„Ty, taki rozsądny i popierasz pisiorów?”...

Robimy to nie dla PiS, nie dla swojej chwały, ale dla Ojczyzny – mówi w wywiadzie Profesor Stanisław Mikołajczak, przewodniczący Akademickiego Klubu Obywatelskiego im. Lecha Kaczyńskiego. Środowisko naukowców Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu stanowczo sprzeciwia się dyskryminacji obywateli Rzeczypospolitej ze względu na poglądy polityczne, czy też na wyznawanie wartości chrześcijańskich i patriotycznych. 

26.02.2011 10:03

portal ARCANA: „Rzeczpospolita” niedawno opublikowała tekst naukowców warszawskich pt. „W obronie prawdy”, a już nazajutrz portal solidarni2010 podaje oświadczenie Akademickiego Klubu Obywatelskiego, które powstało niespełna trzy tygodnie wcześniej. Czy ta zbieżność wystąpienia warszawskiego środowiska (początek lutego) i zawiązania się Państwa Klubu (II połowa stycznia), to przypadek? Co było bezpośrednią inspiracją do utworzenia Akademickiego Klubu Obywatelskiego?

Stanisław Mikołajczak: „Rzeczpospolita” 9 lutego przedrukowała tekst z wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego – prawdopodobnie powstawał on równocześnie z konstytuowaniem się naszego Klubu . Były to więc inicjatywy zupełnie z sobą niepowiązane – istnieje jednak związek sytuacyjny: wspólna refleksja, wspólne myślenie o dręczącej nas atmosferze debaty publicznej i roli środowisk akademickich w jej warstwie merytorycznej i sposobach ekspresji. Od dłuższego czasu w części środowiska narasta niezgoda na taki typ dyskursu. Ta niezgoda zaczyna być w różny sposób manifestowana. Najpierw poprzez indywidualny sprzeciw wobec istniejącej sytuacji, przez zbiorowe zabieranie głosu, zbiorowe wyrażanie opinii, po organizowanie się w stałe struktury mogące w sposób celowy i planowy oddziaływać na środowisko akademickie i jego otoczenie w celu zmiany sposobu myślenia, postaw i działań.

Część akademickiego środowiska poznańskiego przeszła już te etapy. Grupowanie się naszego środowiska zaczęło się odZaprzysiężenie L. Kaczyńskiegopublicznego, zbiorowego wsparcia kilkoma oświadczeniami konieczności przeprowadzenia lustracji środowisk akademickich – podpisało się kilkadziesiąt osób w większości profesorów poznańskich uczelni, zwłaszcza UAM. Jeszcze szerszy zakres poparcia miały listy otwarte do władz RP w obronie istnienia CBA i szefa tej instytucji Mariusza Kamińskiego; potem w obronie wyrzucanego Prezesa TVP Bronisława Wildsteina i zagrożeniu pluralizmu w mediach publicznych w Poznaniu zawiązał się Obywatelski Komitet Obrony Wolności Mediów Publicznych, którego jądro stanowili członkowie społeczności akademickiej Poznania. Dalsza konsolidacja środowiska nastąpiła po katastrofie smoleńskiej – wystosowaliśmy „apel smoleński” w sprawie jedności prawicy w wyborach prezydenckich i poparciu kandydatury dr. Jarosława Kaczyńskiego, dalszą konsekwencją tego było powstanie w Poznaniu bardzo licznego i zdecydowanie akademickiego Honorowego Komitetu Poparcia Jarosława Kaczyńskiego w tych wyborach – komitet liczył blisko 200 osób, w tym ponad 130 profesorów i kilkudziesięciu doktorów z poznańskich uczelni i PAN.

Coraz silniej integrujące się środowisko postanowiło stworzyć stałe miejsce wyrażania swoich opinii, rozpocząć pracę na rzecz zmiany postrzegania otaczającej nas rzeczywistości społeczno-politycznej i kulturowej zarówno we własnym środowisku, jak i na zewnątrz. Tak narodził się Akademicki Klub Obywatelski im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Ma więc on swoją prehistorię – takie wielkopolskie, spokojne, uporczywe gromadzenie ludzi i budowanie struktur wokół idei i sposobów ich wcielania w życie.* 

portal ARCANA: Co skłoniło Państwa do uznania śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego za patrona Akademickiego Klubu Obywatelskiego?

S.M.: Śp. Profesor Lech Kaczyński – Prezydent Rzeczypospolitej stał się naturalnym patronem Klubu. W pierwszych fazach naszej działalności nie szukaliśmy osobowych punktów odniesienia, skupialiśmy się na sprawach, o które się upominaliśmy. Lech Kaczyński pojawił się w sposób całkowicie oczywisty w momencie, w którym uświadomiliśmy sobie, że Jego brat Jarosław jest naturalnym spadkobiercą i kontynuatorem wspólnej dla nich myśli – bardzo nam bliskiej – o pojmowaniu miejsca i roli narodu i państwa polskiego we współczesnym świecie. Tragedia smoleńska spowodowała wyrwanie nas z pewnej bierności, z braku aktywnie wyrażanej niezgody na oczernianie i postponowanie śp. Prezydenta RP. Jego tragiczne odejście uświadomiło rolę, jaką odgrywał w kształtowaniu polskiej myśli politycznej – i wyzwoliło potrzebę kontynuowania Jego dzieła, a elementem tego jest pielęgnowanie i upowszechnianie wiedzy o Jego dokonaniach. To był zdecydowanie najwybitniejszy prezydent III Rzeczypospolitej, polski mąż stanu, polityk wolny od skazy myślenia postkolonialnego, jakże, niestety, częstego, wśród naszych polityków.

portal ARCANA: W oświadczeniu z 9 lutego napisaliście Państwo: „(...) doświadczamy uciążliwości tej sytuacji i (...) obserwujemy, że zarówno w życiu wewnątrz uczelni, jak i w debacie publicznej coraz mniej niezależnego myślenia i wymiany należycie uargumentowanych poglądów, a coraz więcej piętnowania adwersarzy, etykietowania czy – co dodajemy od siebie – wyszydzania, naruszającego godność osoby ludzkiej”. Jakby Pan Profesor wyjaśnił osobom nieprzekonanym, na czym polega owe „piętnowanie i wyszydzanie”?

