersburg były ogromnie zaniepokojone. Ale czarę goryczy przelała sierpniowo-wrześniowa rewolucja w Brukseli, gdzie 26 września 1830 powstał rewolucyjny Rząd Tymczasowy. Zwołany Kongres Narodowy (forma tymczasowego parlamentu) ogłosił 4 października deklarację niepodległości i oderwanie się od Holandii. Dalszą konsekwencją tej rewolucji stało się zdetronizowanie Wilhelma I z dynastii Orange- Nassau (24 XI 1830), co było już wręcz prowokacją dla mocarstw Świętego Przymierza i naturalnie zagrożeniem „ładu wiedeńskiego”. Na reakcję zaniepokojonych mocarstw nie trzeba było długo czekać. Londyn domagał się pacyfikacyjnej konferencji pięciu mocarstw, licząc, ze uda się zapewnić jakąś formę autonomii dla Belgii ale pod berłem monarchy holenderskiego. Natomiast odpowiedź Petersburga brzmiała jak trąbka wojenna. Mikołaj I, brat zmarłego Aleksandra I, znany już Europie z brutalnego stłumienia nieudanej rewolty dekabrystów (w 1825) wydal rozkaz 17 października postawienia armii w stan gotowości bojowej na 22 grudnia 1830. W pacyfikacji Belgii miała także uczestniczyć armia polska, łącznie siły kontrrewolucji miały liczyć 60 tys, żołnierzy.

Minister finansów Królestwa Polskiego książę Ksawery Drucki-Lubecki otrzymał polecenia przygotowania finansów na ten cel. Rozkaz Mikołaja I został przedrukowany w prasie warszawskiej 18 i 19 października 1830 i stał się znany całej Warszawie. Mikołaj I nie przewidział tylko jednego; reakcji Polaków. W tej armii sprawnej, dobrze wyćwiczonej nie wygasły do cna tradycje napoleońskie i „dla Polaków było ostatnią zniewagą iść razem z kozakami przeciw ludowi co broni wolności!” Mikołaj I nie przewidział tylko jednego; reakcji Polaków. W tej armii sprawnej, dobrze wyćwiczonej nie wygasły do cna tradycje napoleońskie i „dla Polaków było ostatnią zniewagą iść razem z kozakami przeciw ludowi co broni wolności!” Przywódcy Sprzysiężenia zrozumieli, że wyprowadzenie wojska polskiego na wojnę europejską oznacza likwidację zarówno armii polskiej (pociągnęłoby to jej wcielenie w struktury armii rosyjskiej),jak też skasowanie przyznanej w Wiedniu autonomii. Sprzysiężenie wiedziało też, iż de facto zostało rozpracowane przez policję tajną w. ks. Konstantego i Mikołaj nakazał bezwzględne aresztowania wszystkich podejrzanych. Ale nie to ich wzburzyło lub zatrwożyło. Pochód na Belgię był nie możliwy do zaakceptowania! Niezależnie czy Mikołaj I zastosował bluff by zastraszyć opinię liberalną w Europie, czy faktycznie do takiej interwencji zmierzał, sprowokował Polaków do wywołania insurekcji listopadowej. Miał przeto i on swój udział w tym akcie.

Tak oto powstanie planowane na wiosnę 1831 - wybuchło 29 listopada 1830. Wynikło ono z ogólnej sytuacji politycznej w Europie, w wybranym natomiast dniu 29 listopada 1830 warty w stolicy miał sprawować pułk 4-ty piechoty liniowej, którego kadra oficerska była wciągnięta do konspiracji, bez jego pomocy powstańcy acz dzielnie tej nocy wspierani przez ludności cywilną Starego Miasta (ok. 30 tys. ludności uczestniczyło w walkach!), nie opanowaliby Arsenału. A to był moment kluczowy tej nocy.

Panie Profesorze, zadam teraz jedno z najpowszechniejszych pytań, jakie pojawiają się w dyskusjach na temat tegoż powstania. Jak Pan Profesor sądzi, czy powstanie listopadowe miało sens? Czy może było olbrzymim błędem politycznym ?

