Ojciec założyciel III RP na służbie u cara?

Jeszcze nie ostygły szczątki rządowego Tupolewa, jeszcze ciała ofiar nie wróciły do Polski, gdy Adam Michnik znał już całą prawdę o tragedii smoleńskiej. W wywiadzie dla Radia Echo Moskwy z 12 kwietnia 2010 r. redaktor naczelny Gazety Wyborczej oznajmił, że jedynie „absolutni durnie” mogą myśleć o jakiejkolwiek winie strony rosyjskiej. A to tylko jeden z wielu przykładów walki dziennikarzy „Wyborczej” z „ludźmi z ogrodu zoologicznego i szaleńczym kompleksem antyrosyjskim”.

26.04.2011 8:32

Aby przekonać się o specyficznym stosunku środowiska Adama Michnika do tragedii narodowej, wystarczy prześledzić wypowiedzi dziennikarzy „Wyborczej” dla rosyjskich mediów na przestrzeni ostatniego roku.

W audycji Radia Echo Moskwy z 12 kwietnia 2010 r. Adam Michnik, komentując okres żałoby w Polsce, użył wielu wzruszających i podniosłych słów, dotyczących tragicznie zmarłego prezydenta. Dla rosyjskiego słuchacza, niezaznajomionego z polskimi realiami, mogły brzmieć one wiarygodnie. Michnik tak mówił o prezydencie: „szanowałem go jako patriotę, jako mądrego, inteligentnego człowieka, który pragnie wszystkiego, co najlepsze dla swojej ojczyzny, dla społeczeństwa”. Dalsze wypowiedzi redaktora naczelnego „Wyborczej” wpadają jednak w odmienny ton. Lech Kaczyński podczas publicznych obchodów rocznicy rozpoczęcia II wojny światowej na Westerplatte 1 września 2009 r. wyraźnie powiedział, że zbrodnia katyńska stanowi rezultat rosyjskiego szowinizmu. Adam Michnik najwyraźniej nie pamiętał (a może nie chciał pamiętać?) słów polskiego prezydenta, twierdząc, że Kaczyński winą za Katyń obarczał rosyjskie społeczeństwo (sic!). Ale to jeszcze nic. Gdy wrak Tupolewa jeszcze dymił, naczelny „Wyborczej” znał już całą prawdę o katastrofie. „Nikt oprócz absolutnych durniów nie może znaleźć żadnej winy ani państwa, ani społeczeństwa rosyjskiego. To po prostu nieszczęście” – mówił. Czyżby już wtedy rozpoczynała się budowa polsko-rosyjskiego pojednania, z którego wyłączeni mieli być „absolutni durnie”? Dziś już wiemy, że gdy Michnik wypowiadał te słowa rosyjskie służby rozpoczęły już niszczenie wraku Tupolewa. Wówczas też pod ambasadą polską w Moskwie płonęły setki zniczy przynoszonych przez zwykłych Rosjan.

Warto zwrócić również uwagę na wywiad Adama Michnika dla Rossijskiej Gazety z dnia 22 czerwca 2010 r., w którym redaktor mówił: „Jarosław Kaczyński zwrócił się z orędziem do Rosjan. I to nie było najgorsze. Ale część jego elektoratu próbowała zrzucić winę za wydarzenia pod Smoleńskiem na stronę rosyjską. Jeśli byłyby jakieś racjonalne podstawy do takiego stwierdzania, byłbym pierwszym, który o tym mówi. Ale żadnych podstaw dla tego nie ma, raczej na odwrót – zobaczyliśmy wówczas gest dobrej woli ze strony rosyjskich władz”. Gdy Michnik wypowiadał te słowa, polski wrak leżał i niszczał nieprzykryty nawet brezentem, a przypadkowi ludzie znajdowali na miejscu katastrofy fragmenty ciał ofiar i przyrządy sterownicze Tupolewa.

Polski opozycjonista, dysydent i demokrata w jednej osobie, zachwala porządki w rzekomo europeizującej się Rosji. Michnik wykorzystuje swoją niewątpliwą reputację dla usprawiedliwienia działań reżimu Władimira Putina. Jak można to pogodzić z faktami, takimi jak zabójstwo Politkowskiej, Litwinienki, procesy polityczne? Okazuje się, że naczelnego „Wyborczej” stać na sprzeciw, wobec rządzących obecną Rosją. Adam Michnik 10 września 2010 r. skrytykował Władimira Putina za jego postawę w procesie Michaiła Chodorkowskiego mówiąc, że: „zaufanie do władzy rosyjskiej zależy od losu Chodorkowskiego”. Tyle tylko, że wypowiedź ta miała miejsce zaraz po posiedzeniu Klubu Waldajskiego (z udziałem m.in. Władimira Putina), w którym naczelny „Wyborczej” wziął udział. Redaktor sam wspominał, że zrobił to wbrew radom swoich moskiewskich przyjaciół, obawiających się, że w ten sposób Michnik przyczyni się do legitymizacji putinowskiego reżimu. Pozostaje więc zapytać z jakich pobudek w przypadku Adama Michnika wynika krytyka pewnych „porządków” panujących w Federacji Rosyjskiej?

