Na odsiecz Tbilisi – piąta rocznica agresji rosyjskiej na Gruzję

Pięć lat po wybuchu wojny rosyjsko-gruzińskiej rozmawiamy z Mariuszem Pilisem, korespondentem wojennym i dziennikarzem, który odsłania kulisy odzyskiwania wpływów przez Moskwę.
08.08.2013 13:42

Portal ARCANA: Sierpień 2008 r. wciąż bywa przedstawiany jako agresja Gruzji, a konkretnie bombardowanie Cchinwali, stolicy Osetii Południowej. Nasuwa się analogia, w której II Rzeczpospolita miała być agresorem wobec Rosji Sowieckiej w 1920 r. (H. Kissinger tak to opisał w swojej „Dyplomacji”). Zatem pozostaje Pana zapytać – kto zaczął wojnę w momencie, gdy światowa opinia publiczna była zainteresowana igrzyskami olimpijskimi? W jaki sposób rozpoczęły się działania wojenne?

O ile pamiętam rzeczywiście jest tak, że oficjalne dokumenty np. Unii Europejskiej dotyczące konfliktu gruzińsko – rosyjskiego wskazują, że to Gruzja oddała pierwsze strzały w tej wojnie. Prawdopodobnie tak jest. Ale czy to wyczerpuje nasze oczekiwania co do rozumienia genezy tej wojny? Te oficjalne raporty sprawiają wrażenie bezrefleksyjnych, nie sięgających do istoty problemu i faktycznych inspiratorów tego ostatniego kaukaskiego konfliktu. To tak, jakbyśmy widzieli sytuację w której szczur zostaje w śmiertelnym pościgu zagoniony przez człowieka w kąt, bez zostawienia mu możliwości jakiejkolwiek ucieczki a my koncentrujemy się na fakcie, że to właśnie szczur pierwszy przypuszcza agresywny atak. I nie staramy się widzieć całości tej dramatycznej sceny a jedynie jej ostateczny akord – sam moment starcia. Szczur wybiera pomiędzy rozwiązaniami: albo zginie zakatowany w kącie albo w walce, która może zakończyć się otworzeniem sobie drogi ucieczki. Przepraszam oczywiście za to porównanie. Nie mam ani intencji utożsamiania Gruzji z małym ssakiem ani Rosji z człowiekiem. Ważny jest jedynie sam mechanizm. Wojnę zaczęła Rosja na długo przed jej końcowym, militarnym etapem. Polecam tu jedyną chyba rzetelną lekturę na ten temat, pióra Ronalda D. Asmusa „Mała wojna, która wstrząsnęła światem” (A Little War That Shook The World, 2010). Ten nie żyjący już amerykański analityk polityczny i dyplomata w swojej książce sięgnął bardzo głęboko do historii w celu zrozumienia kto i kiedy podejmował decyzję o militarnym rozwiązaniu spraw na południowym Kaukazie. Trudno tu streszczać całość analizy. Pozostanę przy pewnej syntezie, która aż nadto dokładnie opisuje cały proces. Co najmniej rok jeśli nie dwa lata wcześniej Rosja podjęła wobec Gruzji grę zmierzającą do skomplikowania jej życia i współpracy z państwami zachodnimi. Jednym z rozwiązań, które w konsekwencji miały odsunąć ten spektakularnie rozwijający się i wyrastający na lidera regionu kraj od jego zachodnich sojuszników była interwencja militarna. Ale nie tylko. Szereg zabiegów dyplomatycznych, medialnych, blokad gospodarczych doprowadziły do sytuacji, w której prezydent Gruzji, rząd, kierownictwo stanęło przed alternatywą: „zmuszeni jesteśmy do wybierania pomiędzy rozwiązaniem zły a złym”. Albo Rosjanie zrobią co zechcą a my się poddamy ich planom albo zareagujemy pierwsi licząc, że otworzy to szereg dróg wyjścia z konfliktu. Czy to przypomina początki II Rzeczpospolitej? Tak. Działania agresywne, których podjęła się Gruzja były sprowokowane doniesieniami o koncentracji wojsk rosyjskich w tunelach łączących terytorium Rosji z Południową Osetią. Kilka dni wcześniej dochodziło do prowokacji ze strony mieszkających w Cchinwali Osetyńców i ostrzeliwania gruzińskich posterunków granicznych.Wojska gruzińskie były w ten rejon ściągane pośpiesznie, z urlopów. Kilka dni wcześniej dochodziło do prowokacji ze strony mieszkających w Cchinwali Osetyńców i ostrzeliwania gruzińskich posterunków granicznych. Były ofiary wśród żołnierzy. Oczy całego świata zwrócone są na Pekin i olimpiadę a w środku nocy dociera do Tbilisi informacja o ruchach rosyjskiej armii zajmującej terytorium Cchinwali. O tym wszystkim pisze R. Asmus w swojej książce. Gruzini oddali pierwsze strzały w tej wojnie. Ale czy mieli inne wyjście? Czy ktokolwiek próbował rzetelnie rozważyć ich możliwości dyplomatycznego rozwiązania konfliktu w sytuacji, w której Rosja ma swoje plany i realizuje je od dawna? Moim zdaniem winę za tę wojnę, jej przebieg i efekty ponosi wyłącznie Rosja. Obserwuję kaukaskie konflikty od lat jako dziennikarz i dokumentalista. Spędziłem tam całą dekadę. Żaden konflikt nie dział się tam bez inspiracji Rosji czy ZSRR. Tak jest i w tym przypadku. Ludzie na Kaukazie mówią: „Wojny tu zaczynają się wtedy, gdy Rosja tego chce i kończą gdy zadecyduje o tym Rosja”. To mądre powiedzenie oparte na wielowiekowym doświadczeniu. Żaden konflikt nie dział się tam bez inspiracji Rosji czy ZSRR

