dr Jarosław Szarek: Stan wojenny złamał ducha Polaków do tego stopnia, że jeszcze dziś to odczuwamy

Takiego wywiadu jeszcze nie było. Krakowski historyk dr Jarosław Szarek podaje szereg ostatecznych argumentów, kwestionujących zasadność wprowadzenia stanu wojennego w Polsce. Ani wschodnia interwencja nam nie groziła, ani wprowadzenie stanu wojennego nie było przygotowane w ostatniej chwili, ani kryzys nie był spowodowany działaniem Solidarności. A tymczasem dr Szarek przytacza smutno dziś brzmiące dokumenty, sporządzane przez propagandystów Jaruzelskiego, które świadomie są dziś wykorzystywane przez media i „ekspertów” do fałszywego usprawiedliwiania komunistycznych kacyków. Brońmy dobrego imienia Solidarności, brońmy dobrego imienia Polski – pamiętajmy o zbrodniarzach stanu wojennego!

13.12.2014 10:00

Portal ARCANA: Jaruzelskiemu udało się dość sprawnie wprowadzić stan wojenny, „Solidarność” pozwoliła się zaskoczyć, jednak nie była przygotowana na zbrojną reakcję władzy. A chyba były podstawy do podejrzeń?

dr Jarosław Szarek: Solidarność zlekceważyła liczne ostrzeżenia, które się pojawiły. Przygotowania władz nie były zasłonięte szczelną kurtyną, nawet niektórzy funkcjonariusze SB i milicji sygnalizowali taką możliwość. W tym czasie toczyła się też w sejmie dyskusja na temat szczególnych prerogatyw dla rządu, ograniczających m.in. prawa do strajków. Również wzmożona propaganda wskazywała, że władza wydała już wyrok na „Solidarność”. Działał jednak mit 10-milionowego ruchu, pamięć strajku w czasie kryzysu bydgoskiego w marcu 1981, kiedy na cztery godziny stanęła cała Polska. Ale w ciągu kolejnych miesięcy ludzie stawali się coraz bardziej zmęczeni trudnościami życia, konfliktami stale prowokowanymi przez reżim, ciągłą presją propagandy podsycającą niepewność, co się zdarzy. Związek podjął jednak pewne działania zabezpieczające, tworzono „drugie garnitury” działaczy „Solidarności” na wypadek aresztowania przywódców, zresztą nie wszędzie to potem zadziałało. We Wrocławiu udało się wypłacić z konta bankowego 80 milionów złotych i ukryć, co umożliwiło następnie zorganizowanie jednego z najsilniejszych regionów „Solidarności”, a także objęcie pomocą represjonowanych. Akcja reżimu była doskonale przygotowana – zmęczenie ludzi, element zaskoczenia, aresztowania, a także fakt, że była niedziela, odegrały swoją rolę. Pracowały tylko zakłady o ciągłym ruchu, czołgi stały na ulicach, zima była wyjątkowo mroźna, a przez całą dzień w telewizji odczytywano paragrafy z dekretu o stanie wojennym przewidujące wysokie wyroki za strajki  „do kary śmierci włącznie”. I zabici w kopalni „Wujek” w Katowicach. Psychoza strachu została wprowadzona bardzo skutecznie – tak, że opór w pierwszych dniach rzeczywiście nie był masowy, ograniczył się do ok. 200 zakładów. Pamiętajmy jednak, że PZPR przygotowywała się do siłowej rozprawy z „Solidarnością” od samego początku, od Sierpnia.

Portal ARCANA: Dowodem na to miał być m.in. fragment przepisów o stanie wojennym, według którego obowiązywał – w środku zimy – zakaz pływania kajakami. Rozważano zatem warunki cieplejszej pory roku...

JS: Bardziej uważni czytelnicy dekretu o stanie wojennym mogli się tego doczytać i wyciągnąć takie wnioski. Dzisiaj mamy już wiele konkretnych dokumentów. Wiadomo, że 16 sierpnia 1980 reżim rozpoczął Akcję „Lato’80” zakładającą pacyfikację siłą strajków. Ich skala była jednak latem tak duża, a determinacja robotników tak ogromna, iż sama bezpieka uznała, że użycie siły nie jest możliwe. Władza została zmuszona do ustępstw i rozwiązania politycznego, ale reżim nieustannie pracował nad zniszczeniem tego ruchu i to od samego początku. W Krakowie pierwsza lista osób do internowania – wtedy określano to terminem „izolacja” – pochodzi z połowy października 1980 roku.