L. KaczyńskiS.M.: Odpowiedzią na to pytanie mogłoby być odesłanie czytelnika do lektury codziennej i cotygodniowej prasy i programów informacyjno-publicystycznych w mediach elektronicznych. W ostatnim czasie swego rodzaju „symboliczna” i typowa stała się wypowiedź Marcina Króla we „Wproście” na temat książki Romana Graczyka o „Tygodniku Powszechnym” – autor, profesor przecież, rezygnuje całkowicie z dyskusji merytorycznej, skupiając się właśnie na „piętnowaniu, etykietowaniu, wyszydzaniu i deprecjonowaniu” autora. To jest klasyczny, niezamierzenie przerysowany sposób „polemizowania” z przecież nieagresywnie ujętą i generalnie życzliwą środowisku „Tygodnika” wiedzą o ważnym elemencie historii tego środowiska.

A w moim bezpośrednim otoczeniu towarzyskim i zawodowym wielokrotnie spotykam się z wypowiedziami typu: „ty, taki rozsądny i popierasz PiS/pisiorów”, na propozycję przeczytania tekstu pióra Wildsteina, Ziemkiewicza, Lichockiej… – pada odpowiedź: „nie, ich się nie czyta, no, wybacz…”, na propozycję spokojnego rozważenia odpowiedzi na dziesiątki pytań o katastrofę smoleńską, pada na ogół odpowiedź: „to co, ty jesteś zwolennikiem zamachu?”. Odmowa wiedzy w środowiskach akademickich jest porażająca i przerażająca – Koledzy precyzyjnie stosujący metody naukowego poznawania świata w swoich dyscyplinach naukowych, wykazujący się krytycyzmem i samodzielnością myślenia – tracą te przymioty w zetknięciu z problematyka społeczno-polityczną – niepojęte, ale wszechobecne.

Temu towarzyszą – na ogół szeptane – opinie/wypowiedzi: „też popieram PiS, ale nie mogę się wychylić, bo stracę pracę, bo obetną mi finansowanie instytucji/stowarzyszenia, którego jestem prezesem…” – takie zjawiska istnieją naprawdę.

portal ARCANA: Co byście Państwo odpowiedzieli na hipotetyczny zarzut hipotetycznego profesora entomologii, że jesteście „PiSowskimi profesorami”?

S.M.: Temu jednemu konkretnemu profesorowi entomologii powiedziałbym, że jest obrazą stanu profesorskiego.

A tymi „hipotetycznymi” radzę się nie przejmować – róbmy swoje. Nie traćmy nadziei, że fałsz otaczający można przełamać – tylko trzeba uporczywie, z determinacją i odwagą głosić swoje idee, przekonania, z głęboka wiarą, że robimy to nie dla PiS, nie dla swojej chwały, ale dla Ojczyzny, dla przyszłych pokoleń Polaków. „Prawda nas wyzwoli”. Także z doraźnej opresji politycznej. Musimy pracować w dwóch planach: w planie długim – przeobrażając świadomość narodową, i w planie doraźnym – działając na rzecz wygrania wyborów parlamentarnych, bo tylko to daje realną możliwość kształtowania życia narodowego i państwowego zgodnie z naszymi ideałami.

Róbmy swoje.

Rozmawiał Jakub Augustyn Maciejewski

 

Zachęcamy także do lektury Homilii Abp. Stanisława Gądeckiego, metropolity poznańskiego, który przypomina w niej naukowcom m.in. o konieczności odważnego dążenia do prawdy.

 


* Dobrze wyrażają to przyjęte w Statucie AKO założenia ideowe i programowe:  

  1. „Nadrzędnym celem AKO jest kształtowanie i propagowanie postaw i działań upowszechniających nowoczesny polski patriotyzm, który łączy pamięć o dokonaniach i tradycjach minionych pokoleń Polaków z działaniami na rzecz rozwoju współczesnej Polski i przyszłych pokoleń.
  2. Działania podejmowane przez AKO mają na celu również dążenie do zapewnienia wysokiego poziomu edukacji i nauki polskiej.
  3. Akademicki Klub Obywatelski jest miejscem integracji środowisk akademickich wokół idei polskiego patriotyzmu. W tym celu AKO i jego członkowie podejmują następujące działania:

-organizowanie konferencji, seminariów, sympozjów, wykładów, pogadanek, pokazów z wykorzystaniem wszelkich dostępnych mediów dla różnych środowisk, zwłaszcza dla szkół, podczas których przekazywać się będzie ich uczestnikom wiedzę o różnych aspektach historycznych i współczesnych polskiego życia narodowego i państwowego,

-inicjowanie dyskusji lub włączanie się w dyskusje o ważnych moralnie, społecznie, ekonomicznie, politycznie sprawach życia publicznego w Polsce – formułowanie i wydawanie w tych sprawach oświadczeń, opinii, komunikatów, stanowisk, odezw itp.

-domaganie się od osób pełniących funkcje publiczne, aby ich działania służyły dobru wspólnemu, a nie interesom partykularnym czy osobistym, w szczególności dotyczy to funkcjonariuszy instytucji państwowych, samorządowych i pracowników mediów publicznych i komercyjnych,

-upowszechnianie wiedzy i pamięci o myśli społeczno-politycznej i dokonaniach patrona naszego Klubu Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Śp. Lecha Kaczyńskiego.

  1. Ideową podstawą działań AKO są wartości chrześcijańskie i patriotyczne, które od ponad tysiąca lat współtworzyły polską tożsamość narodową; a także zasady solidarności społecznej i demokracji we wszystkich sferach życia publicznego.
  2. Członkowie AKO w swoim myśleniu i działaniach kierują się zasadą komplementarności metod naukowego, religijnego i artystycznego poznawania i objaśniana świata.
  3. Za nadrzędne kategorie organizujące polskie życie społeczne członkowie AKO uznają rodzinę, naród i suwerenne państwo.”

Ostatnie wiadomości z tego działu

Głos starego wyborcy z myślą o młodszych

Prof. Nowak: Pracujmy nad tym, by zwolenników niepodległości przybywało

Prof. Nowak podsumowuje 2017 rok: właściciele III RP nareszcie odsuwani od władzy

prof. Nowak: Przypomnienie samego 1918 roku nie wystarcza, by zrozumieć czym jest niepodległość

Komentarze (20)
Twój nick:
Kod z obrazka:


JurekE
12.03.2011 2:38

PAKT dla strefy euro - po co Polsce to potrzebne ???????
Przywódcy państw strefy euro zatwierdzili zasady paktu na rzecz euro

11.03. Bruksela (PAP) – Na szczycie w Brukseli przywódcy 17 państw strefy euro zatwierdzili zasady paktu na rzecz euro – poinformował w piątek przewodniczący Rady Europejskiej Herman Van Rompuy w serwisie internetowym Twitter. Pakt zakłada zbliżanie narodowych polityk gospodarczych.

