Osiecki: Władze Armenii używają konfliktu o Górski Karabach jako straszaka do rozwiązywania sporów w polityce wewnętrznej

Eskalację konfliktu o Górski Karabach komentuje dla Portalu ARCANA Jakub Osiecki, doktorant UPJP II, stypendysta Polskiej Akademii Umiejętności na Państwowym Uniwersytecie w Erywaniu.

17.01.2011 16:05

portal.arcana.pl: Jak wyglądają współczesne stosunki rosyjsko-armeńskie? W jakim kierunku zmierzają?

Jakub Osiecki: Od momentu zakończenia konfliktu (zawieszenia broni) o Górski Karabach w roku 1994 stosunki Federacji Rosyjskiej i Armenii są stabilne i ogólnie rzecz biorąc – przyjacielskie. Także w trakcie samej wojny o tę ormiańską enklawę na terenie Azerbejdżanu Rosjanie wspierali „logistycznie” armię Górskiego Karabachu, czyli Ormian. W ciągu ostatnich 30 lat – od czasu upadku ZSSR – Armenia stara się partycypować we wszystkich projektach militarnych Kremla i nie zawieść przyjaciół z północy.

Historycznie (tj. mniej więcej od początku XIX wieku) Armenia i Rosja ze względu na różnego rodzaju uwarunkowania (polityczne, religijne, społeczne) również pozostawały w przyjazny stosunkach. Rosja stała się w pewnym stopniu wyzwolicielką dla Ormian z pod jarzma perskiego i tureckiego, choć oczywiście kosztem inkorporacji terenów zamieszkałych przez nich na rzecz Imperium Rosyjskiego. Rok 1915 i tureckie ludobójstwo dokonane na narodzie ormiańskim tylko potwierdziły status quo w tym regionie. Ormiańskie elity, choć niejednoznacznie, uznały Rosję za jedynego wiernego sojusznika na Kaukazie Południowym. Po krótkim okresie niepodległości i niezależności Armenii w latach 1918-1920, kraj ten znów znalazł się w strefie wpływów Moskwy. W obliczu zagrożenia tureckiego i maszerującej od Baku do Erywania Armii Czerwonej Ormianie „dobrowolnie” przyłączyli się do wspólnoty bratnich narodów.

Gdy w połowie lat 80-tych powstawał Ruch Karabaski nikt z Ormian nie chciał upadku ZSSR ani nawet nie marzył o przeciwstawieniu się Rosjanom – wspomina prof. Manukyan. Dla Armenii najważniejsza była wówczas kwestia przyłączenia do macierzy ormiańskiej enklawy w Azerbejdżanie – podkreśla dalej.

Podobno wówczas na terenie historycznego Arcachu – tak Ormianie nazywają Górski Karabach – mieszkało około 75% Ormian. Podobne dane mamy z 1920 roku, gdy rozpoczynano proces sowietyzacji Karabachu. Wówczas agenci azerskiego GPU i CzK (wywiadu wojskowego i służby bezpieczeństwa - przyp. red.) prosili Erywań o aktywistów ormiańsko-języcznych, gdyż tzw. Kaukaskich Tatarów, czy Turków, jak wówczas nazywano Azerów, było niewielu na tych terenach.

Upadek ZSSR umożliwił eskalację małych konfliktów do poziomu wojen międzypaństwowych i tym samym walka o tereny sporne pomiędzy Azerbejdżanem i Armenią nabrała nowego, oficjalnego, „globalnego” charakteru. Rosjanie w tej wojnie, jak wspominają sami dowódcy ormiańscy, zachowali się lojalnie, sprzedając broń i sprzęt wojskowy zarówno Azerom jak i Ormianom.

Plakat organizacji ASALA. U góry napis - Oni poświęcili się dla nasDziś Armenia w zasadzie jest zakładniczką swojej własnej polityki. Nowe armeńskie elity polityczne (armeńskie w tym znaczeniu oznacza wywodzące się z terenów Republiki Armenia) w osobie Roberta Koczarjana (były prezydent), Serża Sarkisjana (obecny prezydent), Tigrana Sarkisjana (premier) skoncentrowały się na współpracy z Rosją w wymiarze ekonomicznym, społecznym i wojskowym – i w Rosji upatrują jedynego sojusznika. Potwierdzeniem tych postaw były wizyty wzajemne prezydentów obu państw: Rosji i Armenii na przełomie sierpnia i września 2010. Ustalono m.in. iż wojska rosyjskie pozostaną na terytorium Armenii (w bazie wojskowej w Gjumri) do roku 2044 oraz potwierdzono wcześniejsze porozumienia militarne. Najważniejsze dotyczyło ochrony granic Republiki Armenii (z Turcją, Iranem) i obecności rosyjskich żołnierzy w strefach przygranicznych Armenii. Obecnie w jednostkach wojsk ochrony pogranicza Armenii służą głównie Rosjanie – należy uczciwie jednak dodać, iż w sztabie oficerskim przeważają Ormianie. W październiku 2010 r. sprawą zajął się parlament armeński – posłowie domagali się ustawy, która gwarantowałby stały parytet ormańsko-rosyjski w tego typu wojskach.

portal.arcana.pl: Czy Armenia poszukuje innych niż Rosja partnerów do realizacji własnej polityki zagranicznej? Jakie są główne cele tej polityki?