 

Portal ARCANA: Na jakiej podstawie można przypuszczać, że celem Kremla było obalenie Saakaszwiliego i zmiana polityki zagranicznej Tbilisi? W oficjalnej propagandzie chodziło tylko o „wyzwolenie” czy też zjednoczenie Osetii Południowej z Północną i wyzwolenie Abchazji spod dominacji gruzińskiej.

Aby rozumieć dostatecznie procesy, które zaszły w Gruzji od 2003 roku, należy przypomnieć sobie rewolucję róż a właściwie procesy, które zapoczątkowała i nałożyć ten obraz na mapę geopolityczną i ekonomiczną całego regionu południowego Kaukazu i basenu morza Kaspijskiego. Kiedy Mikeil Saakaszwili objął fotel prezydenta Gruzji, kraj znajdował się w totalnej ruinie. Do tego stopnia, że w stolicy były dzielnice w których całymi dniami nie było prądu i wody. A to przecież ponadmilionowe miasto. Bezrobocie w kraju sięgało powyżej 70-ciu procent. Większość tzw. resortów siłowych (zresztą nie tylko nich) rządziła się swoimi prawami gdzie dominowały korupcja i wpływy obcych służb. W tym ostatnim obszarze dominowały służby rosyjskie. Kraj wegetował gospodarczo, militarnie i politycznie. Rosji taka sytuacja w pełni odpowiadała, ponieważ to ona czerpała z niej najwięcej korzyści. Warto tu wspomnieć o procesach szerszych, o ropie naftowej i gazie z rejonu morza Kaspijskiego. Ten bogaty w złoża energetyczne region ma jeden problem. Kanały transportowe surowców. To kwestia, którą najtęższe głowy świata ekonomii i polityki chcą rozwiązać od wielu lat bezskutecznie. Jak wygląda problem z perspektywy Zachodu i USA? Od wschodu region graniczy z Chinami, od północy z Rosją, południe to granice z Afganistanem i Iranem. Wszystkie te kierunki, z różnych powodów wydają się bardzo ryzykowne i na dzisiaj zablokowane. Nie tylko dlatego, że tak chcą Rosja czy Chiny ale również dlatego że z geostrategicznych powodów nie chce tego też Zachód. Południowe szlaki wydają się nieosiągalne z powodu konieczności współpracy z partnerami mało stabilnymi (tak przynajmniej definiuje ich świat zachodni). Pozostaje nieomówiony tutaj jeszcze kierunek Zachodni. Najbardziej dogodny i najkrótszy. Przez Azerbejdżan (który tez dysponuje olbrzymimi złożami gazu i ropy), Gruzję i Turcję na południe albo przez Turcję, Bałkany do Europy. Stąd projekt choćby rurociągów BTC (Baku-Tbilisi-Cejhan) i Nabucco (projekt UE). Spróbujmy wyobrazić sobie wielką butelkę zatkaną korkiem, w której znajduje się cenna dla nas zawartość. Kto kontroluje