Portal ARCANA: Półtora miesiąca po podpisaniu porozumień sierpniowych?

JS: Oczywiście, na ogólnopolskiej liście jest wtedy ok. 1200 nazwisk, w następnych miesiącach rozrosła się ona do ponad 13 tys., później zmalała, ale przez cały rok była uzupełniana i aktualizowana. Już 22 października 1980 na polecenie ministra obrony narodowej Wojciecha Jaruzelskiego Sztab Generalny Ludowego WP rozpoczął w trybie pilnym przygotowania do wprowadzenia stanu wojennego. Od tego momentu cała ta machina była udoskonalana. Opracowywano zestaw praw stanu wojennego, plany pacyfikacji największych zakładów, drobiazgowe założenia równoczesnego internowania ok. 6 tys. osób i umieszczenia ich w określonych więzieniach, blokady łączności oraz granic, przejęcia środków masowego przekazu, zabezpieczenia rodzin partyjnych, plany obrony budynków partyjnych, wojskowych – wyznaczono miejsca dla karabinów maszynowych, strzelców wyborowych, granatników, koncentracji ZOMO, wojska, zabezpieczenia dla nich wyżywienia, transportu… Przygotowywano się po prostu na wojnę. Ten mechanizm uruchomiono 13 grudnia 1981 roku. Akcja była gotowa już w pierwszych miesiącach 1981 roku, a jej założenia 3 marca Jaruzelski przedstawił w Moskwie, na zjeździe sowieckiej partii komunistycznej.

Portal ARCANA: Dlaczego więc tak późno się na to zdecydowali?

JS: W tym czasie „Solidarność” była zbyt potężnym ruchem. Pokazał to czterogodzinny strajk „Solidarności” w odpowiedzi na pobicie jej działaczy w Bydgoszczy w marcu 1981. To był największy w historii PRL-u strajk. Uczestniczyło w nim więcej ludzi niż liczyła „Solidarność”. Przygotowane do obrony największe zakłady, ludzie ze śpiworami, z zapasami żywności. Gotowi na wojnę… Przywódcy związku jednak ustąpili.

Podzieliło to „Solidarność”, która już nigdy nie uzyskała takiego poparcia. Ludzie byli coraz bardziej zmęczeni trudnościami życia codziennego i poddani ogromnej presji propagandowej. I to było normalne – większość zawsze chce żyć spokojnie. Nie da się w takiej „gorączce” utrzymać całego narodu, jak na barykadzie. I na to też liczyli komuniści. Już w grudniu 1980 roku przygotowali plan tzw. odcinkowych konfrontacji. Wiedzieli, że nie są w stanie w tym momencie wygrać czołowego zwarcia z „Solidarnością”, wybrali taktykę podgrzewania, inspirowania, nagłaśniania lokalnych, często błahych konfliktów, przedstawianych przez propagandę jako chaos i anarchię; obwiniano „Solidarność” za puste półki w sklepach i wszystkie niedogodności. Im bliżej grudnia 1981 roku, tym większe nyło nasilenie tej akcji i malejące poparcie dla „Solidarności”, co wkalkulowali analitycy przygotowujący stan wojenny, na co liczyli i co z powodzeniem wykorzystali.

Portal ARCANA: Obrońcy stanu wojennego, przede wszystkim jego autorzy, opowiadają o chaosie, jaki panował w Polsce w czasie karnawału „Solidarności”, o gospodarce nad przepaścią, o upadku ekonomicznym, do którego przyczynić się miały strajki, protesty, ogółem – „Solidarność”. Stan wojenny miał ukrócić anarchię i przywrócić porządek. Co odpowiedzieć na takie argumenty?

