Niski poziom strachu
Pomijam tu skandaliczną postawę prokuratury, która dopuściła do przecieku, bez woli zeznających świadków, profesorów o wielkiej renomie w swoich specjalnościach, jak profesor Wiesław Binienda chociażby. Pseudodziennikarze, a raczej sfora nagonki – niezawodny Lis., Olejnik, Wołek najwyraźniej działali w ścisłej koordynacji z postępowaniem prokuratury. Ci ludzie, którzy nie znają się na niczym, ale gdy władza każe lub tylko zasugeruje – będą znać się "na wszystkim” Ci ludzie, którzy nie znają się na niczym, ale gdy władza każe lub tylko zasugeruje – będą „znać się „ na wszystkim” i niszczyć wszystkich, których , wedle zaleceń władzy – niszczyć trzeba. Absolutni ignoranci w zakresie katastrof lotniczych, materiałów wybuchowych, balistyki itp. będą dyskredytować fachowców, obrzucając ich prymitywnymi inwektywami i niskich lotów kpiną. Jeszcze chwila a zaczną w swoich cuchnących serwilizmem mediach nawoływać lud pracujący miast i wsi do manifestacji przeciwko „samozwańczym” ekspertom ze stosownymi hasłami: Binienda do komputera, eksperci Macierewicza na Madagaskar, Precz z Rońdą i Obrębskim, pseudoprofesorami, hańbiącymi powagę nauki etc.
Nie musieli, wyprzedziła ich w tym nasza niezrównana minister szkolnictwa wyższego i nauki, profesor Barbara Kudrycka (na zdjęciu). Ona to właśnie oburzyła się na polskich profesorów, uczestników komisji Macierewicza do zbadania katastrofy smoleńskiej, stwierdzając jakoby naruszali powagę nauki. Jak widać naukowe dzieła profesor Kudryckiej np. o PGR-ach powagi nauki nie naruszały, a nawet do tego stopnia wywindowały jej prestiż, że autorka załapała się na posadę ministra nauki. Sławna choćby z tego, że parę lat temu usiłowała czysto policyjnymi nakazami zmusić Uniwersytet Jagielloński do rewizji postępowania w sprawie pracy magisterskiej Pawła Zyzaka o Lechu Wałęsie, naruszając w sposób jaskrawy autonomię uniwersytetu, powagę nauki i podstawowe pryncypia etyczne. Nie udało się wtedy, (a mało brakowało! Pamiętamy tę zawstydzająca pokorę ówczesnego rektora, prof. Musioła), ale wcale nieźle poszło tym razem. Nic dziwnego – wszak matactwo w kwestii tragedii smoleńskiej to fundament bytu rządzącej koalicji.
Odzew na hasło pani minister dali rektorzy dwóch renomowanych polskich uczelni: rektor AGH, profesor Tadeusz Słomka i rektor Politechniki Warszawskiej, profesor Jan Szmidt. W stosownym oświadczeniu przesłanym do PAP „odcięli się” mianowicie od swoich kolegów – profesorów Rońdy i Obrębskiego, stwierdzając : 1. na żadnej z tych uczelni nie ma wydziału katastrof lotniczych (a na której jest?!), 2. profesje obu profesorów nie mają nic wspólnego z lotnictwem (nikt tak nigdy nie twierdził), 3. nie mogą występować jako reprezentanci swoich uczelni, ale jedynie jako osoby prywatne. Co – o dziwo – zdaniem rektorów jeszcze im wolno.
To piątkowe, z 20 września br., oświadczenie rektorów – to prawdziwe naruszenie, już nie tylko powagi, ale etosu nauki polskiej. Zasługujące na wpis do księgi hańby polskiej nauki, gdyby nie było tak nikczemnie małe, podszyte takim małym tchórzem. Nie wiem w jakim wieku są obie magnificencje, nie wiem czy pamiętają rugi „niesłusznych” profesorów z Uniwersytetu Warszawskiego (Kotarbiński, Tatarkiewicz i inni) za Stalina, czy rektor Politechniki Warszawskiej ma w pamięci (ale jako rektor wiedzieć powinien) usunięcie wybitnego uczonego, profesora , Czochralskiego z Politechniki. A jego to rok m.in w 2013 obchodzimy. To „odcinanie się” ( od zaplutych karłów reakcji”, „wrogów ludu”, „faszystów z AK” itp.) pamięta każdy, komu służy nie tylko pamięć indywidualna, ale przede wszystkim – pamięć historyczna. A rektor wyższej uczelni jest z pewnością osobą, od której pamięci historycznej oczekiwać należy. I przypomnę jeszcze – gwoli pamięci historycznej te organizowane przez PZPR, masowe odcinania się – a to od syjonistów, a to od pisarzy („pisarze do pióra, studenci do nauki”) z r . 1968, a to od „warchołów z Radomia i Ursusa” w r. 1976. mały strach przeważył nad godnością uczonego, nad zwykła godnością przyzwoitego człowieka
Poziom pamięci historycznej obu magnificencji , cofających nas swoim oświadczeniem do epoki Bieruta–Stalina jest zdumiewająco niski. Podobnie jak poziom strachu, poprzez który można na nich oddziaływać. Ledwie minister od PGR-ów lekko tupnęła nóżką. Za Stalina – odmowa w sprawie „słusznej” akcji miewała konsekwencje poważne, płaciło się za nią czasem nie tylko życiem naukowym, ale śmiercią cywilną na wiele lat. Nie wiem, czego tak bardzo się przestraszyły obie magnificencje, dołączając do ujadania sfory z zaciągu GW, TVN, TVP. Czegokolwiek się przestraszyli panowie rektorzy – pewne jest, że mały strach przeważył nad godnością uczonego, nad zwykła godnością przyzwoitego człowieka.
Elżbieta Morawiec
Tekst był publikowany w Tygodniku Solidarność