Gruzję, ten kontroluje możliwość przesyłania ropy i gazu z całego obszaru transkaspijskiego! Wystarczy wyjąć korek i możemy się do niej dobrać. Taką butelkę przypomina region morza Kaspijskiego a korkiem jest tu Gruzja. Kto kontroluje ten teren, kontroluje możliwość przesyłania ropy i gazu z całego obszaru transkaspijskiego! Jeśli w Gruzji panuje chaos i bezprawie, żaden poważny projekt ekonomiczny nie może być realizowany. I tak było w czasach przed prezydenturą M. Saakaszwili. Rosję ten stan zadowalał. Nie angażując się militarnie, nie podbijając kraju, za relatywnie niewielkie pieniądze utrzymywała Gruzję w letargu, który odstraszał wszystkich. Pamiętajmy, że to właśnie Rosja jest najpoważniejszym graczem w grze o transport ropy i gazu z obszaru morza Kaspijskiego i Azji Centralnej. Kiedy do władzy doszedł Saakaszwili, rozpoczął od reformy struktur siłowych i mundurowych. Zmienił prawo i ludzi. Wyeliminował korupcję i stworzył świetne warunki dla napływających inwestycji. Założenie firmy trwa tam jeden dzień. Tyle samo czasu poświęca się na założenie fundacji czy stowarzyszeń obywatelskich. I to działa, co przyznają dzisiaj niemal wszyscy Gruzini. Ale co ważniejsze, ekipa Saakaszwilego postawiła wyraźnie na Zachód i ten kierunek współpracy. Rosja z rosnącym przerażeniem mogła tylko biernie przyglądać się jak gruzińska łódź odpływa spod jej strefy wpływu. Saakaszwili zapoczątkował i uruchomił procesy niebezpieczne dla własnego kraju ponieważ szkodziły one Rosji. Przy czym należy z naciskiem podkreślić, że z punktu widzenia rozwoju Gruzji, jej dobrobytu i stabilizacji, były to procesy bardzo pozytywne. Ale traciła na nich właśnie Rosja. Osetia Południowa a raczej region Cchinwali (jest integralną częścią Gruzji) jak i Abchazja to ostatnie poważne argumenty Rosji w rozgrywce z Tbilisi. Rosja uruchomiła tam procesy, które doprowadziły do starcia militarnego. Starcia, którego efektem miało być albo zabicie M. Saakaszwili w wyniku działań wojennych albo uruchomienie procesów niezadowolenia społecznego, które zmiotłyby jego władzę w Tbilisi. Innymi słowy – wojna 2008 roku miała na celu zmianę kierownictwa Gruzji i odwrócenie prozachodniego kursu, który Gruzja obrała kilka lat wcześniej a tym samym zyskanie na czasie w grze o ropę i gaz. Abchazja i Osetia to narzędzia. Coś w rodzaju „prowokacji gliwickiej”. Abchazja i Osetia to narzędzia. Coś w rodzaju „prowokacji gliwickiej”.