Podobnie dwuznaczny może się wydawać wywiad Michnika dla Komsomolskiej Prawdy z 11 kwietnia 2011 r. Naczelny „Wyborczej” określił tam polską prawicę i jej zwolenników, mianem „ludzi z ogrodu zoologicznego, z szaleńczym kompleksem antyrosyjskim”. Choć naczelny „Wyborczej” oświadczył, że boi się tradycji rosyjskiego imperium, to nie przeszkodziło mu to zupełnie dyskredytować tych, którzy głośno o niej przypominają. Choć zadeklarował, że walczy z mitem „wyzwolenia” uczynił to w gazecie, która publikuje artykuły zrzucające na Niemców odpowiedzialność za mord w Katyniu.

Adam Michnik ma też swoich pomocników. Wschodni korespondenci „Wyborczej” również przyczyniają się dla uwiarygodnienia śledztwa smoleńskiego. Oczywiście są zauważalne między nimi pewne różnice. Komentowanie wypowiedzi Marcina Wojciechowskiego wydaje się być pozbawione jakiegokolwiek sensu. Wystarczy wspomnieć, że korespondent „Wyborczej” przekonywał w Radiu Echo Moskwy, że „raport MAK wydaje się być dość obiektywnym i szczegółowym”. Ciekawe jest też, że Wojciechowski chwaląc „modernizującą” się Rosję, zupełnie zapomniał jak straszył Polaków rosyjskim ekspansjonizmem broniąc Rajdu im. Stepana Bandery w sierpniu 2009 r. Drugi ze wschodnich korespondentów „Wyborczej” Wacław Radziwinowicz, próbuje czasem nieśmiało bronić polskich interesów w kwestiach polityki obronnej i historycznej. Przykro jest słuchać, gdy przyjaźnie nastawiony dziennikarz „Wyborczej”, próbuje odpowiedzieć na kłamstwo o unicestwieniu przez Polaków 20 tysięcy czerwonoarmistów w 1920 roku, a próby te spalają na panewce. Nie jest on w stanie dokończyć myśli, gdyż jego rosyjski towarzysz postanawia przerwać rozmowę i podziękować słuchaczom za uwagę. „Rosja nie szanuje słabych” – ta fraza niczym memento dźwięczy w głowie, gdy obserwujemy nieskuteczne próby przypodobania się dziennikarzy „Wyborczej” wschodniemu sąsiadowi.

Zbigniew Herbert powiedział, że „Michnik to człowiek złej woli, kłamca, oszust intelektualny”. Słynny rosyjski intelektualista Iosif Brodski mówił z kolei, że „Adam Michnik to typowy rosyjski inteligent tylko mówiący po polsku”. Udzielane w rosyjskich mediach wypowiedzi naczelnego „Wyborczej” pozwalają zadumać się nad tymi stwierdzeniami...   

 

Źródła: echo.msk.ru, echo.msk.ru, echo.msk.rukp.ru, rg.ru, rosbalt.ru, wyborcza.pl, novayagazeta.ru

(MW)


Ostatnie wiadomości z tego działu

Dzwoni Macierewicz do komisji wyborczej… czyli o działalności niepodległościowej w latach 70-tych.

Prof. Andrzej Nowak: Lekcja historii. Wspomnienie o Richardzie Pipesie (1923-2018)

ARCANA nagrodzone przez MSZ!

Historia marksizmu i Conrad – ARCANA 135 już w księgarniach!

Komentarze (15)
Twój nick:
Kod z obrazka:


Karol628
12.05.2011 18:12

Wyraźnie wywyższa się Pan ponad tych z "awansu społecznego" prostaczków. I dalej Pisze: "trzeba mówić i pisać ze zdecydowaną pewnością siebie i poczuciem racji, ale nie wywyższeń". Ukończyłem Politechnikę Warszawską z wynikiem 5 i zaliczyłem filozofię na Uniwersytecie Warszawskim z wynikiem 5, ale po stokroć utożsamiam się z tymi prostaczkami o których wyraża się Pan z taką pogardą.
Gdyby Pan i Panu podobni wyzwoliciele Polski z "komuny" mieli odrobinę oleju w głowie i honoru Polaka, to nie przyklejalibyście się do KORU i Latających Uniwersytetów, aby za wszelką cenę obalić "komunę" nie myśląc, lub nie rozumiejąc co będzie po tem.
Gotów jestem w wielu przypadkach przyznać Panu rację, ale po katastrofie smoleńskiej, a jestem inżynierem i 10 lat byłem mechanikiem symulatorów lotu, słysząc z jaką pewnością siebie ludzie Pana pokroju orzekli kto jest winien tej katastrofy i bez żadnych wątpliwości określili jak przeprowadzono zamach na naszego Prezdenta, zwątpiłem w jakąkolwiek mądrość Pana i ludzi Pana pokroju.
Dr inż. R. Karol Żarczyński