“Porozumienie co do zasady ws. paktu na rzecz euro. Trwają dyskusje co do pozostałych elementów pakietu” – głosi wpis Van Rompuya, który nie po raz pierwszy wykorzystuje internetowy serwis, by poinformować o decyzjach podjętych przez szefów państw i rządów.

Chodzi o pakt, znany dotąd jako Pakt na rzecz konkurencyjności, który jest efektem pomysłów zaprezentowanych przez Francję i Niemcy na poprzednim szczycie w Brukseli 4 lutego, by zacieśnić integrację w ramach
eurolandu poprzez silniejsze zarządzanie gospodarcze. Projekt przygotowany przez Van Rompuya zakłada, że pakt jest otwarty dla krajów spoza strefy euro, pod warunkiem, że zobowiążą się one do wdrożenia jego postanowień. Premier Donald Tusk, który wziął udział wcześniej w piątek w szczycie UE na temat Libii, potwierdził, że Polska przystąpi do paktu.“

Z satysfakcją mogę powiedzieć, że obawa, że wzmocni się pokusa tworzenia dwóch prędkości (…) została zażegnana – powiedział Tusk. – W tej kwestii jestem dużo spokojniejszy niż wtedy, kiedy pomysł paktu się rodził”.

Polska spełnia już jeden z kluczowych zaproponowanych przez Paryż i Berlin wymogów paktu (konstytucyjny limit zadłużenia), a także – w przeciwieństwie do Irlandii – nie obawia się harmonizacji podstawy podatku
CIT. Dla Polski problemem nie powinien być też zakaz automatycznej indeksacji pensji (bo jej nie ma), który oprotestowały z kolei kraje członkowskie strefy euro – Belgia i Luksemburg.

Szczyty w ramach paktu mają odbywać się raz w roku, zawsze przed marcową Radą Europejską (formalny szczyt UE poświęcony sprawom gospodarczym). Pakt zakłada, że cele polityk gospodarczych będą uwzględniane wspólnie, ale środki do ich realizacji będą w kompetencjach narodowych, dobierane według uznania każdego z państw, z uwzględnieniem zróżnicowanych struktur gospodarek krajowych i różnych punktów wyjścia. Sprawdzeniu, czy kraje wypełniają swoje obietnice, będzie służył system wskaźników dotyczących konkurencyjności, wydajności i kosztów pracy
, stabilności finansów publicznych itd.“Co roku każdy szef państwa lub rządu podejmować będzie konkretne zobowiązania krajowe – głosi przyjęty dokument. – Wykonywanie zobowiązań i dokonywanie postępów na rzecz realizacji wspólnych celów politycznych będzie monitorowane co roku – na podstawie sprawozdania przygotowywanego przez Komisję Europejską – na szczeblu politycznym przez szefów państw lub rządów strefy euro i innych państw uczestniczących w pakcie”.

Wszystko to ma się odbywać na podstawie zainaugurowanego w tym roku “europejskiego okresu oceny”, w ramach którego kraje UE mają zbliżać polityki gospodarcze przy opracowywaniu swoich budżetów. Co roku najpierw kraje prześlą do KE narodowe plany reform (do kwietnia), następnie KE po ich ocenie wyda zalecenia dla poszczególnych krajów (na początku czerwca). Następnie zostaną one przedyskutowane i zatwierdzone przez radę ministrów finansów
Ecofin oraz szefów państw i rządów “27″ na szczycie UE (w czerwcu).

Porozumienie osiągnięte w gronie 17 państw strefy euro zostanie sformalizowane na następnym szczycie 24-25 marca, już w gronie wszystkich 27 krajów UE. “Państwa członkowskie, które będą w stanie to uczynić, powinny już 24 marca ogłosić swoje konkretne zobowiązania do wypełnienia w ciągu kolejnych 12 miesięcy” – głosi dokument.

PAP dowiedziała się ze źródeł dyplomatycznych, że oprócz Polski także Dania, spośród unijnych państw spoza strefy euro, deklaruje wolę przystąpienia do Paktu na rzecz konkurencyjności. Zainteresowane są też Łotwa i Bułgaria, nie chcą – Wielka Brytania i Czechy. (PAP)http://stooq.pl/n/?f=432471

——————————————————————

Pytania do premiera RP Donalda Tuska

1) Jakim prawem rząd Rzeczypospolitej Polskiej dobrowolnie zadeklarował, iż zobowiąże się do wdrożenia postanowień Paktu ?

2) Jak brzmią te postanowienia ?

3) Czy to prawda, że rząd RP uznał, iż Polska (…) ,,nie obawia się harmonizacji podstawy podatku CIT ” ?

4) Czy to prawda, że rząd Donald Tuska uznał, że Polska powinna poprzeć Pakt, w myśl którego ,,sprawdzeniu, czy kraje wypełniają swoje obietnice, będzie służył system wskaźników dotyczących konkurencyjności, wydajności i kosztów pracy, stabilności finansów publicznych itd.”. Jeżeli tak, to po co to uczynił ?

5) Czy rząd Donalda Tuska kierował się zasadą obrony polskich kompetencji decyzyjnych (suwerenności) Polski na naszym terytorium czy też chętnie chciał bądź niechętnie ale jednak godził się na ograniczenie owych kompetencji ?

6) Jeżeli się godził to czy postawa ta nawiązuje raczej do tradycji obrony praw Polski czy też przeciwnie – do tradycji dobrowolnego wyrzekania się owych praw ?

7) Czy Donald Tusk chciałby aby jego własny wnuk uznał go za tego, który owych praw się wyrzekał i to bez walki ?

8) Czy taką postawą Donald Tusk zasłuży sobie na szacunek swego wnuka ?

9) Czy to prawda, że Wielka Brytania i Czechy zadeklarowały, że nie chcą przystąpić do Paktu ? Jeżeli tak to czy wie Pan Panie premierze dlaczego kraje te tak uważają ?