 

Portal ARCANA: Czyli Kremlowi nie udało się zrealizować swojego strategicznego celu – Saakaszwili nadal żyje i – choć jego partia nie wygrała wyborów prezydenckich 4 lata po wojnie – to wciąż jest prezydentem i liczącym się graczem politycznym. Dlaczego więc Moskwa się zatrzymała w swojej ofensywie – jaki był wkład prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy'ego, a jaki przywódców pięciu państw: Polski, Ukrainy, Litwy, Łotwy i Estonii?

Można powiedzieć, że Kreml wtedy, w 2008 roku nie zrealizował swoich planów. Inicjatywa prezydentów i premierów państw Europy Środkowowschodniej, którzy doprowadzili do najbardziej spektakularnej akcji politycznej w początku XXI wieku zamknęła Rosji drogę do realizacji scenariuszy opartych na rozwiązaniach militarnych. Co prawda wojska rosyjskie zdewastowały część infrastruktury rurociągów gazowych i naftowych, zdemolowały port w Poti – najważniejsze gruzińskie okno na świat i do dzisiaj stacjonują na terenach gruzińskich, niemniej nie osiągnęły głównego celu inwazji. Rozpędzone rosyjskie dywizje zatrzymano w pół drogi do Tbilisi, które nota bene stało niemal bezbronne w obliczu rosyjskiej agresji. Tego zatrzymania nie dokonała zachodnia dyplomacja i zachodni politycy, chyba, że za takich traktować liderów Europy Środkowowschodniej. W piątym dniu wojny, czego naprawdę nikt się nie spodziewał, do Tbilisi dotarła grupa zdeterminowanych polityków Europy Środkowowschodniej. Liderzy Polski, Litwy, Łotwy, Estonii i Ukrainy narażając własne bezpieczeństwo opowiedzieli się za bezwzględnym zakończeniem konfliktu. Na wiecu w Tbilisi padły bardzo mocne sformułowania w stosunku do Rosji, które przywoływały pamięć o imperium zła, o starych metodach i o tym, że nie ma na nie zgody nie tylko w stosunku do Gruzji ale też i w stosunku do państw postkomunistycznych. Pomijając ich doraźne znaczenie (zatrzymały wojnę) należy zwrócić uwagę, że ter słowa stanowiły pewnego rodzaju groźbę skierowaną w stronę Rosji. Stanowisko liderów Europy Środkowowschodniej wskazywały na potencjalne, przyszłe problemy Rosji w tym regionie. W Tbilisi dokonało się coś magicznego, coś co miało znaczenie dla wielu państw będących dotychczas w objęciach rosyjskiej polityki. Rodził się na naszych oczach solidaryzm, niespotykany wcześniej. Rosja mogła wyciągnąć z tego wydarzenia jedyną naukę. Sytuacja w regionie radykalnie zmieniała się i to na niekorzyść Rosji. Należało zmodyfikować metody i taktykę. Biorąc pod uwagę dość dwuznaczną rolę francuskiej dyplomacji, która bardzo zaangażowała się w próbę rozwiązania konfliktu, Rosja wychodziła z niego z częściowymi zdobyczami i perspektywą odsunięcia Gruzji w kwestii wyścigu po ropę i gaz z basenu morza Kaspijskiego. Wojna wykazała, że region jest wciąż niestabilny i plany energetyczne należy odłożyć w nieokreśloną przyszłość. To dawało Rosji czas na rozbudowę planów własnych czyli rurociągów South Stream. To bliźniacza do Nord Stream rosyjska propozycja transportu środków energetycznych po dnie morza, tym razem Czarnego. To dużo ale nie wszystko, co Rosja zamierzała zdobyć wojną 2008 roku. Co do francuskiej dyplomacji, mam wrażenie, że niewiele brakowało a ich inicjatywa znalazłaby swój finał w koszu na śmieci. Przypomnę, że uzgodniona z prezydentem Gruzji przez ówczesnego szefa francuskiej dyplomacji Bernarda Kouchnera wersja porozumienia pokojowego, została zawieziona przez niego do Moskwy i tam gruntownie zmieniona na rosyjskie żądanie. Ta zmieniona wersja, trafiła ponownie do Tbilisi, aby ratyfikował ją prezydent Saakaszwili. Kiedy Saakaszwili odmówił, został do tego wręcz przymuszony, ponieważ innego rozwiązania nie było a nawet jeśli było, Rosja go nie akceptowała. To przywódcy Europy Środkowowschodniej zatrzymali wojnę. Dali impuls do rozmów pokojowych, których inicjatorem i architektami byli Francuzi.