Czesław
03.05.2011 12:23

Składam gratulacje polskojęzycznym rusofilom. Amerykański "ekspert-użyteczny idiota", bez dostępu do jakichkolwiek materiałów źródłowych, wiedział na 99%!!!, co ogłosi tow.gen.KGB Anodina, prowadząca dochodzenie we własnej sprawie.... Oddajcie "znawcy" rodzicom pieniądze, które wydali na wasze szkoły....

singing
02.05.2011 0:46

Nauczycielu akademicki, przeczytalem pierwsza polowe twoich "odkryc".
Pozwol, ze jako rowniez nauczyciel akademicki odpowiem ci krotko. Tusk chce wygrywac, Kaczynski czuje sie malo wartosciowy i chce budowac poczucie swojej wartosci poprzez wmawianie sobie ze jest "moralnie lepszy" od innych. Ot i cala roznica miedzy nimi.

Jak ktos chce wygrywac to musi grac tak jak karty pozwalaja. Jak sie ma karty na trzy karo to nie mozna licytowac szlemika w piki. Trzeba licytowac trzy karo. Jak ktos chce sie utwierdzic w swojej lepszosci moralnej to robi dokladnie to co J. Kaczynski robi.

singing
01.05.2011 21:22

Po pierwsze, dziekuje za racjonalna odpowiedz.
Po drugie, mysle ze masz duzo racji.
Po trzecie, rzad polski postapil podobnie. Pulkownik Grochowski odpowiadal za bezpieczenstwo lotow w wojsku. Rzad polski powolal go do wyjasniania przyczyn katastrofy. Czyli... do badania wlasnych zaniedban.
Wniosek koncowy, oba kraje, Rosja i Polska, maja jeszcze wiele do nauczenia sie od USA, lub przynajmniej od Niemiec lub Francji.

Raj777
01.05.2011 16:41

"LUDY TEJ CYWILIZACJI [TURAŃSKIEJ] GNIJĄ KIEDY NIE WOJUJĄ" [ Feliks Koneczny, "O ład w historii" ] Częścią cywilizacji turańskiej jest kultura moskiewska. MAK jest częścią kultury moskiewskiej. MAK więc wojuje.

Irbis
01.05.2011 15:28

To nie jest pełne dochodzenie, jeśli wykonuje je instytucja dopuszczająca do ruchu ten typ samolotów. Przecież nie powie zrobiłam źle i za to zapłacę odszkodowanie. W jej interesie należało powołać niezależnych ekspertów, aby uniknąć niedomówień. W PRL się mówiło: nie wierzę Ruskim. To zostaje i nie jest to rusofobia, ale doświadczenie kilkudziesięciu lat życia.

singing
01.05.2011 12:29

Coz, ja sluchalem wywiadu z ekspertem of wypadkow lotniczych 11 kwietnia 2010 w amerykanskiej telewizji FoxNews. Jego wyjasnienie to zaledwie skrocona wersja raporu MAK. Lub inaczej, raport MAK to poglebiona wersja tego co powiedzial ten ekspert. Mnie to nie dziwi. W tym przypadku przyczyny wypadku byly raczej oczywiste (z prawdopodobienstwem 99 procent) od poczatku. Oczywiscie tego jednego procenta nie mozna bylo wtedy wykluczyc i tenze ekspert zastrzegl sie ze w tamtej chwili niczego nie moze wykluczyc. Nalezalo przeprowadzic pelne dochodzenie. Dzis znamy jego wyniki.

Skladam wyrazy wspolczucia biednym i podejrzliwym rusofobom.

Wiewiorvaldi
01.05.2011 7:20

Nie wiem, czy mam tyraktowac Michnika jako Zyda, czy jako klasycznego przedstawiciela lewicy. Dla obu tych przypadkow, prawda jest tylko to, co jest dla nich wygodne w danej chwili.

Raj777
27.04.2011 17:43

"Michnik jest manipulatorem. To jest człowiek złej woli, kłamca. Oszust intelektualny. Ideologia tych panów, to jest to, żeby w Polsce zapanował 'socjalizm z ludzką twarzą' . To jest widmo dla mnie zupełnie nie do zniesienia. Jak jest potwór, to powinien mieć twarz potwora. Ja nie wytrzymuję takich hybryd, ja uciekam przez okno z krzykiem."
Zbigniew Herbert

http://rebelya.pl/discussion/2...

Obecnie jednak ideologią tych panów jest to, żeby w Polsce panował 'kapitalizm z ludzką twarzą'. Dla mnie też jest to "widmo zupełnie nie do zniesienia. Jak jest potwór, to powinien mieć twarz potwora."

Dlaczego więc wmawia się Polakom, że mają kochać potwora?

http://wyborcza.pl/1,75478,329...

kokon
27.04.2011 11:39

Sądzę, że sprawa jest bardziej trywialna. Na starość facet zbzikował i głosi androny. Dziwię się jednak otoczeniu, które przyjmuje największe i oczywiste brednie za dobrą monetę.