JurekE
05.03.2011 16:54

Dziękuję za ustosunkowanie się do mojego wpisu. 1)Pragnę jedynie zauważyć, że istnieje taka szkoła myślenia zgodnie z którą suwerenność to kompetencja a przekazanie kompetencji w danej dziedzinie to przekazania suwerenności w danej dziedzinie a więc....wejście do UE związane było (jeżeli definiujemy suwerenność ,,kompetencyjnie") z handlem ,,fundusze unijne za suwerenność"). 2) Są osoby, które twierdzą, że taki ,,handel" jest niestety nieunikniony w świecie współczesnym a są osoby, którym jest po prostu aż tak bardzo żal tak zdefiniowanej suwerenności i dlatego głosowały przeciwko wejściu Polski do UE. 3) W komitecie AKO są osoby, które były przeciwne wejściu Polski do UE z uwagi m.in o troskę o tak zdefiniową suwerenność. Zapewne znany jest Panu apel z 3 maja 2003 roku w którym czytamy ,,Świadomi zatem poważnego zagrożenia, przed jakim stanął Naród Polski, w poczuciu odpowiedzialności za trwanie suwerennego Państwa Polskiego i w trosce o zachowanie dóbr materialnych i duchowych naszej Ojczyzny, wzywamy wszystkich Polaków do odpowiedzialnego uczestnictwa w czerwcowym referendum i do głosowania przeciw wejściu Polski do Unii Europejskiej. Odrzucenie członkostwa Polski w Unii Europejskiej będzie pozytywnym wstrząsem dla Polski i dla Europy. W Polsce będzie to jasny i mocny werdykt, odrzucający całą klasę polityczną odpowiedzialną za zły kierunek przemian po 1989 roku, a to może być początkiem naprawy Rzeczpospolitej. W Europie zaś pojawi się klarowny sygnał do poszukiwania nowego modelu jednoczenia, zgodnego z tradycją i aspiracjami narodów naszego kontynentu." Apel ten podpisali m.in prof. Zygmunt JACYNA - ONYSZKIEWICZ, prof. Prof. dr hab. Edmund Kozal, prof. dr hab. Jerzy MARCINEK, Prof. dr hab. Henryk SZYDŁOWSKI, Prof. dr hab. Zygmunt ZAGÓRSKI (obecni członkowie AKO)". Piszę o tym dlatego aby podkreślić wagę współpracy w szeregu różnych spraw ludzi o różnych poglądach w sprawie UE. Pozdrawiam

Geozak43
04.03.2011 17:18

Lech Kaczyński prowadził mądra politykę w stosunku do EU.W trakcie negocjacji traktatu lizbońskiego środowisko PO i z nim zwiazae elity
utrudniały dla swych partykularnych interesów przyjecie i obrony wspólnego stanowiska w rokowaniach.Było to haniebne i to co teraz
Angela Merkel może próbować przeforsować to będzie spijał Pan Tusk i Sikorski a Polska spadnie do trzeciej ligi.
Polityka śp.Prezydenta nie wygłądała może salonowo ,ale była skuteczna i wepchał się rozpychając się łokciami do stołu gdzie siedzieli więksi i mniejsi gracze.Nasz głos się liczył i polityka energetyczna i stosunki Rosja -UE zaczeły przybierac inny wymiar.Ekipie PO wystarczyło tylko iść tym kierunkiem.

Geozak43
04.03.2011 17:02

Dziękuje ,że środowisko naukowców z Poznania włacza się do naprawy Polski.
Arcana to wspaniały portal coraz więcej znany.Ja mieszkam w USA sprawy kraju sa mi bliskie i ten rodzaj patriotyzmu przedstawiany przez Portal Arcana.
Wychowali mnie ludzie których pokolenie zostało ukształtowane przed 1939 r.
Cały czas słyszałem od Ojca i jego kolegów -gdy my umrzemy komunizm przestanie istnieć gdyż to co zostanie wytworzone to obywatele wychowani
w tej chorej rzeczywistosci wszystko rozkradną i system się zawali.Sprawdziło
sie to co do joty.Tu nie potrzebna była Solidarność ani inni tzw.opozycja.Dodatkowo największy wpływ na nasze wyzwolenie mieli ludzie z Silicon Valley oni otworzyli granice postępu i komunizm skapitulował.Jednak ten rodzaj stosunków dalej trwa i bez podjęcia naprawy moralnej ,zdefiniowania problemów Polska nie będzie sie rozwijać -kiedy to nastąpi to zależy właśnie od Panów.

Wzantk
04.03.2011 13:37

Z uwagą przeczytałem interesującą wymianę poglądów zainicjowaną poparciem przez AKO inicjatywy naukowców warszawskich pod hasłem „W obronie prawdy”. Podobnie jak Profesor Mikołajczak często zastanawiam się nad przyczyną dominującej w środowisku akademickim niechęci naukowców do poszerzania swojej wiedzy o argumenty ludzi o odmiennych poglądach politycznych, a także utraty umiejętności krytycznego i samodzielnego myślenia (zalet tak niezbędnych w pracy naukowej) w zetknięciu się z problematyką społeczno-polityczną. Może rzeczywiście odpowiedź tkwi w mechanizmie „awansu społecznego bis”?
W moim odczuciu szczególnej reakcji i przynajmniej krótkiego ustosunkowania się wymaga zawarty w jednym z komentarzy „potencjalny zarzut” sugerujący jakoby śp. Prezydent R.P. Lech Kaczyński „sprzedał suwerenność Polski za fundusze unijne”. Tego typu sugestie są szczególnie oburzające, bowiem oparte są na prymitywnym wypaczaniu faktów z niedalekiej przecież przeszłości. W latach swojej prezydentury śp. prof. dr hab. Lech Kaczyński był brutalnie atakowany przez obóz platformowo - lewicowy, organizujący nawet międzynarodową nagonkę na Prezydenta, za stawianie warunków na jakich Polska może ratyfikować Traktat Lizboński (wejście do UE nastąpiło przed prezydenturą śp. Lecha Kaczyńskiego), warunków wynikających z niezłomnego przekonania Prezydenta RP o konieczności zachowania przez nasz naród wartości patriotycznych, tożsamości narodowej, dziedzictwa kulturowego i szacunku dla naszej historii. Suwerenność nie oznacza pełnej izolacji od państw znajdujących się w sąsiedztwie. Są rzeczy, które szczególnie teraz, w szybko rozwijającym się technologicznie świecie, możemy jako Państwo Polskie robić wspólnie z innymi, z lepszym niż indywidualnie rezultatem; musimy jednak widzieć granicę takiej współpracy, poza którą nasza suwerenność może być zagrożona i na straży tej granicy przyzwolenia stał twardo śp. Prezydent Lech Kaczyński. Wytyczenie granicy przyzwolenia na wspólne europejskie działanie w przypadku tak ważnym i złożonym jak ustalenie zakresu przynależności Polski do UE wymaga wielkiego umysłu męża stanu, takiego jakim był poległy Prezydent RP i jakim jest Jego brat dr Jarosław Kaczyński. Trudności w uzgodnieniu warunków akceptacji prawa unijnego z przywódcami państw europejskich potęgowało liberalne i bezkrytyczne stanowisko obozu platformowo – lewicowego. Problem był znacznie bardziej skomplikowany niż np. dotyczący obecności w naszym kraju obcokrajowców, których chętnie widzimy w roli turystów, ale nie najeźdźców pochodzących z wrogiego państwa. Natomiast suwerenność, a stopniowo i niepodległość, tracimy płaszcząc się przed władcami Rosji i Niemiec kosztem m. in. utraty naszych stoczni i wielu innych gałęzi gospodarki narodowej, czy niezależności energetycznej w wyniku zawierania niekorzystnych dla Polski umów na dostawę surowców energetycznych lub wyrażenia (w praktyce) zgody na budowę gazociągu blokującego dojście do naszych portów. Naszą suwerenność tracimy także przyzwalając na wprowadzanie norm prawnych niezgodnych z naszymi wartościami wynikającymi z tradycji narodowej, przekonań religijnych i ogólnie przyjętych zasad moralnych. Świeżym, ewidentnym przykładem postępowania rządzących w kierunku utraty suwerenności Państwa Polskiego jest postawa decydentów partii rządzącej wobec tragicznej śmierci Prezydenta RP z małżonką i wielu wybitnych polityków w katastrofie pod Smoleńskiem, postawy, która doprowadziła do przekazania Rosjanom śledztwa w tej sprawie.
Na zakończenie pragnę pogratulować autorowi tekstu „Awans społeczny bis” trafnej moim zdaniem i logicznie uzasadnionej analizy statusu społecznego elit intelektualnych w Polsce po II Wojnie Światowej i po uzyskaniu niepodległości dwadzieścia lat temu. Mam jedynie wątpliwości czy skierowanie do „nowobogackiego inteligenta” III RP życzenia „wyrzeczenia się... nieuprawnionego statusu (przynależności do elit)” nie nosi znamion utopii. Łączę pozdrowienia.

