Witkacy – artysta zapięty na ostatni guzik

75 lat po śmierci wielkiego pisarza publikujemy fragment rozdziału „Romansu z Polską” Macieja Urbanowskiego, który przypomina Witkacego i podkreśla mniej znane strony jego osobowości.
18.09.2014 14:21

Recepcja twórczości Stanisława Ignacego Witkiewicza w III RP to temat intrygujący i godny osobnego opracowania. Tu zauważyć wypadnie tylko, że po roku 1989 zainteresowanie dziełem Witkacego nie słabnie. Symbolicznym, a zarazem naturalnym tego dowodem było rozpoczęcie w roku 1992 monumentalnej edycji krytycznej jego dzieł zebranych, w ramach których mogły się nareszcie ukazać nieocenzurowane wersje np. Nowych form w malarstwie czy Niemytych dusz albo – po raz pierwszy – arcyciekawa korespondencja Witkiewicza z żoną, Jadwigą.Innym dowodem utrzymującego się w III RP zainteresowania Witkacym była ekranizacja Nienasycenia, liczne, znakomite często inscenizacje jego dramatów, czy wreszcie książki i szkice, Jana Błońskiego, Tomasza Bocheńskiego, Włodzimierza Boleckiego, Joanny Siedleckiej, Doroty Heck, Anny Micińskiej, Michała Pawła Markowskiego, czy – ostatnio – Janusza Deglera  i Mateusza Wernera.

Po roku 1989 dzieło Witkacego ciągle fascynuje, choć będzie one czytane już inaczej niż działo się to w czasach PRL, gdy w autorze Szewców szukano przede wszystkim aluzji i diagnoz odnoszących się do ówczesnej sytuacji politycznej. Ja sam doskonale pamiętam inscenizację bodajże Tak zwanej ludzkości w obłędzie wystawionej w stanie wojennym w krakowskim Teatrze Kameralnym: publiczność dosłownie płakała ze śmiechu dopatrując się w niemal każdej kwestii szyderczej aluzji do Jaruzelskiego i jego kompanów. Po roku 1989 Witkacy-antykomunista i prorok nieuniknionego zmierzchu Zachodu trącił już myszką i odkrywać zaczęto innego Witkacego. Po roku 1989 Witkacy-antykomunista i prorok nieuniknionego zmierzchu Zachodu trącił już myszką i odkrywać zaczęto innego Witkacego Na przykład opętanego zabawnym „bzikiem tropikalnym” à la Indiana Jones i Woody Allen, żonglującego konwencjami „postmodernistę” albo pisarza „prywatnych obowiązków”, metafizycznego i zbuntowanego przeciw społeczeństwu apostoła „nowoczesności krytycznej”. Nudził Witkacy polityczny i – jeszcze bardziej – upolityczniony, czego dowodem było złe przyjęcie anty-pisowskiej i anty-kapitalistycznej inscenizacji Szewców,inspirowanej przez środowisko lewicowych radykałów z „Krytyki Politycznej”. Nikt chyba nie próbował jednak „odbrązawiać” samego Witkacego. Nikt – z wyjątkiem Jarosława Marka Rymkiewicza, który w ogłoszonych niedawno Rozmowach polskich w latach 1995-2008 namawia, by się zastanowić, „dlaczego w Polsce miał sukces filozof tak nudny i banalny jak Stanisław Ignacy Witkiewicz, filozof-amator, ktoś bez przyzwoitego wykształcenia filozoficznego, a przy tym robiący takie miny, jakby przysługiwało mu tutaj miejsce Husserla czy Heideggera”.

 

(…)

Gdzie szukać tego „prawdziwego” Witkacego? Zdaniem Deglera przede wszystkim w jego korespondencji, która jest tak obfita, że autor Portretu wielokrotnego stawia Witkiewicza ze względu na liczbę napisanych listów obok Krasińskiego i Kraszewskiego. Wyróżnia się tu oczywiście blok ponad 1200 listów do żony, Jadwigi, ale Degler omawia w swojej książce też korespondencję Witkacego do Makuszyńskiego, Wiercińskiego, rodziny Maciaków, Czachowskiego i Płomieńskiego, przypominając o wielu innych jeszcze adresatach „listopisania” autora Nienasycenia.

Degler zgadza się z opinią Morawskiego, który uważał, że w listach pojawia się „bebechowatość”, której zakazywał sobie Witkacy w teorii dramatu i praktyce dramatopisarskiej. O charakterystycznej dla korespondencji pisarza „arcyprywatności” i „bezwzględnej intymności” pisał też trafnie Morawski, iż wynika ona z postulatu „takiego obcowania z człowiekiem, aby odkrywając się przed nim zupełnie i otrzymując w zamian to samo odsłonięcie, móc nim w jakiejś mierze zawładnąć i nie pozostać samemu sobą”.