Czy Gruzini zdali egzamin podczas tamtej wojny? Jakie były morale narodu gruzińskiego w czasie tak konwencjonalnego starcia z rosyjskim imperium jakim jest wojna?

Nie byłem podczas tej wojny w Gruzji. Ale mam duże doświadczenie w relacjonowaniu konfliktów zbrojnych i wojen i wiem, że rozmowa o morale narodu to sprawa dalece skomplikowana, zwłaszcza w obliczu działań wojennych. Przydatne w tej kwestii będzie zdanie sobie sprawy z pewnych statystyk, które porządkują dyskusję również myślę i w tym aspekcie. Gruzja to około pięciu i pół miliona ludzi, niewielkie terytorium, bez strategicznych, globalnych gałęzi gospodarki, kraj biedny, pogrążony w chaosie od samego momentu ogłoszenia niepodległości, dopiero co próbujący stawić czoła wyzwaniom współczesności. Rosja – atomowe mocarstwo z ludnością prawie dwudziestopięciokrotnie przewyższającą Gruzję, państwo o ambicjach imperialnych, z „ostrzelaną” i doświadczoną na Kaukazie armią. Jak w takim świetle musi się czuć obywatel Gruzji, który doświadcza zderzenia z rosyjską machiną wojenną? Dochodziło zapewne do różnych postaw ale jako państwo Gruzja moim zdaniem egzamin zdała. W tej krytycznej chwili udało się Gruzji zachować spójność decyzyjną, inicjatywę medialną i polityczną, co pozwoliło temu skazanemu na szybką porażkę krajowi zachować pewną kontrolę nad procesami, które pomogły doprowadzić do przerwania działań wojennych.

Czy zwycięstwo wyborcze „Gruzińskiego Marzenia” jest w jakiś sposób odwróceniem postaw z czasów wojny? Czy to wynik zmęczenia napięciem na linii Tbilisi-Moskwa?