JS: Stan wojenny pokazał, jak wyglądało to przywracanie porządku – potem nastąpił jeszcze większy kryzys i upadek gospodarczy systemu. Jednakże wieloletnia komunistyczna propaganda ukazująca 16 miesięcy pierwszej „Solidarności” jako czas anarchii i chaosu zrobiła swoje. Skala strajków w wolnym świecie, m.in. w Niemczech czy we Włoszech, była znacznie większa i tam system się nie rozlatywał. Tymczasem w podporządkowanej PZPR telewizji czy prasie rozdmuchiwano każdy najmniejszy protest. Celem tych działań było obarczenie „strajkującej” „Solidarności” odpowiedzialnością za kłopoty życia codziennego. I w pewnym zakresie to się udało, późną jesienią 1981 roku społeczeństwo było już coraz bardziej zmęczone, jednocześnie spadało poparcie dla „Solidarności”. Natomiast tuż po ogłoszeniu stanu wojennego, 1 lutego 1982 roku, reżim pod osłoną czołgów wprowadził gigantyczne podwyżki cen: żywność podrożała o blisko 250 proc., energia, opał – ponad 170 proc. Tylko w ciągu tego roku dochody realne Polaków spadły o ok. 25 proc. Udział w wydatkach na żywność w budżecie przeciętnej rodziny wzrósł z 1/3 do blisko połowy, a wśród rodzin emerytów nawet do 60 proc. Ponad 30 proc. społeczeństwa znalazło się poniżej niezbędnego „minimum socjalnego”, w stosunku do roku 1980 ich liczba wzrosła o ponad 10 proc. Spacyfikowane po 13 grudnia społeczeństwo nie zaprotestowało, ale ogłaszane w następnych latach „reformy”, kolejne ich etapy niczego nie rozwiązały, gdyż źródło tkwiło w niewydolnej, spętanej ideologicznymi absurdami gospodarce. To właśnie jej dramatyczny stan zmusił ekipę stanu wojennego w końcu dekady do rozmów z ugodową częścią opozycji. W kwestii gospodarczej stan wojenny nie rozwiązał żadnego problemu, pogłębił jeszcze te istniejące. Pod rządami ekipy stanu wojennego Polska – pod koniec lat 80. – została doprowadzona do ruiny. Takie są fakty.  

Portal ARCANA: Pozostaje jednak argument, podzielany nadal przez znaczną część Polaków, iż Jaruzelski uchronił nas przed sowiecką interwencją. Piosenkę „Wejdą, nie wejdą” śpiewało wtedy wielu Polaków, a groźba wkroczenia Sowietów była nieustannie podsycana. Jak było naprawdę?

JS: Moskwa jednoznacznie interpretowała pojawienie się „Solidarności” jako „kontrrewolucję” i – co jest oczywiste – w jej interesie była likwidacja tego ruchu. Dla Związku Sowieckiego najkorzystniejszym scenariuszem było rozbicie „Solidarności” rękami „polskich” komunistów. Tego dzieła, kolejnego zresztą w moskiewskiej służbie, a skierowanego przeciwko wolnościowym aspiracjom Polaków – podjął się Jaruzelski. A stanął wtedy przed życiową szansą odkupienia wszystkich wcześniejszych win wobec swego narodu. Wystarczyło podjąć grę na czas i polityczną próbę balansowania pomiędzy coraz dalej idącymi aspiracjami Polaków, a interesami Związku Sowieckiego. Było przecież jasne, że rządy Breżniewa dobiegają końca – zmarł w listopadzie 1982 roku.

Jurij Andropow i Wojciech JaruzelskiTymczasem w Moskwie stosunkowo szybko zdano sobie sprawę, że cena interwencji byłaby dla niej zbyt duża i to pod każdym względem. Związek Sowiecki dotkliwie jeszcze odczuwał reakcję wolnego świata na wkroczenie do odległego Afganistanu w grudniu 1979 roku. Przede wszystkim sankcje gospodarcze, ale i polityczne, m.in. bojkot moskiewskiej olimpiady. Konsekwencje użycia siły przez Kreml w środku Europy – wobec cieszącej się autentycznym poparciem społeczeństw Zachodu, pokojowego ruchu „Solidarności” – byłyby więc dla Związku Sowieckiego o wiele boleśniejsze. I nie są to tylko „gdybania”. Na początku grudnia 1980 roku amerykańskie satelity wykryły ruchy kolumn sowieckich wojsk, które opuściły swe garnizony i zaczęły kierować się w stronę granicy PRL. Bardzo szybko jednak zawróciły, co było wynikiem zdecydowanej akcji dyplomatycznej Zachodu, który ostro zareagował, informując Moskwę, iż w razie wkroczenia do Polski obcych wojsk ZSRS poniesie poważne konsekwencje. Sama zapowiedź sankcji doprowadziła do cofnięcia czołgów. Być może Moskwa podjęła wtedy próbę inwazji, być może sprawdzała tylko, jak zachowa się wolny świat. Tego jeszcze do końca nie wiemy, ale dotyczy to grudnia 1980 roku.