Fstaldob
26.04.2011 15:24

Skoro Pan K.Pasierbiewicz zamieszcza tak obszerny (a wydaje się że właściwy i konieczny) wręcz esej - i ja sobie pozwolę na dodanie to tego paru słów.
By dźwięków niepotrzebnych nie utrwalać przestrzeni medialnej - a jest taka filozofia - niech się wściekają niech krytykują, byleby mówili) dodam że cały ten problem można też zamknąć do zaistnienia i spetryfikowania niby elity - elity mianowanej. Póki mamy ręczne, wręcz sowieckie sterowanie finansowaniem, promocją i awansowaniem w nauce - i to w każdej dyscyplinie i nie zostanie przeprowadzona lustracja jako stanięcie w prawdzie, póty wszelkie agenturalne postaci będą mianowane na autorytety, a Ich wytwory na wartości. Lekiem jest zgrupowanie zdrowej - bo wygenerowanej naturalnie (czyli powstałej poprzez kształtowanie "uczniów" przez "Mistrza" - rzeczywisty autorytet - uznany właśnie przez zgłaszających się do Niego owych uczniów) - i zastosowanie przez takie grupy, autentycznej wiedzy, zdecydowanego i niekoniunkturalnego ostracyzmu wobec ex ubeków, czy neokombinatorów żyjacych nawet ponad stan za pomocą hasła "nauka", Ci wobec swojej niekompetencji muszą się w końcu wypalić, skompromitować wyłożyć w działaniu praktycznym. Król jest nagi muszą w końcu usłyszeć. Nie ma innego wyjścia, bo niestety system zorganizowaia nauki promuje nieuków cwaniaków i kombinatorów. Tych, obecna władza potrzebuje jako rodzaju protez w decyzjach. Są wygodni - bo zależni. I tu się w końcu muszą sami wykruszyć bo nikt za nich nie będzie już robił roboty.A na tym w tej chwili pasożytują. Dostają 100 - dają komuś 10 i ten robi za nich cała robotę bo ma przynajmniej te 10, a na dostanie tych 100 nie może liczyć bo nie jest w systemie sowojaków.
Swojacy muszą zostać osamotnieni - to jedyne lekarstwo.
Ten rodzaj ostracyzmu już zaczyna dawać owoce wśród dziennikarzy. Ci są w sumie bardziej rynkowi. Efekt? Nakład GW spada i to znacznie. Po prostu to konsorcjum swojaków - wśród dziennikarzy może już mniej.
Jest cała grupa dziennikarzy niezależna od tych swojaków - politruków a nie dziennikarzy.
A ostatnie wejście Bolka by nie przeceniać roli Ojca Świętego w obaleniu komuny - mówi samo za siebie. Są już na granicy seppuku.
fd

Opelnord
26.04.2011 8:42

"Adam Michnik to typowy rosyjski inteligent tylko mówiący po polsku”. Udzielane w rosyjskich mediach wypowiedzi naczelnego „Wyborczej” pozwalają zadumać się nad tymi stwierdzeniami..."

Wypisz wymaluj, nie wiem tylko z jakiego strachu czy racji uważano go za polskiego opozycjonistę, tak samo zresztą jak Kuronia, lityńskiego i 95% KORowców tam opozycjonistów było może 5% a może nawet mniej reszta to agenci kominternu, NKWD,GRU, SB, WSW, WSI, MO oraz synowie i córki działaczy tych organizacji uważający samych siebie za opozycję. AMichnik to jest agent GRU mgę się założyć o każdą cenę.

Krzysztof Pasierbiewicz
26.04.2011 6:41

W ramach komentarza zamieszczam fragmenty mojego tekstu pt. "Awans społeczny bis".

Dwudziestego pierwszego grudnia 2010, w Kubie Dziennikarza „Pod Gruszką” w Krakowie, miałem zaszczyt uczestniczyć w nad wyraz interesującym spotkaniu z panem profesorem Andrzejem Nowakiem z Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Jednym z tematów spotkania był problem wytłumaczenia genezy postępującej zapaści standardów polskiego dziennikarstwa, a pośrednio próba wytłumaczenia zjawiska irracjonalnie wysokich notowań Platformy Obywatelskiej w świetle nieudacznych poczynań Rządu Donalda Tuska. Dyskutowano także o bezrozumnie bezkrytycznej postawie „dziennikarzy nowej generacji” wobec tych zjawisk, łącznie z przyzwoleniem na degradację i brutalizację życia publicznego.
Profesor Andrzej Nowak zarysował szereg niezwykle interesujących z naukowego punktu widzenia tez związanych z wyjaśnieniem przyczyn tego stanu rzeczy.

Chciałbym dodać również kilka swoich uwag do tej dyskusji, w oparciu o moje nie tyle naukowe, co życiowe doświadczenia, głównie z krakowskiego podwórka.
Otóż wydaje mi się, że jedną z najważniejszych, o ile nie najważniejszą przyczyną wspomnianego stanu rzeczy jest zabieg socjotechniczny, który na swój prywatny użytek zwykłem nazywać „awansem społecznym bis”.

