„Powrót rozstrzelanej armii”

„Mjr Dekutowski po raz kolejny stanął na czele oddziału Żołnierzy Wyklętych, tym razem nie po to, żeby poprowadzić ich do walki, ale aby z tych dołów hańby, dołów śmierci, z Powązek wyprowadzić”. Zapis konferencji IPN na temat ekshumacji ciał w kwaterze Ł na Powązkach.
23.08.2013 10:57

Po pięćdziesięciu latach przemówiły – i będą mówić – miejsca zbrodni i okolice. Nie tylko lasu katyńskiego, ale także Charkowa i Miednoje, nowoodkrytych miejsc miejsc zbiorowych mogił jeńców Starobielska i Ostaszkowa. Zaczęły się nowe ekshumacje. (…)

(…) chcę cofnąć się o lat pięćdziesiąt. Gdy wspominam początek mrocznej nocy okupacyjnej, nazistowskiej i sowieckiej, znów przypominam sobie to ówczesne marzenie. Nas, pozostałych w Polsce pod podwójną okupacją, i ich – w obozach sowieckich, w tylu listach wyrażone: powrotu Armii do wolnego kraju. Nie mogę tamtego marzenia zapomnieć i stąd tytuł tej książki.

            Nie wrócili. Nie zgromadziły się tłumy i nie grała orkiestra. Ale oni idą przez naszą pamięć szeregami… Wraca Rozstrzelana Armia, z honorem, choć na tarczy historii. Więc stoję na baczność, wznosząc – zamiast triumfalnego – ten biedny łuk z papieru i świstków.

                                                                                   – Jacek Trznadel, Powrót rozstrzelanej armii

Tymi słowami Jacek Trznadel w 1994 r. wypowiadał się o powrocie Sprawy Katyńskiej. Po 1989 Polacy, jeszcze nieśmiało acz coraz swobodniej, mogli zacząć walczyć o prawdę na temat tamtej zbrodni. Po konferencji IPN z dnia 22.03.2013 nie sposób uniknąć wrażenia, że uczestniczymy w podobnym wydarzeniu. Z ojczystej ziemi, pracą rąk i serc, wydobywani są kolejni żołnierze z ok. 100 tysięcznej armii, która w latach 1944–1963 z bronią w ręku domagała się niepodległości dla Polski. Część z nich poległa na polu walki, reszta, mordowana strzałami w tył głowy metodą katyńską, legła w bezimiennych dołach.

            W lecie zeszłego roku, jamy pospiesznie kopane pod osłoną stalinowskiej nocy, zostały wreszcie otwarte. To niezwykłe, że podczas prac ekshumacyjnych 31.07.2012 roku w pobliżu rozległy się strzały. Były to salwy honorowe oddane nad urną prof. Janusza Kazimierza Zawodnego, jednego ze strażników pamięci o Katyniu, autora wielu publikacji na ten temat, w tym redaktora Pamiętników znalezionych w Katyniu. To symboliczna zmiana warty, przy innych grobach i w innych okolicznościach, ale w służbie tej samej idei. Oficerowie zamordowani „w Sowietach” zostawili po sobie listy i pamiętniki, skrzętnie chowane po zakamarkach odzieży. W domach rodzin Żołnierzy Wyklętych także przechowały się listy z więzień, świadectwa pragnienia powrotu do domów i tęsknoty za wolną Polską.

            Dzisiaj, niemal ćwierć wieku po odzyskaniu niepodległości, ziszcza się na naszych oczach marzenie zamordowanych, ich rodzin, i nas samych. Nawiązując jeszcze raz do tekstu Jacka Trznadla, na szczęście tym razem koniec będzie inny, bo jeszcze zgromadzą się tłumy, zagra orkiestra i stanie warta honorowa. A oni wrócą, już wracają.