- Tak postawione pytanie nadmiernie upolitycznia to, co jest tematem już historii, ale naturalnie jest cząstką, bardzo istotną tradycji narodowej. Eseje pana Tomasza Łubieńskiego „Bić się czy nie bić” z lat 70 i 80-tych XX wieku starały się postawić ówczesne ekipy rządowe w trudnej sytuacji ustosunkowania się do ciągle żywej tradycji narodowej. Społeczeństwo polskie naturalnie pamiętało ogromny skandal jaki wybuchł w kraju w 1967/1968 r zdjęciu przez tow. Gomułkę ze sceny Teatru Narodowego „Dziadów” Adama Mickiewicza w inscenizacji Kazimierza Dejmka. Tradycja narodowa jest z jednej strony esencją, ostoją jedności, z drugiej strony potężnym demiurgiem energii w sytuacji, gdy naród czuje się zniewolony przez silniejsze mocarstwo lub też formy rządu nie są zgodne z regułami autentycznej demokracji parlamentarnej. Tej ostatniej wszakże w Polsce pojałtańskiej nie było. Taka sytuacja nieuchronnie aktualizowała powstanie listopadowe, którego tradycja stawała się wygodnym argumentem w krytykowaniu nadmiernej spolegliwości polskich władz wobec „opiekuńczego” partnera radzieckiego.

Musimy oddzielić to co należy do przedmiotu historii, do badań historiografii od tego co jest tradycją, zaiste piękną tradycją, od tego co jest naszą teraźniejszością i rzeczywistą polityką państwa. W sumie zabrakło dystansu intelektualnego do zdarzeń utrwalonych już w podręcznikach historii. Czyli mówiąc o powstaniu listopadowym chcemy mówić o historii, o przeszłości, nie zaś o naszych bieżących problemach geopolitycznych w zmieniającym się bezustannie świecie. Czyli mówmy o historii a nie o bieżącej polityce, udając, że mówimy o historii. Zacytuję tutaj rozsądną – moim zdaniem - wypowiedź prof. Hansa Heninga Hahna: „Nie ma sensu dzisiaj spierać się o niewykorzystane szanse powstań XIX-wiecznych. To się stało tak jak się stało.”

Wyraziłem wówczas na sesji międzynarodowej w Lublinie w KUL-u w 170 rocznicę Nocy Listopadowej swoją opinię w obecności T. Łubieńskiego: „Problem nieustannego pytania «Bić się czy nie bić» budzi moje zdumienie. Nie jesteśmy przecież Szkołą Podchorążych, która ma rozstrzygnąć czy mamy się bić czy nie!”

Skoro powstanie 1830 roku jest od dawna przedmiotem badan historiografii i to nie tylko polskiej, to czytelnikowi należy wytłumaczyć dlaczego ówcześni Polacy, z inicjatywy elity tego narodu czyli szlachty, podejmowali tak wielkie ryzyko. Aby na to odpowiedzieć należy tylko przypomnieć, bo wielu młodych ludzi już o tym nie wie niestety, że w 1797 została przypieczętowana całkowicie i nieodwołalnie likwidacja państwa polskiego przez trzy mocarstwa (Rosję, Prusy i Austrię). naturalnie było to pogwałceniem zarówno woli narodu polskiego, jak też i prawa międzynarodowego. Trzy mocarstwa dokonały gwałtu nie tylko na mapie Europy, ale na etyce cywilizowanych społeczeństw.

Na kongresie wiedeńskim 1814-1815 dokonano podziału „łupów” po imperium napoleońskim; okrojone Księstwo Warszawskie zostało „na zawsze połączone z Cesarstwem Rosyjskim” (art. 1 Konstytucji Królestwa Polskiego z 27 listopada 1815); art.8 przewidywał, że politycznie Królestwo Polskie będzie reprezentowane przez dyplomację rosyjską. Pocieszeniem był art.10, że „wojsko polskie nie będzie nigdy użyte za granicami Europy”. Tkwiło wszakże w narodzie polskim głęboko zakotwiczone przekonanie, że drastycznie okrojone Królestwo Polskie nie wyraża dążeń narodu do autentycznej restytucji państwa i dał temu wyraz okryty już legendą Tadeusz Kościuszko w liście z Wiednia do ks. Adama Czartoryskiego(20 VI 1815), wówczas jeszcze najbliższego powiernika Aleksandra I-go. Kościuszko wyrażał wdzięczność za przywrócenie Królestwu imienia polskiego, lecz „imię samo nie stanowi narodu, lecz wielkość ziemi z obywatelami. Przyobiecane mnie i wielu drugim wiadome przywrócenia kraju do Dźwiny i Dniepru lecz dawnych granic Królestwa Polskiego nie widzę zapewnienia…” Dalej argumentował Kościuszko, iż w tak okrojonym państewku „Rosjanie traktować nas będą jak podległymi im, gdyż tak szczupła garstka populacji nigdy się obronić nie zdoła intrydze, przewadze i przemocy Rosjanów”. Kościuszko nie był wszak apologetą Napoleona, nie uczestniczył w legionach gen. J. H. Dąbrowskiego, a jednak wyraził najlepiej to, co myśleli nie tylko dawni wiarusi napoleońscy ale cale młode pokolenie urodzone po 1800 roku. Z braku miejsca nie będę kreślił jak narastała opozycje sejmowa w Królestwie Polskim i jak z upływem lat konstytucja stawała się fikcją, bo jak napisał jeden z pamiętnikarzy „konstytucja leżała na stole a pod stołem leżał bat!”