Zwycięstwo Gruzińskiego Marzenia to bardzo poważna operacja polityczno-medialna z niezadowolonym z tempa przemian narodem w tle. Mamy tu do czynienia z kilkoma płaszczyznami zjawiska i każda z nich zasługuje na osobne omówienie. Razem dają obraz tego co znalazło swój finał w październiku 2012 roku, w wyborach parlamentarnych. Na początek Bidzina Iwaniszwili. To gruziński biznesmen, prowadzący od wielu lat interesy w Rosji i to zwykle w strategicznych obszarach gazu i ropy. Człowiek, który dwa lata przed wyborami w Gruzji przeżył olśnienie i postanowił wycofać się jak twierdzi ze swoich interesów w Rosji i zdecydował się na emigrację. Mieszkał we Francji. Jak wielokrotnie podkreślał, był w bliskich stosunkach z Kremlem Putina i Miedwiediewa ale zrozumiał, że to droga donikąd. Postanowił z tym wszystkim zerwać. Co ciekawe, po tym co zrobił, jego interesy w Rosji nie ucierpiały a wręcz miały się coraz lepiej. To dziwne zjawisko do dzisiaj budzi najwięcej kontrowersji i wiarygodność tego co opowiada Iwaniszwili jest mało wartościowa. Jakiś czas później Bidzina Iwaniszwili przyjechał do Gruzji. Biznesmena rozporządzającego fortuną przekraczającą budżet Gruzji szybko otoczyło grono beneficjentów z najróżniejszych warstw politycznych i społecznych. Wielu na przestrzeni ostatnich lat czerpało z hojności Bidziny Iwaniszwilego. W tamtym czasie nie można było zrozumieć klucza z jakiego B. Iwaniszwili wspiera finansowo najróżnorodniejsze środowiska i grupy. Był po prostu patriotą i mecenasem wielu inicjatyw. Jawił się również jako poważny zwolennik i podpora przemian zapoczątkowanych przez prezydenta Saakaszwili. W 2011 roku, na dwanaście miesięcy przed planowanymi wyborami parlamentarnymi B. Iwaniszwili zapowiedział, że już mu się nie podoba to, co dzieje się w Gruzji i że zamierza położyć temu kres budując swoją partię i wygrywając wybory. Trafił ze swoim komunikatem w „dziesiątkę”. Nastroje gruzińskiej ulicy były tylko częściowo przychylne polityce prowadzonej przez prezydenta Saakaszwili. Twarda i często przekraczająca prawo polityka fiskalna, zbyt powolne ograniczanie bezrobocia, agresywna postawa wymiaru sprawiedliwości wobec obywateli sprawiały, że w dużej części społeczeństwa sympatie w stosunku do obozu władzy się wyczerpały. Jeśli dołożymy do tego powszechną krytyczną dyskusję co do słuszności i efektów wojny z 2008 toku, to ujrzymy zgoła nie optymistyczny obraz Gruzji końca 2011 roku.  Nie bez znaczenia a może najważniejszą jest tu również gra wywiadów (zwłaszcza rosyjskiego) wokół gruzińskiej polityki i wyborów.Nie bez znaczenia a może najważniejszą jest tu również gra wywiadów (zwłaszcza rosyjskiego) wokół gruzińskiej polityki i wyborów. W tamtym czasie doszło kilkakrotnie do ujawnienia wrogiej, rosyjskiej działalności agenturalnej na terytorium Gruzji. Na wynik wyborów największy wpływ miała prowokacja związana z pojawieniem się materiału filmowego, na którym strażnicy więzienni torturują i wykorzystują seksualnie więźniów. Już dzisiaj wiemy, że była to czysta prowokacja i manipulacja. Dzisiaj w Gruzji rządzi „Gruzińskie Marzenie”. Partia, która nie ma większej historii, za to w swoich szeregach ma wielu skompromitowanych polityków ery prezydentury Edwarda Szewardnadze. Dzisiaj widać, jak dalece na rękę Rosji jest taki układ na południowym Kaukazie. Udało się wstawić prorosyjskiego polityka, któremu Rosja wcale nie ułatwia życia. Taki stan buduje chaos i destabilizację. W konsekwencji Rosja zyskuje potrzebny czas na realizację swoich szerszych planów strategicznych związanych z ropą i gazem. Przewiduję, że w ciągu roku, dwóch, ludzie w Tbilisi i innych miastach Gruzji znów wyjdą na ulice w proteście przeciwko nowym porządkom. Przewiduję, że w ciągu roku, dwóch, ludzie w Tbilisi i innych miastach Gruzji znów wyjdą na ulice w proteście przeciwko nowym porządkom. Już odbieram takie sygnały od przyjaciół z Kaukazu. Gruzińskie Marzenie w znacznym stopniu spowolniło marsz kraju na zachód. Pojawiły się bariery polityczne i chłodna rezerwa w relacjach państw zachodnich z dzisiejszą Gruzją. Czy Gruzja na tym zyskuje, czy zyskują jej obywatele? Nie. Zyskuje Rosja.