            Prezentujemy państwu skrócony zapis konferencji, podczas której Prezes IPN Łukasz Kamiński, Pełnomocnik Prezesa IPN prof. Krzysztof Szwagrzyk i Sekretarz ROPWiM Andrzej Kunert przedstawili efekty identyfikacji kolejnych ofiar terroru komunistycznego lat 1944–1956 odnalezionych na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie. Biogramy wraz ze zdjęciami zidentyfikowanych żołnierzy zostały zamieszczone na stronie IPN pod adresem http://ipn.gov.pl/aktualnosci/2013/centrala/laczka

 

 

Słowa[1] z prezentacji prof. Krzysztofa Szwagrzyka, pełnomocnika prezesa IPN do spraw poszukiwań miejsc pochówku ofiar terroru komunistycznego: „Wielce szanowne rodziny ofiar komunizmu, szanowne Panie, szanowni Panowie, latem zeszłego roku, latem tego roku na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie mieliśmy honor prowadzić badania poszukiwawczo-ekshumacyjne ofiar komunizmu, które pogrzebano na Łączce. Warto przypomnieć, że dawny obszar Łączki był znacznie szerszy niż ten, który znamy dziś. Dziś pozostał tylko taki kwadrat, który widoczny jest na tej planszy [kwadrat 18x18 metrów ˜– E.K]. Tymczasem więźniowie chowani byli dalej, pod drogą asfaltową, która do niedawna przecinała dawną kwaterę „Ł” i ciągnęła się ta kwatera aż do muru kończącego Cmentarz Powązkowski w Warszawie. (…) Większość znalezionych szczątków znajdowała się w tym miejscu, gdzie przebiegała asfaltowa droga. Bez rozbiórki tej drogi nie moglibyśmy szczątków ofiar komunizmu wydobyć. Część znajdowała się także pod chodnikiem, który do niedawna tam przy „Łączce” się znajdował.

            Proszę Państwa, na tym obrazie chcielibyśmy zaprezentować te doły, z których szczątki udało nam się już zidentyfikować. (…)

            Pierwsza postać ˜– Władysław Borowiec. Jego szczątki znajdowały się w dole sześcioosobowym, w tym jednym wąskim dole udało się odnaleźć szczątki sześciu mężczyzn, tymi najgłębiej pochowanymi były szczątki Władysława Borowca. Gdzie znajdował się ten dół, proszę państwa? W miejscu, gdzie do niedawna stał symboliczny pomnik Stanisława Piwka. Ułożenie szczątków w tym dole pozwala nam wysnuć tezę, że mamy do czynienia nie z jednym pochówkiem, ale z dwoma. Były to prawdopodobnie dwie różne egzekucje, w jednej zginęło czterech, w drugiej zginęło dwóch mężczyzn. Obraz, który wyłaniał się po zdjęciu warstwy ziemi, był takim obrazem tragicznym. Tam na miejscu doszło do niezwykłego połączenia szczątków ofiar i nasi specjaliści włożyli niezwykle wiele wysiłku w to, żeby poszczególne szczątki mogły zostać wydobyte.  W niektórych przypadkach jednak musimy pamiętać, że to nie jest tak, że szczątki, które wydobywamy, są w komplecie. Rzadkością są sytuacje właśnie takie, kiedy mamy kompletny szkielet. nastąpiło zastosowanie katyńskiej metody uśmiercaniaCzaszka Władysława Borowca ˜– możemy powiedzieć, że w jego przypadku, tak jak we wszystkich pozostałych, nastąpiło zastosowanie katyńskiej metody uśmiercania, pojedynczy strzał oddany w potylicę skazańca.

            Henryk Borowy-Borowski – stracony 8 lutego 1951 roku. Proszę państwa, wiemy doskonale, kto tego dnia był stracony: mjr Zygmunt Szendzielarz, płk Olechnowicz i por. Lucjan Minkiewicz ps. „Wiktor”. Ta mogiła, gdzie udało się odnaleźć porucznika Borowskiego, to jest miejsce, gdzie jeszcze do niedawna przebiegała droga asfaltowa (…). Szczątki Henryka Borowskiego były pochowane najgłębiej, spośród tej całej czwórki jego szczątki był wrzucone jako pierwsze do zbiorowego dołu. Widzimy strzał wlotowy na potylicy, wylot nastąpił w okolicy twarzoczaszki.