Wiesław Z. Antkowiak

Krzysztof Pasierbiewicz
28.02.2011 14:51

Szanowna Pani,
Dziękuję za uznanie trafności mojej analizy.
Zgadzam się z Panią w całej rozciągłości, że jak Pani napisała: "Kluczem i podstawą jest wpajanie wartości... i dalej: "jeśli rodzina zawodzi we wpajaniu wartości, jeśli zawodzi szkoła a i Kościół sie z tego należycie nie wywiązuje no to mamy poważny problem, wielki ugor do zaorania...
Mnie osobiście najbardziej uwiera problem zachowawczych postaw środowiska akademickiego, nierzadko haniebnych. Podam tylko jeden z wielu przykładów:
http://dziennikpolski24.pl/pl/...
Pracownicy uczelni nie powinni się ograniczać do nauczania studentów zawodu. Powinni również stanowić dla młodych ludzi moralną podporę, coś w rodzaju ekranu chroniącego studentów przed atakującym zewsząd złem, płytkością ideową i miałkością życia codziennego. Słowem powinni być wzorcem godnym naśladowania. A to niestety jest coraz większą rzadkością. Wielu by pewno chciało, ale ulegają "terrorowi poprawności politycznej" i złym modom. Niemniej jednak trzeba o tym uparcie mówić, nawet jeśli się będzie trzeba odrobinę narazić.
Mimo wszystko życzę optymizmu i gorąco pozdrawiam,
Krzysztof Pasierbiewicz

zatroskana Polka
28.02.2011 13:55

Panie Krzysztofie - bardzo trafna analiza. Mysle, ze kluczem i podstawa jest wpajanie wartosci. Ludzie niewyksztalceni, prosci ale z twardym kregoslupem moralnym i gleboko utrwalonymi wartosciami chrzescijanskimi
zawsze pojda droga prawdy i nie dadza sie zwiesc.
Jesli rodzina zawodzi we wpajaniu wartosci, jesli zawodzi szkola a i Kosciol
sie z tego nalezycie nie wywiazuje no to mamy powazny problem, wielki ugor do zaorania...

zatroskana Polka

JurekE
27.02.2011 17:05

Szanowni Państwo ! Szanowny Panie profesorze ! Skoro za nadrzędne kategorie organizujące polskie życie społeczne członkowie AKO uznają m.in ,,suwerenne państwo" (rozumiem, że chodzi o państwo polskie) to rodzi się takie oto pytanie na które powinna znaleźć się odpowiedź: są osoby, które uważają, że wejście Polski do UE oraz potem ratyfikacja Traktatu z Lizbony doprowadziły do poważnego ograniczenie suwerenności Polski w poszczególnych obszarach życia lub nawet do utraty niepodległości przez Polskę (niech Pan zapyta Pana prof. Jacynę Onyszkiewicza z waszego komitetu co o tym sądzi). Wejście Polski do UE oraz Traktat z Lizbony popierane było przez Lecha Kaczyńskiego. Młodzi ludzie, których chcecie pozyskać (mówicie o organizowanie konferencji, seminariów, sympozjów, wykładów, pogadanek, pokazów z wykorzystaniem wszelkich dostępnych mediów dla różnych środowisk, zwłaszcza dla szkół) często widzą pewne sprawy bardzo ostro i część z tych osób może powiedzieć w taki oto sposób: ,,Lech Kaczyński sprzedał suwerenność Polski za fundusze unijne, bo popierał wejście do UE (z czym wiąże się przekazania kompetencji przez Polską w wielu dziedzinach w ręce obce)". Uważam, że do tego typu potencjalnych zarzutów AKO powinien się ustosunkować wprost. Problem ten poruszam dlatego, że patronem AKO jest Lech Kaczyński. Prezydent RP na podpisaniu Traktatu z Lizbony powiedział, ze UE to ,,niezwykle udany, wspaniały eksperyment w dziejach ludzkości” (10.10.2009). Chciałbym wiedzieć czy AKO się pod tym stwierdzeniem podpisuje czy też nie i czy AKO uważa, że Polska w UE zachowuje suwerenność czy też nie ? a może zachowuje częściowo ? Pozdrawiam

Fixxxer
27.02.2011 4:31

Strach przed 'odkryciem' prawdy w gronie profesorskim jest iście potężny! Jako student słyszałem kiedyś o pewnym pracowniku naukowym, próbującym napisać dysertację na temat prof. Celiny Bobińskiej. Kiedy grono profesorskie się o sprawie dowiedziało...zaplombowało materiały w Bibliotece Jagiellońskiej, dotyczące pani profesor. Strach, strach i jeszcze raz strach przed zdemaskowaniem, że za PRLu nie byli tacy wspaniali jak teraz opinia publiczna o nich sądzi. Nie dziwota, że później tacy ludzie najgłośniej krzyczą za PO gdyż zapewni im to 'spokojną przyszłość'. A PO do prawdy dążyć nie chce...

