Polska wobec wojny na Wschodzie

Rozmieszczenie naszych sił zbrojnych na terytorium kraju nie zmieniło się w zasadzie od czasów Układu Warszawskiego.
05.06.2015 12:44

Gdy półtora roku temu, w chłodny listopadowy wieczór 2013 r. buciory rozszalałego „Berkutu” zdeptały pokojową proeuropejską manifestację studentów na kijowskim Placu Niepodległości, mało kto spodziewał się, że rozpoczyna się największy konflikt polityczny w Europie od czasów wojny na Bałkanach. Dziś, na wschodzie Ukrainy spada nowa „żelazna kurtyna”, a ukształtowany po rozpadzie Związku Sowieckiego względny ład europejski idzie w rozsypkę. Pod znakiem zapytania stoi także stan polskiego bezpieczeństwa. Nigdy nie dowiemy się, cóż takiego pomyślał sobie Władimir Władimirowicz Putin, gdy w pierwszych dniach grudnia 2013 r. obserwował niepodległościowy protest wzbierający na Majdanie. Na pewno już wtedy liczył się z koniecznością reakcji. Być może obliczał już siły potrzebne do zaanektowania Krymu. Zapewne już wtedy uruchamiał „śpiochów” i wysyłał agentów mających zahamować „erupcję faszyzmu” jak określały proeuropejski protest kremlowskie media. Gdy dwa miesiące później ulicą Instytucką wymaszerowała „Niebiańska Sotnia”, gdy ofiarę życia złożyli Ukraińcy ze wschodu i zachodu, wreszcie, gdy do Rosji uciekł znienawidzony Wiktor Janukowycz pewnym było, że do status quo nie ma powrotu. Rewolucja Godności zwyciężyła. Jak to jednak już z rewolucjami bywa, nie zakończyło to kryzysu? Prezydent Rosji i jego świta ani myśleli oddać Ukrainy bez walki. Bo o tym, że wówczas i wciąż uznają ją za swoją własność nie trzeba nikogo przekonywać. W chwili, gdy piszę te słowa (13 kwietnia 2015) mija dokładnie rok od rozpoczę- cia Operacji Antyterrorystycznej (ATO), jak ukraińskie władze nazwały działania przeciwko prorosyjskim separatystom i wspierającej ich rosyjskiej armii. Bilans tego roku jest przerażający. Wg danych Organizacji Narodów Zjednoczonych w tym czasie życie straciło około 6 tysięcy ludzi. Setki tysięcy zostało zmuszonych do opuszczenia swych domów. Olbrzymia część okupowanego przez terrorystów Donbasu jest zrujnowana, a scenariusze pisane przez analityków wyglądają niepokojąco.122_arcana_1081

– Putin musi pójść dalej, dalsza rosyjska ofensywa jest nieuchronna – uważają analitycy amerykańskiej agencji wywiadowczej Stratford, uznawanej za „cień CIA”. Ich zdaniem Rosja musi zaatakować przynajmniej południowo-wschodnie rejony Ukrainy, tak by poprzez miasta Mariupol i Berdiańsk uzyskać połączenie z zaanektowanym przed rokiem półwyspem krymskim. Pozwoli jej to na swobodny przepływ wojsk i towarów pomiędzy Rosją, zbuntowanymi obwodami – donieckim i ługańskim (tzw. „republiki ludowe”) oraz właśnie półwyspem, który oprócz połączenia promowego w cieśninie kerczeńskiej jest odcięty od świata. To scenariusz najłagodniejszy, ale i najbardziej prawdopodobny. W pozostałych Rosja zajmuje całą linię brzegową z Morzem Czarnym, a wojska Federacji docierają aż do Naddniestrza, które od dawna jest regionalnym rozsadnikiem separatyzmu. Trzeci scenariusz to operacja w pełnej skali, skutkująca okupacją połowy Ukrainy – od wschodniej granicy, aż do linii Dniepru. Prognoza równie złowroga, co na szczęście nierealna, bo niesamowicie kosztowna i ryzykowna.Trzeci scenariusz to operacja w pełnej skali, skutkująca okupacją połowy Ukrainy – od wschodniej granicy, aż do linii Dniepru. Prognoza równie złowroga, co na szczęście nierealna, bo niesamowicie kosztowna i ryzykowna  Z oczywistych względów Kreml nie pozycjonuje się bowiem jako strona konfliktu, zapewniając, że żołnierzy rosyjskich nie ma na terenie Ukrainy, a jeśli są to na urlopie. Długi musi być ów urlop, skoro stałą obecność wojsk rosyjskich w Donbasie potwierdzają codzienne doniesienia mediów i organizacji takich jak OBWE. Co jednak istotne, takie zachowanie Putina pozwala Rosji cynicznie przedstawiać się jako rozjemca, który wysyła w rejon konfliktu pomoc humanitarną i poza tym nie ma wpływu na los zdarzeń. Jednocześnie w całej Europie trwają działania propagandowo-dywersyjne Kremla, który stara się rozbić jedność zarówno Unii Europejskiej, jak i NATO. Ze sporym sukcesem. Niemcy i Francja w kolejnych, prowadzonych na Białorusi rozmowach, pertraktują z Rosją nad krwawiącą Ukrainą, osiągając sukcesy jedynie w postaci chwilowych zatrzymań działań wojennych przez Moskwę i wspieranych przez nią siepaczy. Wielka Brytania i Stany Zjednoczone dostrzegają konieczność bardziej zdecydowanych działań, a to dozbrajając państwa bałtyckie, a to szkoląc ukraińskich wojskowych. Państwa Bałtyckie drżąc w obawie o własne bezpieczeństwo przywracają pobór do wojska (Litwa) lub apelują do NATO o stałą udział wojsk (Estonia). Są też kraje stale flirtujące z Rosją, jak wyklęte przez Brukselę Węgry czy Grecja, której nowo wybrany rząd (Syriza) już zapowiada przeorientowanie się na Moskwę, licząc zapewne w zamian na strumień pieniędzy. A Rosja ani myśli się zatrzymać. Jest biedna, głodna i zła, ale przypomina bardziej zaszczutego drapieżnika niż dogorywającą zwierzynę łowną. Spadające ceny ropy uszczupliły i tak już nadwątlone wydatkami na zbrojenia budżet i rezerwy. Pomimo to przeciętny Rosjanin popiera kierunek polityki, którą wraz z kolegami z KGB prowadzi Władimir Putin. Ta polityka to „cała naprzód” w kierunku odbudowania imperialnej pozycji Moskwy.zajrzyjdoksiegarni_120 W obecnej chwili trwa (od)budowa „Russkiego Miru” – „Ruskiego Świata” – hybrydy rzekomej potęgi Związku Sowieckiego z neoimperialnymi wyobrażeniami, przyprawionego błogosławieństwem patriarchatu cerkwi moskiewskiej. Ukraina jest tu istotna, wszak jest ona częścią Świętej Rusi – obszaru Ukrainy, Rosji i Białorusi. Dla Moskwy to nie do pomyślenia, by Kijów (lub ktokolwiek inny) postanowił się z „Russkiego świata” wypisać. Matka Rosja z ojcem Putinem jest obrończynią cywilizacyjnych wartości „Russkiego Świata”, wartości na których zbudowany jest wschód i będzie ich bronić, czy się komuś to podoba, czy nie. Jak na tym tle wygląda Polska i jej przygotowanie do ewentualnego zagrożenia a to destabilizacją, a to wojną hybrydową, wreszcie wypowiadanym po ciuchu, ale branym pod uwagę scenariuszem – inwazją na nasz kraj? Przyjrzyjmy się więc czterem filarom obronności, na których powinna opierać się strategia obrony: armii, obronie terytorialnej, zaangażowaniu społeczeństwa oraz służbom specjalnym.