            Hieronim Dekutowski ps. „Zapora” – od dłuższego czasu podejrzewaliśmy, że szczątki pana majora muszą się znajdować razem ze szczątkami tych, których zidentyfikowaliśmy już poprzednio – kpt. Łukasika „Rysia” oraz Tadeusza Pelaka ps. „Junak”. Tyle tylko, że to wewnętrzne przekonanie nie dawało podstaw do tego, żeby można publicznie ogłosić, że są to szczątki pana majora. Do tego potrzebne były dokładne badania genetyczne. Gdzie znajdowało się miejsce, gdzie w dole ukryto, jak widać takim niewielkim, ośmiu mężczyzn razem z mjr. „Zaporą”? Przy samym pomniku. Major „Zapora” został pochowany jako pierwszy, w związku z tym jego szczątki znajdowały się najgłębiej.Tego pomnika już nie ma, on zostanie odtworzony. Ale proszę zwrócić uwagę – zaledwie metr od tego pomnika, na końcu takiej ścieżki, którą wszystkie delegacje, które uczestniczyły w różnych uroczystościach tam na „Łączce”, musiały przejść. Major „Zapora” został pochowany jako pierwszy, w związku z tym jego szczątki znajdowały się najgłębiej. W naszej dokumentacji archeologicznej zostały oznaczone jako numer 16 G. (…) Stan zachowania szczątków pana majora, jak widać, jest taki jak większości, a więc co najmniej nie najlepszy. Kat który strzelał, oddał strzał w potylicę, oddał strzał pojedynczy. Widzimy, że nastąpiło to w takim okolicznościach, które moglibyśmy postarać się odtworzyć, a więc albo pan major miał zgiętą głowę, albo ten, który do niego strzelał, strzelał z wyższej wysokości, sponad ofiary. Być może musimy tutaj powrócić do znanej już opowieści o tym, że kat wprowadzał do piwnicy, stał wyżej i stąd ślady po wlocie kuli zawsze są takie specyficzne. Z identyfikacją pana majora mieliśmy wiele problemów. Wynikały one stąd, że chcieliśmy mieć całkowitą pewność, że są to szczątki pana majora. Ten materiał genetyczny, który posiadaliśmy wcześniej, od najbliższych, od rodzin, nie był materiałem, który dawał nam pewność stuprocentową. Po to, żebyśmy mogli mieć tę pewność, w tym roku udaliśmy się do Tarnobrzega, tam pobierany był materiał genetyczny z grobu rodziców pana majora. I dzisiaj to, że możemy państwu ogłosić to wielkie nazwisko wielkiego Polaka, jest wynikiem właśnie tych badań w Tarnobrzegu.kat wprowadzał do piwnicy, stał wyżej i stąd ślady po wlocie kuli zawsze są takie specyficzne.

            Zygfryd Kuliński – stracony w 1950 roku, pochowany w dole, gdzie było pięciu mężczyzn. (…) W tym dole doszło do takiej sytuacji, kiedy tych ludzi umieszczano bardzo blisko siebie, a to powodowało szereg ogromnych trudności, aby dopasować poszczególne szczątki do kolejnych osób. Także w tym przypadku kat strzelał w potylicę, oddał jeden strzał, wylot nastąpił w okolicy twarzoczaszki.

            Józef Łukaszewicz – (…) szczątki zostały umieszczone w dole, gdzie było sześciu mężczyzn. Co ciekawe, jest to zaledwie około półtora metra do dwóch, mniej więcej, od grobu pana majora Hieronima Dekutowskiego „Zapory”. Szczątki Józefa Łukaszewicza oznaczone są numerem A i znajdują się w takim oto ułożeniu na boku. Zwracam państwa uwagę także na nienaturalne ułożenie jego nóg oraz ramion. I w tym przypadku kat strzelał w potylicę, otwór wylotowy znajdował się w okolicy twarzoczaszki.

            Henryk Pawłowski – został znaleziony w miejscu, które znajduje się blisko (…) pomnika. W tym dole udało się odnaleźć trzech mężczyzn. Jeden z nich to Henryk Pawłowski. Na zdjęciu możemy zobaczyć szczątki i czaszkę, ułożenie szkieletu. Także w tym przypadku ta sama metoda uśmiercania.