Jak starsi pamiętają, a młodsi niestety już nie, gdyż nie mieli się skąd o tym dowiedzieć, w latach powojennych (lata 40/50) komuniści dokonali bardzo sprytnej socjologicznej sztuczki. Z zacofanej i zabiedzonej prowincji przerzucono wtedy do miast rzesze prostych i nie wykształconych ludzi. Brano głównie tych „nijakich”, gdyż prawdziwy chłop ziemi nie chciał opuścić.

W miastach, zazwyczaj w pobliżu zakładów przemysłowych, pobudowano dla nich nowe dzielnice, a w nich bloki z wielkiej płyty, które im się zdały pałacami. Potem im umożliwiono zrobienie zaocznej matury, co oni uznali za awans społeczny. Ci właśnie ludzie, z grubsza okrzesani w hotelach robotniczych i temu podobnych ośrodkach krzewienia kultury masowej, przepoczwarzyli się z czasem w coś w rodzaju „przyzakładowych wierchuszek”. Słowem ni pies, ni wydra, albo, jak kto woli zdegenerowany twór bez rodowodu. Jednocześnie komunistyczna propaganda przypominała im bezustannie, że swój awans zawdzięczają dbającej o ich interesy władzy ludowej, co się w ich świadomości zakodowało na trwałe w formie ślepej wdzięczności dla komuny. To ci właśnie ludzie stanowili służący wiernie stalinowskiemu reżimowi pierwszy rzut zasilający szeregi PZPR, milicji i urzędu bezpieczeństwa.

W następnym pokoleniu (lata 60/70), ich dzieci pokończyły już częściowo studia tworząc grupę „nowej inteligencji”, drastycznie odmiennej kulturowo od ideałów inteligencji „starej” wywodzącej się z czasów przedwojennych. Tu skłaniałbym się ku zastąpieniu terminu „nowa inteligencja” określeniem „klasa ludzi wykształconych w pierwszym pokoleniu”. Ta grupa społeczna od inteligencji „starej” różniła się głównie tym, iż nie wyniosła z domu praktycznie żadnych głębszych wartości. I choć nieźle wykształcona zawodowo, nie miała, świadomości, bądź jej nie dopuszczała, iż jest genetycznie skażona piętnem służalczej wdzięczności wobec komunistów, którzy umożliwili ich ojcom społeczny awans. Myślę, że to ci właśnie ludzie poparli, a jeszcze żyjący nadal popierają wprowadzenie stanu wojennego traktując generała Wojciecha Jaruzelskiego jako męża stanu. I w pewnym sensie nie można ich za to winić, gdyż tak ich po prostu wychowano.

Po upadku komuny wydawało się przez moment, że nastąpi odrodzenie prawdziwych polskich elit. Otóż nic bardziej złudnego, gdyż proces ten skutecznie storpedowali zbałamuceni przez pewnego redaktora wnukowie tych, których w latach 40/50 przesiedlono do miast.
W tym przypadku, ten genetycznie służalczy, tym razem wobec post-komuny, materiał ludzki został wykorzystany, trzeba przyznać genialnie, przez owego redaktora poczytnej Gazety. Mechanizm był identyczny jak w okresie powojennym, czyli utwierdzenie ludzi w poczuciu społecznego awansu.

Mechanizm psychologiczny tej chytrej sztuczki jest następujący.
Otóż, jeśli garbatemu powiedzieć, że się prosto trzyma, to, choć wie, że tak nie jest, chętnie w to uwierzy. Jeśli szarej myszce ktoś powie, że wygląda jak hollywoodzka gwiazda też się nie oprze pokusie uwierzenia w tę oczywistą nieprawdę. Podobnych przykładów można mnożyć wiele.
O ile sztuczka z „awansem społecznym prim” (tata 40/50) polegała na utwierdzeniu prostych i nie wykształconych ludzi w przekonaniu, że przynależą do lepszej od reszty społeczeństwa awangardy władzy ludowej, to trik z „awansem społecznym bis” (po upadku komuny) polegał na utwierdzeniu ich już z grubsza okrzesanych i lepiej wykształconych wnuków w poczuciu, iż przynależą do grupy światlejszych i bardziej od reszty społeczeństwa postępowych ELIT. W pierwszym przypadku wykorzystano ciemnotę i niedouczenie, w drugim próżność, pychę i kompleksy ludzi, których na swój prywatny użytek nazywam „intelektualnie nowobogackimi”.