J.O.: Dziś Armenia (jako indywidualny podmiot) pozostaje poza układami w światowej polityce. Erywań, silnie związany z Federacją Rosyjską, nie prowadzi niezależnej polityki zagranicznej. Zarówno kwestia uregulowania relacji turecko-ormiańskich (otwarcie granicy pomiędzy tymi państwami) a także wzmocnienie relacji ekonomicznych Armenii i Iranu są omawiane głównie w Moskwie i to tam zapadają najważniejsze dla Ormian decyzje.

Można odnieść wrażenie, że celem Armenii w ciągu najbliższych kilku lat będzie jak najszybsze zakończenie sporu z Turcją i Azerbejdżanem oraz normalizacja relacji w tym układzie. Ponadto, jak się przypuszcza, otwarcie granicy pomiędzy Armenią i Turcją dałoby Ormianom możliwość nowego impulsu ekonomicznego w zastanej gospodarce.

Nic bardziej mylnego. Skorumpowane władze Armenii używają konfliktu o Karabach jako straszaka do rozwiązywania sporów w polityce wewnętrznej państwa. Brak reform w służbie zdrowia czy finansach publicznych jest warunkowane wydatkami na braci Ormian z Karabachu. Wszelkie demokratyczne zmiany w tym kraju także wydają się mało prawdopodobne, gdyż zmiana u szczytów władz może doprowadzić do destabilizacji, co jak się przypuszcza mogą natychmiastowo wykorzystać Azerowie. I tak spirala strachu nakręca się już od ponad 15 lat – podkreśla były premier Armenii Hrant Bagratian.

Tylko w samym Erywaniu rosyjskie jednostki wojskowe znajdują się w wielu dzielnicachportal.arcana.pl: Jaka panuje w Armenii atmosfera w związku z kolejną eskalacją konfliktu z Azerbejdżanem?

J.O.: W rzeczywistości spór z Azerbejdżanem jest na tym samym poziomie od wielu lat a zagrożenie lansowane przez media nie ma żadnego potwierdzenia w rzeczywistości. Rocznie przy okazji pełnienia służby wartowniczej ginie w regionach przygranicznych około 10 żołnierzy zarówno z jednej, jaki i drugie strony barykady – najczęściej są oni pod wpływem alkoholu.  

Gdyby zapytać przeciętnego mieszkańca Erywania czy odczuwa niebezpieczeństwo ze strony Azerbejdżanu, odpowiedziałby, że nie. Moi koledzy ze studiów pytani o wojnę z Azerami odpowiadają, że dopóki Rosja jest naszym przyjacielem nic w kwestii Górskiego Karabachu się nie zmieni. Moskwa potrzebuje tego „potencjalnego” konfliktu by wpływać na nasz region. Azerowie sprzedają ropę BP i dlatego Moskwa trzyma z nami – zaznaczają.

 

 

(SJ)


Ostatnie wiadomości z tego działu

Głos starego wyborcy z myślą o młodszych

Prof. Nowak: Pracujmy nad tym, by zwolenników niepodległości przybywało

Prof. Nowak podsumowuje 2017 rok: właściciele III RP nareszcie odsuwani od władzy

prof. Nowak: Przypomnienie samego 1918 roku nie wystarcza, by zrozumieć czym jest niepodległość

Komentarze (1)
Twój nick:
Kod z obrazka:


A.
17.01.2011 11:37

Metoda znana od co najmniej 2500 lat, nihil novi sub sole.


Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy. Wszystkie opinie są własnością piszących. Ponadto redakcja zastrzega sobie prawo do kasowania komentarzy wulgarnych lub nawołujących do nienawiści.

Wyszukiwarka

Facebook


Wszystkie teksty zamieszczone na stronie są własnością Portalu ARCANA lub też autorów, którzy podpisani są pod artykułem.
Redakcja Portalu ARCANA zgadza się na przedruk zamieszczonych materiałów tylko pod warunkiem zamieszczenia informacji o źródle.
Nowa odsłona Portalu ARCANA powstała dzięki wsparciu Fundacji Banku Zachodniego WBK.