Czy Polacy mieli praktyczne możliwość nacisku na Petersburg, aby Aleksander I spełnił głoszone i w Puławach i w Wiedniu obietnice, że przyłączy do Królestwa Polskiego Litwę? Nie mieli żadnej. Dlatego prof. Szymon Askenazy uznał, że powstanie 1831 roku było właściwie wojną o Litwę. Ta Litwa była najcenniejszą zdobyczą imperium Katarzyny II i naturalnie ani Aleksander I, mało tak kochany przez współczesną historiografię rosyjską, ani żaden inny car takiego gestu by nie uczynił. Zdobyczy terytorialnych to mocarstwo dobrowolnie nie oddaje.prof. Szymon Askenazy uznał, że powstanie 1831 roku było właściwie wojną o Litwę

Na kongresie wiedeńskim zostało właściwie w akcie finalnym scementowane współdziałanie Rosji, Austrii i Prus w utrzymaniu faktów dokonanych czyli rozbioru państwa polskiego, a przy dziale Anglii i Francji utrwalono stabilizację anty napoleońską w Europie. Odtąd glos decydujący w Europie należał do pięciu głównych mocarstw: Rosji, Anglii, Austrii, Prus i Francji. Miało to zabezpieczyć Europę przed próbą dominacji jednego tylko mocarstwa czyli powtórzenia ambicji napoleońskich.

Wszelkie zmiany terytorialne mogły być zatem dokonane wyłącznie za aprobatą dyplomacji tych państw. Ta stabilizacja powiedeńska (pentarchia) miała być antyrewolucyjna, anty anarchiczna i możliwie antyliberalna. Konstytucja z 1815 nie miała żadnej gwarancji międzynarodowej, uznano, że to był akt jednostronnego dobrodziejstwa Aleksandra I i skoro mógł ją nadać Polakom, to i mógł konstytucję ograniczyć lub skasować. Ograniczył i to szybko bo już w 1820, znosząc wolności druku i prasy.

 

Fragment wywiadu został opublikowany za zgodą redakcji Portalu historia.org.pl, na którym pierwotnie się pojawił. Jeśli chcesz przeczytać całość kliknij TUTAJ.


Ostatnie wiadomości z tego działu

Głos starego wyborcy z myślą o młodszych

Prof. Nowak: Pracujmy nad tym, by zwolenników niepodległości przybywało

Prof. Nowak podsumowuje 2017 rok: właściciele III RP nareszcie odsuwani od władzy

prof. Nowak: Przypomnienie samego 1918 roku nie wystarcza, by zrozumieć czym jest niepodległość

Komentarze (0)
Twój nick:
Kod z obrazka:



Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy. Wszystkie opinie są własnością piszących. Ponadto redakcja zastrzega sobie prawo do kasowania komentarzy wulgarnych lub nawołujących do nienawiści.

Wyszukiwarka

Facebook


Wszystkie teksty zamieszczone na stronie są własnością Portalu ARCANA lub też autorów, którzy podpisani są pod artykułem.
Redakcja Portalu ARCANA zgadza się na przedruk zamieszczonych materiałów tylko pod warunkiem zamieszczenia informacji o źródle.
Nowa odsłona Portalu ARCANA powstała dzięki wsparciu Fundacji Banku Zachodniego WBK.