Bezsprzecznie genialny redaktor wspomnianej Gazety doskonale znał odbierającą rozum magiczną moc utwierdzenia „nowobogackiego inteligenta” w przekonaniu o przynależności do krajowej elity. Pan redaktor wiedział, że jak takiemu powie, że przynależy do crême de la crême III Rzeczypospolitej, to on nie dość, że w to głęboko uwierzy, to jeszcze będzie owego społecznego awansu (bis) bezkrytycznie bronił do ostatniej kropli krwi. Więcej, w obawie przed utratą nowego statusu wyróżniającego go ponad resztę „ciemnego” społeczeństwa, taki delikwent zrobi dosłownie wszystko, byle się świat nie dowiedział, co sobą reprezentuje naprawdę. I tu moim zdaniem leży tajemnica irracjonalnie wysokich notowań obecnie rządzącej partii, popieranej w znakomitej większości przez takich właśnie ludzi. Popierających bezkrytycznie, w obawie, że ewentualny upadek tej partii grozi weryfikacją elit, co dla nich oznaczałoby możliwość utraty ich awansu społecznego (bis).
Tu jednak pragnę dobitnie zaznaczyć, że tych ludzi nie należy, broń Boże, społecznie dyskryminować. Jest to grupa niekwestionowanej inteligencji. Trzeba im tylko uświadomić, jak im zawrócono w głowach. Że dali się nabrać wspomnianemu redaktorowi, iż przynależą do grupy społecznej, która jest bardziej światła, więc de facto lepsza niż reszta „obciachowej ciemnoty”.

Tu ważną rolą dziennikarzy jest wytłumaczenie im, że choć w większości przypadków kulturalni i całkiem nieźle wykształceni, stanowią jednakże grupę inteligencji p r z e c i ę t n e j, której daleko do krajowych elit. Więcej, trzeba ich przekonać, że utrata bądź wyrzeczenie się ich nieuprawnionego statusu (przynależności do elity) to nie żadna klęska, ale wręcz przeciwnie, powrót na sprawiedliwie im przynależny szczebel w hierarchii społecznej. Że jeśli się z tym pogodzą, staną się bardziej autentyczni, a co za tym idzie bardziej wiarygodni. Że nie będą się już musieli już bać o utratę nienależnego statusu. Że nie będą już musieli brnąć w zakłamanie. No i co najważniejsze, będzie im wtedy łatwiej się porozumieć z resztą społeczeństwa, że staną się znowu częścią narodowej wspólnoty. Może to właśnie tędy wiedzie droga do pojednania Polaków?

Dlatego uczciwi dziennikarze powinni obecnie zrobić ruch wyprzedzający i stanąć na głowie by obnażyć zakłamanie, płytkość i pretensjonalność elit III RP. Jeśli się tego uda dokonać, stojąca na glinianych nogach doktryna Donalda Tuska i jego kolegów z boiska piłkarskiego rozpadnie się jak domek z kart, co powinno otworzyć drogę do pojednania Polaków.

Rodzi się, więc pytanie, jak to zrobić?
Myślę, że desperackie próby zaprzeczania kłamliwemu stereotypowi, że „PIS to obciach” są drogą do nikąd. Ludziom tak zamieszano w głowach, że każda próba zmiany gęby przyprawionej PISowi jest obecnie zdana na niepowodzenie, a wszelkie kroki w tym kierunku działają na korzyść partii rządzącej.

Uważam, że naczelnym obecnie zadaniem uczciwych dziennikarzy, zarówno tych z prawej, jak i z lewej strony jest d e m a s k o w a n i e, wszystkimi możliwymi sposobami, r z e c z y w i s t e j jakości post-komunistycznych elit III RP.
Trzeba bezlitośnie obnażać ich prawdziwy rodowód, mierny poziom, zakłamanie, miałkość ideową i bezpardonową hipokryzję. Bezlitośnie i konsekwentnie demaskować, ale, co bardzo ważne, bez agresji, starając się unikać nadmiernego patosu i nut martyrologicznych, co bardzo drażni i zniechęca młodych.

Wiem, że to trudna i „niebezpieczna” gra, czego najlepszym przykładem może być Waldemar Łysiak, który kilkanaście lat temu odważył się zdemaskować kulisy różowego salonu. W efekcie nazwisko jednego z najbardziej poczytnych współczesnych polskich pisarzy zostało dosłownie wymazane z mediów....
A wmawia się ludziom, że to Kaczyńscy podzielili Polaków.
Nic bardziej pokrętnie kłamliwego. Dlatego rzetelni dziennikarze powinni uparcie przypominać, że Polaków podzielił już w roku 1995 wspomniany redaktor wpływowej Gazety wraz z pewnym miłośnikiem białowieskich żubrów. To wtedy Polska pękła na pół, rozpadając się na „lewacko” post-komunistyczną i „prawicowo” patriotyczno-solidarnościową, a resztki prawdziwej inteligencji udały się na emigrację wewnętrzną, na której pozostają do dzisiaj.