Wszystko wskazuje na to, iż od tamego momentu Sowieci porzucili myśl o wkroczeniu do Polski. Dowodzą tego kolejne dokumenty – od tych ujawnionych przez Władimira Bukowskiego, zawierających m.in. wypowiedzi szefa KGB Jurija Andropowa, przez zapiski gen. Wiktora Anoszkina, adiutanta dowódcy Układu Warszawskiego po upowszechnione ostatnio w Polsce fragmenty dzienników Anatolija Czerniajewa – byłego zastępcy kierownika Wydziału Międzynarodowego KC KPZS. W 1981 roku Związek Sowiecki nie zamierzał dokonywać interwencji zbrojnej w Polsce, aby zdławić ruch „Solidarności”. Więcej, wskazują one wyraźnie, że to Jaruzelski jej się domagał, czyli stanął przeciw swemu narodowi. Czynił to przez całe życie choćby tłumiąc niepodległościowe podziemie, dokonując agresji przeciwko „Praskiej Wiośnie” w Czechosłowacji w sierpniu 1968, a dwa lata później – w grudniu 1970 roku wysyłając wojsko, aby strzelało do robotników Wybrzeża. Wprowadzenie stanu wojennego kolejnym konsekwentnym wyborem Jaruzelskiego.

Portal ARCANA: Ale dzisiaj znaczna część społeczeństwa podziela przekonanie, że Jaruzelski słusznie wprowadził stan wojenny, ratując nas przed sowiecką interwencją?

JS: Historię tworzą fakty, a nie wyniki sondaży. Nie tylko ocena stanu wojennego, ale i inne kłamstwa rodem z PRL-u mają się całkiem dobrze. Pamiętajmy, że okrągłostołowa ekipa, która doszła po 1989 roku do władzy, nie zerwała z komunistyczną spuścizną. Przecież wielu wpływowych ludzi „solidarnościowej” opozycji – czy wspierających ją twórców – było mocno zaangażowanych w komunizm za młodu, a więc w czasie, gdy system ten przyjął najbardziej zbrodnicze oblicze, bo w latach 1944-1956. Zatem element taktyki postkomunistów – „wybierzmy przyszłość” – zyskał poparcie właśnie tej bardzo wpływowej części solidarnościowej opozycji, która po 1989 została dopuszczona do władzy.

W 1989 roku, przed ósmą rocznicą wprowadzenia stanu wojennego powstał tzw. Zespół Programujący, złożony z przedstawicieli kancelarii ostatniego prezydenta PRL Jaruzelskiego (wybranego też głosami części „Solidarności), KC PZPR, MON, MSW i Prokuratury Generalnej. Grupa ta przygotowała dokument wskazujący, jak należy informować o 13 XII 1981 roku. Zalecano w nim, aby zabiegać o sygnał ze strony sowieckiej „świadczący o tym, iż stan wojenny uchronił Polskę od zewnętrznej interwencji”. Pisano wprost, iż szczególnie mocno powinien być wyeksponowany motyw „mniejszego zła”. Zakładano, iż „biorąc pod uwagę rozrachunkową szczerość obecnych władz radzieckich, można liczyć na wywołanie jakiejś formy publicznego stanowiska w tej sprawie (np. w postaci wypowiedzi rzecznika prasowego MSZ)”. Przeprowadzono rozmowy z redaktorami naczelnymi największych mediów, a solidarnościowy prezes Radiokomitetu Andrzej Drawicz (zarejestrowany zresztą przez SB jako jej tajny współpracownik) nakazał wręcz dziennikarzom, aby „wystrzegali się jakichkolwiek ataków personalnych, a zwłaszcza ewentualnych prób dezawuowania osoby prezydenta PRL”. I to trwało przez następne lata, po drodze ze słynnym „od… się od generała” po zaproszenie go na obrady Rady Bezpieczeństwa Narodowego przez Komorowskiego. Podobnie traktowano nie tylko Jaruzelskiego, ale także jego najbliższych współpracowników. Były szef MSW Czesław Kiszczak awansował nawet na „człowieka honoru”. Uniknęli nie tylko sądowej, ale nawet symbolicznej odpowiedzialności za wprowadzenie stanu wojennego. A z jakimi oporami jak długo zapadały wyroki, chociażby w sprawie sprawców zabójstwa górników z kopalni „Wujek” w Katowicach…