Lęk przed samotnością, obsesja starości (mówi o niej już w wieku 34 lat!), potrzeba obecności drugiego człowieka – to uderzające, zaskakujące nawet cechy osobowości Witkacego „po drugiej stronie lustra”. Błazeńska maska raz jeszcze skrywa twarz człowieka głęboko nieszczęśliwego. Czasem ta maska opada – wraz z tym znika jednak literatura i to, co Degler określa ładnie mianem „słownych przebieranek”. W jednym z listów z roku 1938 do Schulza opisując swe – chwilowe jak się okazało – rozstanie z Oknińską – Witkacy zauważał: „Piszę jak kucharka – ale prawdziwe nieszczęście nie usposabia do literatury i lubi raczej brutalną pospolitość wyrazu”. „Piszę jak kucharka – ale prawdziwe nieszczęście nie usposabia do literatury i lubi raczej brutalną pospolitość wyrazu”. Kiedy indziej doda: „jestem jak otwarta rana”…

Czy po ukazaniu się drukiem w całości listy nie przesłonią całej twórczości, jak pyta nieco retorycznie Degler, windując „listopisanie” Witkacego niezwykle wysoko, jak czyniła to także Anna Micińska? Oznaczałoby to chyba tak naprawdę, że nasze zainteresowania z dzieła Witkiewicza przesuwają się na niego samego. Że oto sam Witkacy i jego biografia najbardziej nas dzisiaj ciekawią i w jego utworach wypatrywać będziemy przede wszystkim jego twarzy? Przyszłość to pokaże, choć mimo wszystko wątpię, by tak się stało. A nawet nie chciałbym, aby „brutalna pospolitość wyrazu” zastąpiła Witkacowskie „słowne przebieranki”. Pomimo swoich niewątpliwych walorów dokumentalnych i literackich, listy Witkacego stawiam niżej od Niemytych dusz, Nowych form w malarstwie czy Jedynego wyjścia, które wciąż mówią nam rzeczy przerażająco ważne i aktualne. Jako literatura epistolografia Witkiewicza nie zajmie też chyba takiego miejsca, jakie mają już listy Brzozowskiego, Bobkowskiego, Stempowskiego, czy Giedroycia. Tym niemniej nie trudno dostrzec, że mało która biografia mówi nam tak wiele o wieku XX, co biografia Witkiewicza. Dzięki Deglerowi uzmysławiamy sobie, iż jest ona w istocie biografią symboliczna w tym sensie, w jakim pisał o takich biografiach Tomasz Burek. To one pozwalają nam wejrzeć w „niekłamany patos i głębię stawiania się kultury, odsłonić konkretnie ludzki, zawsze czymś indywidualnym naznaczony, świadomościowy i wartościotwórczy wymiar procesów dziejowych”.

 

4.

 

Rewidując „błazeńską” legendę biograficzną Witkacego Degler nie neguje utrwalonego już w „witkacologii” przekonania o kluczowym w kształtowaniu osobowości Witkacego znaczeniu doświadczenia rosyjskiego, a nawet dodatkowo nas w tym przekonaniu umacnia. Myślę tu i o wspomnianym kalendarium, jak i o dokumentach zgromadzonych w appendixie. Rosja Witkacego to najpierw niezwykle bogaty, tętniący życiem świat przedrewolucyjnego, awangardowego Petersburga, a potem oczywiście zagłada tego świata spowodowana rewolucją. Bez tego doświadczenia Witkacy byłby innym człowiekiem i innym artystą. Jak pisał Mencwel: „Witkacy rodzi się Witkacym w Rosji czasów rewolucji – wszystko dalsze jest tylko kontynuacją”.

Degler drobiazgowo rekonstruując ten okres w życiu Witkacego w oparciu m. in. o nieznane archiwalia rosyjskie, przypomina, że wstępując w listopadzie 1914 roku do Pawłowskiej Szkoły Wojskowej, czynił to z pobudek politycznych i patriotycznych. Wyjaśniał wówczas Bronisławowi Malinowskiemu: „jedyna chwila w naszej historii, której puścić kantem nie wolno”. Po wstąpienia do wojska był – wedle relacji jego ciotki – „spokojny, można by rzec – wesoły, […] otrząsnął się zupełnie z tego rozpaczliwego stanu apatii i inercji, w jakim zobaczyliśmy go po powrocie”. Potem było doświadczenie walki na froncie, ciężkie rany, wreszcie rewolucja lutowa, wywołana w Piotrogrodzie przez czwartą kompanię Pawłowskiego Pułku, tą samą, której był oficerem. Rzeczywiście więc Witkacy obserwował to „niebywałe wydarzenia zupełnie z bliska”, jak wspominał w Niemytych duszach. Październikowego puczu bolszewików już nie zobaczył – od 24 sierpnia do 15 listopada 1917 roku był urlopowany ze względu na stan zdrowia, potem rozpoczyna się najgorszy i najbardziej tajemniczy okres w jego życiu, gdy musiał „ciągle ukrywać się, wymykać i wykręcać od śmierci, czyhającej zza każdego węgła na rozpieszczonych panów lejb-gwardzistów”. Ten „rozpieszczony pan” spojrzał wówczas w najbardziej prawdziwą i najstraszniejszą z twarzy nowoczesnego radykalizmu. Zapomnieć o tym, to nie rozumieć istoty dzieła Witkacego.