            Zygmunt Szendzielarz ps. „Łupaszka” –  [komentarz do zdjęcia przedstawiającego południowo-zachodni róg terenu prac – E.K.] Wszyscy doskonale znamy to miejsce, rok temu, tam na asfalcie wszyscy zgromadziliśmy się po to, żeby uroczyście wyprowadzić szczątki naszych bohaterów. Kiedy przeglądałem te zdjęcia, uświadomiłem sobie, że wszyscy byliśmy tak jakby przed tą mogiłą mjr. Zygmunta Szendzielarza i jego kolegów. (…) Dziś, kiedy patrzymy na obraz rozebranej drogi, możemy powiedzieć, że jest to ten właśnie obszar. Major Zygmunt Szendzielarz „Łupaszka” został pochowany jako ostatni. Został oznaczony przez nas numerem 144, był najwyżej. Oto jego szczątki, mamy tutaj czaszkę i ułożenie, ułożenie, które nie budzi najmniejszych wątpliwości. Majora „Łupaszkę” wrzucono do dołu twarzą do ziemiMajora „Łupaszkę” wrzucono do dołu twarzą do ziemi, o czym świadczy ułożenie szkieletu. Szczątki, które udało się odnaleźć, jak widać, też nie są kompletne. W tym przypadku kat oddał strzał bardzo wysoko, biorąc pod uwagę, że major miał 179 cm wzrostu, w takim razie musiał rzeczywiście być znacznie niżej, poniżej kata, skoro otwór wlotowy znajdował się w tym miejscu, a otwór wylotowy w okolicy twarzoczaszki. Proszę zwrócić uwagę, w którym to jest miejscu, mamy tutaj prawą stronę czoła. Do niedawna… nadal jeszcze istnieje pomnik symboliczny majora „Łupaszki” na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie. Już wkrótce ta sytuacja ulegnie zmianie.

            Wacław Walicki – kolejny oficer Okręgu Wileńskiego AK. Jego szczątki udało się odnaleźć [w okolicy pomnika J. Jętkiewicza]. Dzisiaj pomnik Jerzego Jętkiewicza ciągle jest na „Łączce”, a my wiemy, że przy tym pomniku, pod tym pomnikiem, obok tego pomnika pochowanych jest czterech, pięciu różnych mężczyzn, straconych zresztą w różnym czasie. Szczątki Wacława Walickiego – otwór wylotowy po kuli, widać jak bardzo zniszczona była jego czaszka.

            Ryszard Widelski – ostatnia ze zidentyfikowanych ofiar. Pochowany w tym samym dole, który państwu już wcześniej prezentowałem. Jest to dół, gdzie pochowano także Henryka Pawłowskiego. (…) Otwór po kuli – znowu potylica.

            I proszę państwa, dziś, poza nazwiskami ludzi, których państwo już poznaliście, tych dziewięciu, możemy także państwu powiedzieć, że wiemy już także, czyje szczątki rok temu jako pierwsze zostały wyniesione z „Łączki”. Wtedy nie wiedzieliśmy jeszcze, trumienek było sto kilkanaście, one miały swoje numery, a my nie znaliśmy tożsamości żadnej z tych ofiar. Ale teraz, przygotowując tę prezentację dla państwa, kiedy zrobiliśmy analizę poszczególnych numerów, wiemy już, że człowiekiem, którego szczątki zostały wyniesione jako pierwsze z „Łączki”, był major Hieronim Dekutowski „Zapora”. Możemy powiedzieć, że w sposób wręcz symboliczny, major „Zapora” po raz kolejny stanął na czele oddziału Żołnierzy Wyklętych, tym razem nie po to, żeby poprowadzić ich do walki, ale aby z tych dołów hańby, dołów śmierci, z Powązek wyprowadzić.

            Na koniec kilka informacji podsumowujących. W zespole, któremu z tego miejsca chciałbym serdecznie podziękować, i członkom zespołu, i wolontariuszom, wszystkim tym, którzy nam w różny sposób pomagali, pracuje 20 specjalistów. Materiał porównawczy mamy od ponad 300 osób. W ciągu tych 11 miesięcy udało się sprofilować już ponad 100 profili genetycznych. W tej chwili 16 osób odzyskało swoje imiona, nazwiska, twarze. Mam nadzieję, że jeszcze w tym roku będziemy mogli państwu przedstawić kolejnych tych, których starano się z naszej pamięci wymazać. Dziękuję serdecznie”.

 

 

            Po zakończeniu prezentacji nastąpiła uroczystość wręczenia not identyfikacyjnych rodzinom ofiar. Następnie oddano głos tym z nich, które chciały złożyć podziękowania i podzielić się swoimi doświadczeniami.