I tu mam kolejny apel do dziennikarzy myślących z autentyczną troską o Polsce.
Trzeba koniecznie uaktywnić stojącą świadomie z boku sceny politycznej awangardę inteligencji wywodzącej się z tradycji przedwojennych. To wielki potencjał intelektualny. Muszą to jednak zrobić dziennikarze, bo politycy dowiedli, że tego nie potrafią.
Ale jak? – zapytacie. Podpowiadam. Uczmy się od wspomnianego redaktora wszechwiedzącej niegdyś gazety.
I tu zwracam się do rzetelnych dziennikarzy, niekoniecznie prawicowych. Trzeba pisać PRAWDĘ! Pisać! Pisać! I jeszcze raz, pisać! Do znudzenia. Świetny wzór przytoczył w Klubie Dziennikarza Pod Gruszką pan profesor Nowak, który przypomniał setki artykułów w sprawie Jedwabnego zamieszczonych na łamach Gazety Wyborczej w ciągu zaledwie kilku miesięcy.
A więc piszcie śmiało, dziesiątki, setki artykułów nawet, gdy tak zwane „oświecone” gremia będą was regularnie opluwać, niszczyć i wyszydzać. Piszcie prawdę! Odważnie! Nie bacząc, że inteligencja z awansu zrobi wszystko by zabić naruszających podstawy jej egzystencji posłańców złej nowiny. Więcej, uczcie młodych kolegów cywilnej odwagi oraz odporności na niesprawiedliwą krytykę i wredną intrygę.

Wielu komentatorów zastanawia się nad genezą szerzącej się w Polsce plagi nienawiści, przybierającej często formy wręcz wynaturzone. „Oświecone” media konsekwentnie oskarżają o ten stan rzeczy Jarosława Kaczyńskiego wmawiając Polakom, że to on jest powodem wszelkiego zła. A prawda jest taka, że to nie Jarosław Kaczyński sieje nienawiść, lecz ci, którzy się panicznie boją, że zostaną przez niego zdemaskowani. Bowiem zdają sobie sprawę, że ten człowiek jest na tyle zdolny i odważny, iż może tego dokonać. Stąd ich patologicznie nienawistna agresja. Moim zdaniem ten sam rodzaj strachu zrodził ideę grubej kreski, wywołał zaciekły opór przeciwko lustracji, a obecnie stymuluje coraz to bardziej pokrętne próby usunięcia Jarosława Kaczyńskiego ze sceny politycznej.

Co zatem robić?
Trzeba niezbyt chlubnym wzorem „Szkła kontaktowego” zacząć wykpiwać mentorstwo panów Wajdów, obleśność panów Kutz’ów, nienawistne zaplucie panów Bartoszewskich, antypisowskie fobie panów Niesiołowskich, chamstwo, pretensjonalne stroje i fryzury panów Palikotów, żałosne anegdoty panów Żelichowskich i tak dalej. Bo to oni sieją ową wynaturzoną nienawiść, którą kolaboranckie media przypisują obozowi Jarosława Kaczyńskiego i samemu Prezesowi.

Pójdźmy dalej.
Trzeba koniecznie odkłamać wylansowany ostatnimi laty stereotyp myślowy, że „lewactwo to cnota, a patriotyzm to obciach”. Uważam to za jedno z najważniejszych obecnie wyzwań dla uczciwych dziennikarzy. I należy zapomnieć o dumnej zasadzie nie zniżania się do poziomu przeciwnika, bo w ten sposób zostawiamy drugiej stronie monopol na bezkarność i jedynie słuszną rację. Samą dumą nigdy się nie wygra.
Trzeba uaktywnić błyskotliwych dziennikarzy i dowcipnych satyryków, a także pisarzy. Odpowiednio wycelowana drwina daje częstokroć więcej niż długie, poważne wywody, szczególnie teraz, gdy młodzież prawie nic nie czyta.

Trzeba odkłamać zakodowane podstępnie w mózgach wielu Polaków (oszołomionych upadkiem komuny i wchodzeniem do Europy) toksyczne slogany, że: patriota to oszołom; historia to zbytek; duma narodowa to antysemityzm; tradycja to ksenofobia; honor to przeżytek; sprawiedliwość to naiwniactwo; moralność to frajerstwo; wiara to ciemniactwo; normy etyczne to atak na wolności demokratyczne; skromność to nieudaczność; kombinowanie to sposób na życie; uczciwość to frajerstwo; rodzina to anachronizm; „PIS to obciach; Jarosław Kaczyński to chodząca nienawiść i tak dalej.