Książka Deglera przypomina nam też o innych faktach z biografii Witkiewicza, ważnych a nie zawsze może pamiętanych. Na przykład, jak małym tak naprawdę wzięciem cieszyła się jego twórczość literacka. Z tysięcznego nakładu Teatru sprzedano ledwie kilkanaście egzemplarzy. Prawdziwą klęską były wydane w ledwie 650 egzemplarzach Pojęcia i twierdzenia implikowane przez pojęcie Istnienie: sprzedano ledwie 12 sztuk.Nie udało się Witkacemu zdobyć wydawcy dla Niemytych dusz („nie wiem, czy znajdę wydawcę, bo niebezpieczna”, pisał o nich przyjaciołom), podobnie było w przypadku Jedynego wyjścia.

Zaskakujące, z jak różnych „parafii” byli krytycy odrzucający twórczość Witkacego. Z dystansem a nawet z wrogością pisali o nim Irzykowski, Żeromski, Lechoń. Nie lubiła Witkacego lewica, zwłaszcza komuniści, czego przykładem recenzje Wandurskiego, Wata i Stawara.  Nie lubiła Witkacego lewica, zwłaszcza komuniści, czego przykładem recenzje Wandurskiego, Wata i Stawara.  Cenił go Boy. Skomplikowane były jego relacje z prawicą. Nowaczyński najpierw widział w jego dramatach „biegunkę słów przy żałosnym pierwotniactwie myślowym”, potem „bezsprzeczną genialność”, by w Nienasyceniu zobaczyć  „fenomenalną, najciekawszą z ostatnich pięciu lat powieści polskiej”.

Witkacy był pisarzem walki. Lektura jego kalendarium lat 1918-1939 raz jeszcze uświadamia, jak znaczną część jego energii pochłaniały rozmaite polemiki i pojedynki krytyczne. Nie był pieniaczem – śmiertelnie poważnie traktował nie tylko swoje pisarstwo, ale i swoich przeciwników. Jeden z najważniejszych i najbardziej uporczywych sporów toczył zresztą ze środowiskiem „Wiadomości Literackich”, oskarżając je o kult „spłyciarstwa” i dowcipu spod znaku „uśmiechu kretyna”.  „Dowcip i lekkość będą kiedyś symbolami upadku naszej kultury intelektu, zarżniętej w zarodku przez dowcipkujących tandeciarzy intelektu” – pisał o duchowym klimacie II RP, co zdobywało mu sympatię części środowisk prawicowych. Stąd też obecność Witkacego w neomesjanistycznym „Zecie”, czy pochwały, jakich doczekał się od „Prosto z mostu”, które ustami Włodzimierza Pietrzaka pisało w roku 1938, że „Witkiewicz jest jednym z tych pisarzy, którzy odświeżyli zatęchły klimat naszej literatury, którzy wybijali dla niej – czy z dostatecznym skutkiem? – europejski horyzont”.

zajrzyjdoksiegarni_120Sam Witkacy nie utożsamiał się jednak z żadnym literackim czy ideologicznym ugrupowaniem w Polsce międzywojennej. Był klerkiem idealnym. Wyjątkiem okres współpracy z Formistami, o którym po latach napisze, że „był to krótki okres czasu, w którym się nie czuł w pracy mojej osamotnionym”. Stąd też „ponadpolityczny” krąg towarzyski, w jakim się obracał, w którym znajdowali się Nowaczyński, Koniński, Schulz, czy Debora Vogel. Witkacy miał zresztą chyba nosa do wynajdywania ciekawych, nietuzinkowych ludzi, takich jak chociażby Grzegorz Glass i Bohdan Filipkowski, z którymi współtworzył Narkotyki. Z książki Deglera wyłania się poniekąd równie fascynujący portret „wielokrotny” Dwudziestolecia, genialnej epoki, do której tęskniliśmy po roku 1989 i której doskonałym reprezentantem był poniekąd Witkacy.

 

Janusz Degler, Witkacego portret wielokrotny. Szkice i materiały do biografii (1918-1939), Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2009

 


Ostatnie wiadomości z tego działu

Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Wiesław Helak laureatem Nagrody Literackiej im. Józefa Mackiewicza!

Władysław Zajewski ,,Trudna droga do niepodległości (XIX-XX w.)"

Janusz Kurtyka ,,Z dziejów agonii i podboju. Prace zebrane z zakresu najnowszej historii Polski."

Komentarze (1)
Twój nick:
Kod z obrazka:


feliks
13.01.2015 23:22
Film oparty na książce Witkacego "Nienasycenie" to wielka porażka i pornograficzny kicz.

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy. Wszystkie opinie są własnością piszących. Ponadto redakcja zastrzega sobie prawo do kasowania komentarzy wulgarnych lub nawołujących do nienawiści.

Wyszukiwarka

Facebook


Wszystkie teksty zamieszczone na stronie są własnością Portalu ARCANA lub też autorów, którzy podpisani są pod artykułem.
Redakcja Portalu ARCANA zgadza się na przedruk zamieszczonych materiałów tylko pod warunkiem zamieszczenia informacji o źródle.
Nowa odsłona Portalu ARCANA powstała dzięki wsparciu Fundacji Banku Zachodniego WBK.