Mur
26.02.2011 17:49

a trzy lub nawet cztery "obrazy stanu profesorskiego" mieszkają na moim podwórku - jak narazie to ja mam kłopoty.
Żeby było modelowo, mają ONI swego małego Adama M ze swoją - dosłownie - gazetą. Mechanizm opanowany do perfekcji i żadnej obawy przed zdemaskowaniem. Dmą nadal w złoty róg nie zważając na przypięty doń sznur.
I chocholi taniec trwa

Romi
26.02.2011 15:06

Nikogo nie popieram! Człowiek przychodzi (rodzi się) na ten świat wolnym, a to, że potem niektórzy go zniewalają, odpowiedzą przed majestatem, żaden ludzki, żądny pieniędzy sędzia, nie jest w stanie rozsądzić jak napisano "postanowiono raz człowiekowi umrzeć, a potem sąd" (Ap. Paweł list do Rzymian http://www.youtube.com/watch?v...

Krzysztof Pasierbiewicz
26.02.2011 14:12

Nic dodać, nic ująć.

Dziękuję za komentarz,
Krzysztof Pasierbiewicz

at
26.02.2011 14:00

Ten wielki strach bierze sie z niechlubnej przeszłosci. Przyczyny sa najczęsciej nieskomplikowane. Pewnie kapowali w PRL-u, wysługiwali sie komunie. Albo korupcja...

Faure
26.02.2011 13:55

No cóz, nie tak daleko odeszliśmu od PRL-u. W Polsce mamy dziś PRL-bis. Ten sam oportunizm dziennikarzy i "elit". Bez lustracji sie nie obędzie. Polska będzie gnić i się rozkładać, jesli nie odwoła sie do wzorca uczciwości i patriotyzmu.

Faure
26.02.2011 13:50

Brawo! Wyrazu szacunku dla tych wszystkich uczciwych ludzi. Ratują Panstwo honor polskich uczelni, polskich naukowców.

Krzysztof Pasierbiewicz
26.02.2011 11:09

Całość tekstu pt. "Awans społeczny bis", którego fragment zamieściłem poniżej - patrz:
http://niezalezna.pl/6225-awan...

Krystyna
26.02.2011 11:06

Najwyższy czas,by głos w sprawach Polski zabrała ELITA,dotychczas zastępowana przez elitkę,ale za to głośną i narzucającą swój punkt widzenia
jako obowiązujący.Niech ludzie mogą zapoznać się z innymi poglądami,niech
się zastanowią do jakich wartości im bliżej,niech sami wybiorą autorytety,
a nie sugerują się autorytetami im narzuconymi.Przyznanie się do popierania
PiS, kierowanie się w życiu wartościami,tak wyśmiewanymi przez elitkę,jest
odwagą i czas najwyższy,by tej odwagi nie zabrakło,by stała się normą
w otaczającym nas świecie.Rodzina,naród i suwerenne państwo,niech staną
się tym,co dla obywateli będzie najważniejsze.

Krzysztof Pasierbiewicz
26.02.2011 8:59

Dwudziestego pierwszego grudnia 2010, w Kubie Dziennikarza „Pod Gruszką” w Krakowie, miałem zaszczyt uczestniczyć w nad wyraz interesującym spotkaniu z panem profesorem Andrzejem Nowakiem z Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Jednym z tematów spotkania był problem wytłumaczenia genezy postępującej zapaści standardów polskiego dziennikarstwa, a pośrednio próba wytłumaczenia zjawiska irracjonalnie wysokich notowań Platformy Obywatelskiej w świetle nieudacznych poczynań Rządu Donalda Tuska. Dyskutowano także o bezrozumnie bezkrytycznej postawie „dziennikarzy nowej generacji” wobec tych zjawisk, łącznie z przyzwoleniem na degradację i brutalizację życia publicznego.
Profesor Andrzej Nowak zarysował szereg niezwykle interesujących z naukowego punktu widzenia tez związanych z wyjaśnieniem przyczyn tego stanu rzeczy.

Chciałbym dodać również kilka swoich uwag do tej dyskusji, w oparciu o moje nie tyle naukowe, co życiowe doświadczenia, głównie z krakowskiego podwórka.

Otóż wydaje mi się, że jedną z najważniejszych, o ile nie najważniejszą przyczyną wspomnianego stanu rzeczy jest zabieg socjotechniczny, który na swój prywatny użytek zwykłem nazywać „awansem społecznym bis”.

Jak starsi pamiętają, a młodsi niestety już nie, gdyż nie mieli się skąd o tym dowiedzieć, w latach powojennych (lata 40/50) komuniści dokonali bardzo sprytnej socjologicznej sztuczki. Z zacofanej i zabiedzonej prowincji przerzucono wtedy do miast rzesze prostych i nie wykształconych ludzi. Brano głównie tych „nijakich”, gdyż prawdziwy chłop ziemi nie chciał opuścić.

W miastach, zazwyczaj w pobliżu zakładów przemysłowych, pobudowano dla nich nowe dzielnice, a w nich bloki z wielkiej płyty, które im się zdały pałacami. Potem im umożliwiono zrobienie zaocznej matury, co oni uznali za awans społeczny. Ci właśnie ludzie, z grubsza okrzesani w hotelach robotniczych i temu podobnych ośrodkach krzewienia kultury masowej, przepoczwarzyli się z czasem w coś w rodzaju „przyzakładowych wierchuszek”. Słowem ni pies, ni wydra, albo, jak kto woli zdegenerowany twór bez rodowodu. Jednocześnie komunistyczna propaganda przypominała im bezustannie, że swój awans zawdzięczają dbającej o ich interesy władzy ludowej, co się w ich świadomości zakodowało na trwałe w formie ślepej wdzięczności dla komuny. To ci właśnie ludzie stanowili służący wiernie stalinowskiemu reżimowi pierwszy rzut zasilający szeregi PZPR, milicji i urzędu bezpieczeństwa.

W następnym pokoleniu (lata 60/70), ich dzieci pokończyły już częściowo studia tworząc grupę „nowej inteligencji”, drastycznie odmiennej kulturowo od ideałów inteligencji „starej” wywodzącej się z czasów przedwojennych. Tu skłaniałbym się ku zastąpieniu terminu „nowa inteligencja” określeniem „klasa ludzi wykształconych w pierwszym pokoleniu”. Ta grupa społeczna od inteligencji „starej” różniła się głównie tym, iż nie wyniosła z domu praktycznie żadnych głębszych wartości. I choć nieźle wykształcona zawodowo, nie miała, świadomości, bądź jej nie dopuszczała, iż jest genetycznie skażona piętnem służalczej wdzięczności wobec komunistów, którzy umożliwili ich ojcom społeczny awans. Myślę, że to ci właśnie ludzie poparli, a jeszcze żyjący nadal popierają wprowadzenie stanu wojennego traktując generała Wojciecha Jaruzelskiego jako męża stanu. I w pewnym sensie nie można ich za to winić, gdyż tak ich po prostu wychowano.