 

Rozmawiał Jakub Maciejewski

 

Mariusz Pilis – dziennikarz, korespondent wojenny, reżyser, producent telewizyjny i filmowy. W trakcie ostatnich wyborów parlamentarnych w Gruzji, pełnił rolę obserwatora. Rozpoczynał jako reporter i prezenter programów informacyjnych w ośrodku regionalnym TVP w Krakowie. Był korespondentem TVP na Ukrainie. Jest pomysłodawcą i był pierwszym dyrektorem TVP INFO. Współpracował z wieloma telewizjami m.in. z brytyjskimi BBC i Channel4, holenderską VPRO, duńską TV2, TVP. Stworzył ponad 20 filmów dokumentalnych na Kaukazie, w Rosji, na Ukrainie, w Azji Centralnej, na Bliskim Wschodzie. Otrzymał m.in. Grand Prix Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich w kategorii „Najlepsze Dziennikarstwo Międzynarodowe”.

Najważniejsze produkcje dokumentalne:

Allah Akbar znaczy Bóg Jest Wielki – 1995 – debiut.

Cena Prawdy – 2001 –Grand Prix na V Międzynarodowym Festiwalu Telewizyjnych Filmów Dokumentalnych „U Siebie”, Kraków.

„Dyktatorzy” – cztery odcinki serii, 2002.

Zabić Prezydenta

Urodziny Prezydenta

Gorbaczow w Szwajcarii

Wesele w Kołchozie Komunizm

The Smell of Paradise – 2005 – pokazywany na festiwalu TIFF w Toronto  jako jeden z trzydziestu najlepszych dokumentów na świecie roku 2005.

Chechnya: The Dirty War 2005 – nominowany do prestiżowej brytyjskiej nagrody Rory Peck Award.

Exit Afghanistan – 2010 – nominowany do Prix Europa w Berlinie.

Letter From Poland (List z Polski) – 2010.

Football and Bars – 2012.

Bunt Stadionów – 2013.

 


Ostatnie wiadomości z tego działu

Głos starego wyborcy z myślą o młodszych

Prof. Nowak: Pracujmy nad tym, by zwolenników niepodległości przybywało

Prof. Nowak podsumowuje 2017 rok: właściciele III RP nareszcie odsuwani od władzy

prof. Nowak: Przypomnienie samego 1918 roku nie wystarcza, by zrozumieć czym jest niepodległość

Komentarze (5)
Twój nick:
Kod z obrazka:


Guantanamo
17.08.2013 18:22
Gruzja miała być i jest dla jankesów czarnym konikiem w prowokowaniu Rosji.
dodo52
14.08.2013 1:18
Dlaczego Gruzja ma być pro Amerykańska a nie pro Rosyjska Śmieszą mnie wszyscy polscy t.z. eksperci od Rosji bo jak można być znawcą jeżeli tej Rosji się nienawidzi , aby coś dogłębnie poznać należy być chociażby trochę obojętny.
Gość
14.08.2013 1:17
Dlaczego Gruzja ma być pro Amerykańska a nie pro Rosyjska Śmieszą mnie wszyscy polscy t.z. eksperci od Rosji bo jak można być znawcą jeżeli tej Rosji się nienawidzi , aby coś dogłębnie poznać należy być chociażby trochę obojętny.
doctor
09.08.2013 1:58
Skoro takie jaja robią w Gruzji (jak gra wywiadów w czasie wyborow parlamentarlnych) to czemu rózni idioci nie moga uwierzyć, że takie gry sa prowadzone w Polsce?
singer
08.08.2013 18:05
Jak Lech Kaczynski pokonal Rosje - to bylby chyba wlasciwy tytul.

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy. Wszystkie opinie są własnością piszących. Ponadto redakcja zastrzega sobie prawo do kasowania komentarzy wulgarnych lub nawołujących do nienawiści.

Wyszukiwarka

Reklama

Facebook


Wszystkie teksty zamieszczone na stronie są własnością Portalu ARCANA lub też autorów, którzy podpisani są pod artykułem.
Redakcja Portalu ARCANA zgadza się na przedruk zamieszczonych materiałów tylko pod warunkiem zamieszczenia informacji o źródle.
Nowa odsłona Portalu ARCANA powstała dzięki wsparciu Fundacji Banku Zachodniego WBK.