Trzeba mówić i pisać ze zdecydowaną pewnością siebie i poczuciem racji, ale nie wyższości. Jak ognia unikać tonu mentorskiego, stronić od tonów smutnych i śmiertelnie poważnych. Używać częściej języka młodzieżowego, również tego, który nas drażni. Trudno. Taki jest wymóg chwili. Szkody naprawimy później. Należy unikać smutku i pesymizmu, bo to sprawia wrażenie cierpiętnicze, co młodzi biorą za słabość. Wiem to z obserwacji swoich studentów...
Trzeba za wszelką cenę przywrócić Polakom umiejętność samodzielnego myślenia. Przykro mi o tym mówić, ale nawet w środowisku akademickim, w którym spędziłem kilkadziesiąt lat, wciąż jeszcze gros moich koleżanek i kolegów, nie wyłączając kadry profesorskiej, do godziny jedenastej przed południem nie ma własnego zdania. Dlaczego? Bo około dziesiątej kupują w uczelnianych kioskach Gazetę Wyborczą. Dopiero po przełknięciu, bez konieczności przeżuwania, gotowej papki informującej o obowiązujących w „eleganckim towarzystwie” trendach, powtarzają bezrozumnie podsunięte im sprytnie opinie i komentarze. Tak, nie bójmy się tego powiedzieć, że sprytnie sterowana bezmyślność zagościła na dobre również na naszych uczelniach...
Kolejnym zadaniem dziennikarzy jest, zatem odważne i systematyczne uświadamianie Polakom, że jesteśmy już od paru dobrych lat krajem formalnie demokratycznym, w którym prawo nie zabrania głośnego mówienia o swoich przekonaniach. Uważam, że większość rodaków nadal sobie tego nie uświadamia. Komuna zrobiła swoje, a ostatnie pięć lat przywróciło do życia najgorsze praktyki tamtego okresu. Trzeba, więc ludziom tłumaczyć, że swobodne wyrażanie myśli nie jest już przestępstwem. Trzeba ludziom przypominać, że już wolno głośno mówić. Więcej. Że czasem warto się nawet trochę narazić w imię dobrej sprawy. Charakterystycznym jest, że większość Rodaków wciąż, gdy rozmowa schodzi na tematy polityczne przysłania bojaźliwie dłonią usta i mamrocze pod nosem ledwie słyszalnym szeptem. Trzeba ludziom przywrócić odwagę swobodnego wyrażania myśli. Więcej, trzeba gremiom naukowym, oraz innym kształtującym opinię publiczną odważnie wytykać ich zachowawcze postawy. Tłumaczyć, że takie zachowania nie przynoszą chwały, a w wielu przypadkach są po prostu hańbiące...
Mimo tych wszystkich zagrożeń, na koniec chcę jednak powiedzieć coś optymistycznego.

Ma rację pan profesor Andrzej Nowak pisząc we wstępie do książki „Od Polski do post-polityki”, że, cytuję: „martwi się o to, co się stało z demokracją, z Rzeczypospolitą, z Europą Wschodnią, z Europą. Co dzieje się z rzeczywistością w magmie płynącego z posłusznych (komu?) mediów przekazu „pi-ar”..., że następuje narastające poczucie rozpadu wspólnoty, którą stworzyły poprzednie pokolenia Polaków..., że należy rozważyć możliwość końca naszej historii”...

Panie Profesorze! Ma pan po stokroć rację! Trzeba bić w dzwony i trąbić na alarm! Ale nie wolno nam się ani na moment załamać czy zwątpić. Wręcz przeciwnie, po tym, co się stało z Polską w ciągu ostatnich pięciu lat, każdy porządny obywatel, w miarę swoich możliwości, powinien teraz coś dać od siebie, w obronie naszego wielowiekowego dorobku.

Za długo byliśmy ubogim, zniewolonym krajem.
Po upadku komuny ludziom trochę zaszumiało w głowach. Muszą się nacieszyć tymi wszystkimi galeriami, salonami samochodowymi, plazmowymi telewizorami, Plusami, Erami, Internetem, tańcami na lodzie...

Ale jak już się znudzą tym wszystkim, co można mieć tylko za pieniądze, przypomną sobie o prawdziwych wartościach i rzeczywistym dziedzictwie Rzeczypospolitej.

Krzysztof Pasierbiewicz
(nauczyciel akademicki)

Całość patrz: http://niezalezna.pl/6225-awan...

Kwojak
26.04.2011 6:20

Nie wiem z jakiego powodu miałbym słuchać, czytać jego lub o nim. Gnom, z którym nie chcę mieć nic wspólnego. Ktoś, o kimś należałoby zapomnieć, co najmniej, od momentu osławionego - "odpieprzcie się od generała" i od uznania takiej kreatury jak Kiszczak za człowieka honoru...

Woli
26.04.2011 3:40

"Podobnie dwuznaczny może się wydawać wywiad Michnika dla Komsomolskiej Prawdy z 11 kwietnia 2011 r. Naczelny „Wyborczej” określił tam polską prawicę i jej zwolenników, mianem „ludzi z ogrodu zoologicznego, z szaleńczym kompleksem antyrosyjskim”."

_______________

Jupiii!!! Nadredaktor wraca do retoryki z poczatku lat 90'tych, i zoologicznych antykomunistów :d


Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy. Wszystkie opinie są własnością piszących. Ponadto redakcja zastrzega sobie prawo do kasowania komentarzy wulgarnych lub nawołujących do nienawiści.

Wyszukiwarka

Reklama

Facebook


Wszystkie teksty zamieszczone na stronie są własnością Portalu ARCANA lub też autorów, którzy podpisani są pod artykułem.
Redakcja Portalu ARCANA zgadza się na przedruk zamieszczonych materiałów tylko pod warunkiem zamieszczenia informacji o źródle.
Nowa odsłona Portalu ARCANA powstała dzięki wsparciu Fundacji Banku Zachodniego WBK.