Po upadku komuny wydawało się przez moment, że nastąpi odrodzenie prawdziwych polskich elit. Otóż nic bardziej złudnego, gdyż proces ten skutecznie storpedowali zbałamuceni przez pewnego redaktora wnukowie tych, których w latach 40/50 przesiedlono do miast.
W tym przypadku, ten genetycznie służalczy, tym razem wobec post-komuny, materiał ludzki został wykorzystany, trzeba przyznać genialnie, przez owego redaktora poczytnej Gazety. Mechanizm był identyczny jak w okresie powojennym, czyli utwierdzenie ludzi w poczuciu społecznego awansu.
Mechanizm psychologiczny tej chytrej sztuczki jest następujący.

Otóż, jeśli garbatemu powiedzieć, że się prosto trzyma, to, choć wie, że tak nie jest, chętnie w to uwierzy. Jeśli szarej myszce ktoś powie, że wygląda jak hollywoodzka gwiazda też się nie oprze pokusie uwierzenia w tę oczywistą nieprawdę. Podobnych przykładów można mnożyć wiele.
O ile sztuczka z „awansem społecznym prim” (tata 40/50) polegała na utwierdzeniu prostych i nie wykształconych ludzi w przekonaniu, że przynależą do lepszej od reszty społeczeństwa awangardy władzy ludowej, to trik z „awansem społecznym bis” (po upadku komuny) polegał na utwierdzeniu ich już z grubsza okrzesanych i lepiej wykształconych wnuków w poczuciu, iż przynależą do grupy światlejszych i bardziej od reszty społeczeństwa postępowych ELIT. W pierwszym przypadku wykorzystano ciemnotę i niedouczenie, w drugim próżność, pychę i kompleksy ludzi, których na swój prywatny użytek nazywam „intelektualnie nowobogackimi”.

Bezsprzecznie genialny redaktor wspomnianej Gazety doskonale znał odbierającą rozum magiczną moc utwierdzenia „nowobogackiego inteligenta” w przekonaniu o przynależności do krajowej elity. Pan redaktor wiedział, że jak takiemu powie, że przynależy do crême de la crême III Rzeczypospolitej, to on nie dość, że w to głęboko uwierzy, to jeszcze będzie owego społecznego awansu (bis) bezkrytycznie bronił do ostatniej kropli krwi. Więcej, w obawie przed utratą nowego statusu wyróżniającego go ponad resztę „ciemnego” społeczeństwa, taki delikwent zrobi dosłownie wszystko, byle się świat nie dowiedział, co sobą reprezentuje naprawdę. I tu moim zdaniem leży tajemnica irracjonalnie wysokich notowań obecnie rządzącej partii, popieranej w znakomitej większości przez takich właśnie ludzi. Popierających bezkrytycznie, w obawie, że ewentualny upadek tej partii grozi weryfikacją elit, co dla nich oznaczałoby możliwość utraty ich awansu społecznego (bis).

Tu jednak pragnę dobitnie zaznaczyć, że tych ludzi nie należy, broń Boże, społecznie dyskryminować. Jest to grupa niekwestionowanej inteligencji. Trzeba im tylko uświadomić, jak im zawrócono w głowach. Że dali się nabrać wspomnianemu redaktorowi, iż przynależą do grupy społecznej, która jest bardziej światła, więc de facto lepsza niż reszta „obciachowej ciemnoty”.

Tu ważną rolą dziennikarzy jest wytłumaczenie im, że choć w większości przypadków kulturalni i całkiem nieźle wykształceni, stanowią jednakże grupę inteligencji p r z e c i ę t n e j, której daleko do krajowych elit. Więcej, trzeba ich przekonać, że utrata bądź wyrzeczenie się ich nieuprawnionego statusu (przynależności do elity) to nie żadna klęska, ale wręcz przeciwnie, powrót na sprawiedliwie im przynależny szczebel w hierarchii społecznej. Że jeśli się z tym pogodzą, staną się bardziej autentyczni, a co za tym idzie bardziej wiarygodni. Że nie będą się już musieli już bać o utratę nienależnego statusu. Że nie będą już musieli brnąć w zakłamanie. No i co najważniejsze, będzie im wtedy łatwiej się porozumieć z resztą społeczeństwa, że staną się znowu częścią narodowej wspólnoty. Może to właśnie tędy wiedzie droga do pojednania Polaków?

Dlatego uczciwi dziennikarze powinni obecnie zrobić ruch wyprzedzający i stanąć na głowie by obnażyć zakłamanie, płytkość i pretensjonalność elit III RP. Jeśli się tego uda dokonać, stojąca na glinianych nogach doktryna Donalda Tuska i jego kolegów z boiska piłkarskiego rozpadnie się jak domek z kart, co powinno otworzyć drogę do pojednania Polaków.

Rodzi się, więc pytanie, jak to zrobić?
Myślę, że desperackie próby zaprzeczania kłamliwemu stereotypowi, że „PIS to obciach” są drogą do nikąd. Ludziom tak zamieszano w głowach, że każda próba zmiany gęby przyprawionej PISowi jest obecnie zdana na niepowodzenie, a wszelkie kroki w tym kierunku działają na korzyść partii rządzącej.

Uważam, że naczelnym obecnie zadaniem uczciwych dziennikarzy, zarówno tych z prawej, jak i z lewej strony jest d e m a s k o w a n i e, wszystkimi możliwymi sposobami, r z e c z y w i s t e j jakości post-komunistycznych elit III RP.
Trzeba bezlitośnie obnażać ich prawdziwy rodowód, mierny poziom, zakłamanie, miałkość ideową i bezpardonową hipokryzję. Bezlitośnie i konsekwentnie demaskować, ale, co bardzo ważne, bez agresji, starając się unikać nadmiernego patosu i nut martyrologicznych, co bardzo drażni i zniechęca młodych.

Wiem, że to trudna i „niebezpieczna” gra, czego najlepszym przykładem może być Waldemar Łysiak, który kilkanaście lat temu odważył się zdemaskować kulisy różowego salonu. W efekcie nazwisko jednego z najbardziej poczytnych współczesnych polskich pisarzy zostało dosłownie wymazane z mediów.