 

 

Pani Krystyna Frąszczak, siostrzenica mjr. Hieronima Dekutowskiego „Zapory”: „(…) padło tutaj wiele wspaniałych słów. Pan minister wymieniał instytucje, które po prostu realizowały ten wspaniały program, za który należy podziękować, ale ja chciałabym podziękować ludziom. Ludziom, których spotkałam podczas tych ostatnich miesięcy, bez których pasji, determinacji i zaangażowania, żadne instytucje nie byłyby ruszone. Pieniądze, decyzje urzędowe to jedna sprawa… a wielkie, wielkie dzięki ludziom, którzy są w to wszystko zaangażowani nie tylko swoją pracą, ale także sercem. Poznałam Pana profesora Szwagrzyka, Pana doktora Ossowskiego, który był w Tarnobrzegu, pracowników Uniwersytetu Szczecińskiego ˜– im należą się wielkie podziękowania. Dziękuję bardzo”.

 

Siostrzenica Zygfryda Kulińskiego: „Chciałabym w imieniu rodzin, naszej i myślę, że wszystkich, bardzo podziękować wszystkim wolontariuszom, którzy pomagali przy ekshumacjach, wszystkim archeologom, temu zespołowi młodych ludzi, którzy naprawdę włożyli wielki wysiłek, którzy zrobili wszystko, abyśmy dzisiaj mogli poznawać nazwiska kolejnych ofiar. Ci ludzie, których może nie widzimy w telewizji, których nazwisk nie znamy, ale oni wszyscy, archeolodzy, antropolodzy, medycy sądowi, wszystkim jeszcze raz w imieniu rodzin bardzo serdecznie chciałabym podziękować. Dziękuję bardzo”.

 

Wnuczka Władysława Borowca: „Moja mama niestety nie mogła tu być, ponieważ 10 miesięcy temu, miesiąc po pobraniu materiału genetycznego zmarła, i ja jako najbliższy członek rodziny przyjechałam odebrać ten zaszczytny dokument. Moja mama niestety nie mogła tu być, ponieważ 10 miesięcy temu, miesiąc po pobraniu materiału genetycznego zmarłaChciałam serdecznie podziękować, również przede wszystkim ludziom, za pasję, za zaangażowanie oraz dążenie do celu nawet przez 20 lat. Chciałam również podziękować nie tylko za identyfikacje i wszystkie prace, które do tego doprowadziły, ale również za postawienie pomnika, bo dzięki temu ja 3 lata temu odszukałam pierwszy raz imię i nazwisko mojego dziadka w internecie. Serdecznie dziękuję. Cieszę się, że żyję w takim kraju, który upomina się o swoich obywateli. Dziękuję bardzo”.

 

Edwin Kaniuk

 

Redakcja Portalu dziękuje panu Edwinowi Kaniukowi za trud włożony w utrwalenie przełomowej dla polskiej pamięci konferencji Instytutu Pamięci Narodowej.



[1]    Tekst zredagowany na podstawie nagrania audio.

 


Ostatnie wiadomości z tego działu

Głos starego wyborcy z myślą o młodszych

Prof. Nowak: Pracujmy nad tym, by zwolenników niepodległości przybywało

Prof. Nowak podsumowuje 2017 rok: właściciele III RP nareszcie odsuwani od władzy

prof. Nowak: Przypomnienie samego 1918 roku nie wystarcza, by zrozumieć czym jest niepodległość

Komentarze (4)
Twój nick:
Kod z obrazka:


Iskra z Podlasia
04.10.2013 21:38
Dalsze prace są niezbędne jeśli nie starczy pieniążków ludzie którym ten temat leży na sercu złożą się na tak szczytny cel.. Cała ekipa pr. Swagrzyka to wspaniali ludzie oby było takich więcej - dziękuję za tak wielki wkład ich pracy i to nie tylko na Łączce ale w całej Polsce.
leszko
24.09.2013 18:28
Chwała bohaterom! Cześć ich pamięci!
brzoza
23.08.2013 13:42
nie wiedziałam, ze pan Szwagrzyk jest takim twardym gościem, oby więcej takich - tylko na właściwych stanowiskach!
aur
23.08.2013 11:39
dziękuję

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy. Wszystkie opinie są własnością piszących. Ponadto redakcja zastrzega sobie prawo do kasowania komentarzy wulgarnych lub nawołujących do nienawiści.

Wyszukiwarka

Reklama

Facebook


Wszystkie teksty zamieszczone na stronie są własnością Portalu ARCANA lub też autorów, którzy podpisani są pod artykułem.
Redakcja Portalu ARCANA zgadza się na przedruk zamieszczonych materiałów tylko pod warunkiem zamieszczenia informacji o źródle.
Nowa odsłona Portalu ARCANA powstała dzięki wsparciu Fundacji Banku Zachodniego WBK.