Armia ze Stadionu Narodowego

 – Polska armia jest niedostosowana do działań obronnych. To armia formowana pod działania ekspedycyjne, które zresztą wykonywała całkiem skutecznie. W lotnictwie jest lepiej, marynarki nie ma – przyznaje w rozmowie z „Arcanami” Paweł Wasążnik, Komendant Główny Związku Strzeleckiego Rzeczypospolitej. Potwierdzają to również najnowsze publikacje ekspertów: – Rozmieszczenie naszych sił zbrojnych na terytorium kraju nie zmieniło się w zasadzie od czasów Układu Warszawskiego. Zostało kiedyś dokonane pod dyktando obcego mocarstwa (ZSRR), które w ten sposób zamierzało wykorzystać nasz kraj i nasze siły zbrojne do realizacji swoich planów podboju Europy Zachodniej. Dzisiaj nasza wschodnia granica pozbawiona jest prawie zupełnie ochrony i obrony. Nieliczne jednostki rozmieszczone na wschodzie są jednocześnie najsłabiej ukompletowane i prawdopodobnie najsłabiej wyszkolone Nieliczne jednostki rozmieszczone na wschodzie są jednocześnie najsłabiej ukompletowane i prawdopodobnie najsłabiej wyszkolone. Błędne rozmieszczenie sił powoduje z jednej strony problemy z ich szybkim przegrupowaniem w sytuacji zagrożenia (około 700 km). A co gorsze, skutkuje brakiem znajomości terenu przez oficerów i żołnierzy przybyłych z drugiego końca Polski oraz lokalnych uwarunkowań, co pozbawia nasze siły zbrojne podstawowego atutu każdej armii broniącej terytorium własnego państwa, w postaci wykorzystania w walce taktycznych i operacyjnych właściwości własnego terenu – czytamy w analizie doktora Grzegorza Kwaśniaka.

(...)

Wojciech Mucha

Opublikowaliśmy fragment tekstu Wojciecha Muchy. Cała analiza jest dostępna w 122 numerze Dwumiesięcznika ARCANA. Kliknij TUTAJ.


Ostatnie wiadomości z tego działu

Dzwoni Macierewicz do komisji wyborczej… czyli o działalności niepodległościowej w latach 70-tych.

Prof. Andrzej Nowak: Lekcja historii. Wspomnienie o Richardzie Pipesie (1923-2018)

ARCANA nagrodzone przez MSZ!

Historia marksizmu i Conrad – ARCANA 135 już w księgarniach!

Komentarze (0)
Twój nick:
Kod z obrazka:



Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy. Wszystkie opinie są własnością piszących. Ponadto redakcja zastrzega sobie prawo do kasowania komentarzy wulgarnych lub nawołujących do nienawiści.

Wyszukiwarka

Facebook


Wszystkie teksty zamieszczone na stronie są własnością Portalu ARCANA lub też autorów, którzy podpisani są pod artykułem.
Redakcja Portalu ARCANA zgadza się na przedruk zamieszczonych materiałów tylko pod warunkiem zamieszczenia informacji o źródle.
Nowa odsłona Portalu ARCANA powstała dzięki wsparciu Fundacji Banku Zachodniego WBK.