Przekonałem się również o tym na własnej skórze. W roku 1995, na drugi dzień po wyborze Aleksandra Kwaśniewskiego na Prezydenta, kiedy rankiem ogłoszono oficjalne wyniki, w odruchu desperacji napisałem coś w rodzaju listu otwartego, który wręczyłem wybranym znajomym z krakowskich kręgów biznesowych, artystycznych i naukowych.
Oto jego tekst:

„W dniu zwycięstwa „Olka” pragnę pogratulować bezspornego sukcesu wszystkim zwolennikom grubej kreski, którzy pozostawili postkomunistów u władzy de facto na kilka pokoleń.
Gratuluję również elitom naszej partii inteligenckiej, która przez kilka lat wmawiała Polakom, że to już nie ci sami komuniści. Największe gratulacje należą się jednak panu Adamowi Michnikowi i jego gazecie za to, że nawołując razem z panem Cimoszewiczem do pojednania przekonali ludzi do głosowania na postkomunistów.
To nie naród należy winić za to, co się stało z polską 19-go listopada 1995

Krzysztof Pasierbiewicz Kraków, 20 listopada 1995”

Reakcją na ten list był graniczący z furią ostracyzm krakowskiego salonu wpływu, a także dystans ze strony przyjaciół bojących się salonowi narazić.
W efekcie, o ile przez całe lata dostawałem rokrocznie kilkadziesiąt zaproszeń do różnych krakowskich salonów, po moim liście zaproszenia prawie się urwały, z wyjątkiem kilku najbliższych przyjaciół, którzy mnie wciąż zapraszają okupując to jednak stresem i widocznym w ich oczach strachem bym przypadkiem nie wystrzelił z czymś politycznie niepoprawnym.
Nie było to miłe doświadczenie, ale pozwoliło mi się przekonać naocznie, że tak zwany „salon” to rodzaj „loży” ze świetnie zorganizowanymi nieformalnymi strukturami, której orężem jest zmowa milczenia i tak zwane przyprawianie gęby.
Bo kiedy dziesięć lat później mój list opatrzony tytułem „Nabrani przez redaktora” przedrukował „Newsweek” (Nr 20/2005) okrzyczano mnie natychmiast lokalnym „PISowcem”, choć nawet nie wiedziałem, gdzie ta partia ma swoją siedzibę w Krakowie.
Już wtedy jakakolwiek krytyka pod adresem obozu wywodzącego się z pnia Unii Demokratycznej kończyła się okrzyknięciem krytykującego PISiorem, oszołomem, ciemniakiem, a ostatnio obciachowym szaleńcem.

W efekcie doszło do sytuacji iście kuriozalnych.
Podam dość zabawny przykład.
Otóż od czasu, kiedy swoje poglądy ogłosiłem publicznie, jedna z moich przyjaciółek zaczęła wydawać imieniny w dwu turach. Przyczyną był szantaż krakowskich salonowców polegający na tym, że jeśli ktoś się odważył zaprosić osobę „politycznie niepoprawną” zostawał z automatu usunięty z towarzystwa. Ponieważ mojej wieloletniej przyjaciółce w żaden sposób nie wypadało mnie nie zaprosić, zaczęła urządzać imieniny dwuetapowo. Salonowców zapraszała w pierwszej, a mnie w drugiej turze, na którą dopraszała ludzi spoza „towarzystwa”.
Najsmutniejsze jest jednak to, że robiła to ze strachu przed zemstą salonu, narażając na szwank wieloletnią przyjaźń.

A wmawia się ludziom, że to Kaczyńscy podzielili Polaków.
Nic bardziej pokrętnie kłamliwego. Dlatego rzetelni dziennikarze powinni uparcie przypominać, że Polaków podzielił już w roku 1995 wspomniany redaktor wpływowej Gazety wraz z pewnym miłośnikiem białowieskich żubrów. To wtedy Polska pękła na pół, rozpadając się na „lewacko” post-komunistyczną i „prawicowo” patriotyczno-solidarnościową, a resztki prawdziwej inteligencji udały się na emigrację wewnętrzną, na której pozostają do dzisiaj.

I tu mam kolejny apel do dziennikarzy myślących z autentyczną troską o Polsce.
Trzeba koniecznie uaktywnić stojącą świadomie z boku sceny politycznej awangardę inteligencji wywodzącej się z tradycji przedwojennych. To wielki potencjał intelektualny. Muszą to jednak zrobić dziennikarze, bo politycy dowiedli, że tego nie potrafią.
Ale jak? – zapytacie. Podpowiadam. Uczmy się od wspomnianego redaktora wszechwiedzącej niegdyś gazety.

I tu zwracam się do rzetelnych dziennikarzy, niekoniecznie prawicowych. Trzeba pisać PRAWDĘ! Pisać! Pisać! I jeszcze raz, pisać! Do znudzenia. Świetny wzór przytoczył w Klubie Dziennikarza Pod Gruszką pan profesor Nowak, który przypomniał setki artykułów w sprawie Jedwabnego zamieszczonych na łamach Gazety Wyborczej w ciągu zaledwie kilku miesięcy.

A więc piszcie śmiało, dziesiątki, setki artykułów nawet, gdy tak zwane „oświecone” gremia będą was regularnie opluwać, niszczyć i wyszydzać. Piszcie prawdę! Odważnie! Nie bacząc, że inteligencja z awansu zrobi wszystko by zabić naruszających podstawy jej egzystencji posłańców złej nowiny. Więcej, uczcie młodych kolegów cywilnej odwagi oraz odporności na niesprawiedliwą krytykę i wredną intrygę.

studencina z dużego miasta
26.02.2011 5:52

Ja też tego doświadczam, choć jestem tylko studentem. I mam sporo zastrzeżeń do Prawa i Sprawiedliwości, ale faktycznie głosuję na nich, jako na alternatywę przeciwko rządom bezideowej Platformy Obywatelskiej. Widzę jak bardzo niektórzy profesorowie boją się Kaczyńskiego, dosłownie: boją się.

Józuś
26.02.2011 5:05

Warto linkować, zrobię to w poniedziałek.


Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy. Wszystkie opinie są własnością piszących. Ponadto redakcja zastrzega sobie prawo do kasowania komentarzy wulgarnych lub nawołujących do nienawiści.

Wyszukiwarka

Facebook


Wszystkie teksty zamieszczone na stronie są własnością Portalu ARCANA lub też autorów, którzy podpisani są pod artykułem.
Redakcja Portalu ARCANA zgadza się na przedruk zamieszczonych materiałów tylko pod warunkiem zamieszczenia informacji o źródle.
Nowa odsłona Portalu ARCANA powstała dzięki wsparciu Fundacji Banku Zachodniego WBK.