Portal ARCANA: Ale w marcu 2011 roku Trybunał Konstytucyjny uznał wprowadzenie stanu wojennego ze niezgodne z Konstytucją PRL-u, czyli faktycznie nielegalne…

JS: Wymiar sprawiedliwości wolnej Polski potrzebował 22 lat na podjęcie takiej decyzji, mimo że była oczywista już rankiem 13 grudnia 1981 roku, choćby dla prawników z Wydziału Prawa UJ związanych z „Solidarnością”. Wydali oni wtedy oświadczenie na ten temat kolportowane w całej Polsce. I koniecznie trzeba też pamiętać, że orzeczenie to zapadło dzięki inicjatywie i ogromnemu uporowi śp. Janusza Kochanowskiego, Rzecznika Praw Obywatelskich, który zginął w katastrofie pod Smoleńskiem 10 kwietnia 2010 roku…

fot. Erazm Ciołek / copyright Agata CiołekPortal ARCANA: Jeszcze niedawno Jaruzelski mówił, iż to dzięki stanowi wojennemu był możliwy „okrągły stół”.

JS: W tym absurdzie posunął się jeszcze dalej, przekonując nie tak dawno, że dzięki 13 grudnia mogliśmy później wstąpić do Unii Europejskiej. Natomiast stwierdzenie o „okrągłym stole” jest o tyle prawdziwe, że był on następną i o wiele skuteczniejszą od stanu wojennego próbą zachowania władzy przez komunistów. W 1981 wybrali oni przemoc, co w dłuższej perspektywie nie rozwiązało żadnego z problemów, a kilka lat później stanęli wobec narastającego społecznego niezadowolenia, które prowadziło do wybuchu kolejnego buntu. Gdyby do niego doszło, zostaliby zmiecieni.

Ale tym razem – wobec zmian w Związku Sowieckim i jego wewnętrznych kłopotów – nie mogli w żadnym wypadku liczyć na Moskwę. I tę batalię okrągłego stołu Jaruzelski rozegrał mistrzowsko. To było chyba jego największe zwycięstwo. Ludzi PZPR i bezpieki uczynił największymi beneficjentami systemu, który określamy jako III RP. Dzięki „okrągłemu stołowi” zachowali ogromne wpływy w gospodarce, mediach, a przede wszystkim służbach i to pozwoliło im odzyskać również władzę polityczną. Oczywiście, nie ponieśli żadnej odpowiedzialności za peerelowskie zbrodnie, a także za stan wojenny. Ta bezkarność autorów stanu wojennego była jednym z efektów „okrągłego stołu” o szczególnie demoralizujących skutkach.

Portal ARCANA: Ludzie pierwszej „Solidarności” przeżywali wielki zawód drugą „Solidarnością”. Nastąpiło gorszące zjawisko pojednania się z nomenklaturą komunistyczną i gdy Lech Wałęsa zostawał prezydentem, Anna Walentynowicz musiała wrócić do stoczni, by dorobić do emerytury...

JS: Rzeczywiście, ta druga „Solidarność” była już inna. Za sprawą stanu wojennego, który trwał nie tylko przez te pierwsze 586 dni, ale i przez kolejne lata – pamiętajmy, że jego zakończenie miało wymiar jedynie propagandowy, bo w wielu wymiarach, chociaż w łagodniejszej formie, utrzymywał się do końca lat 80. – udało się wyeliminować wielu autentycznych liderów, ludzi-symbole pierwszej „Solidarności”. Wieloletnie działania SB i akcje dezintegracyjne pomagały kreować często nowych liderów i pozwoliły podzielić opozycję na dwie części: „konstruktywną” i „niekonstruktywną”.

Trudno mieć o to pretensje do komunistów, oni bronili własnych interesów i to bardzo skutecznie. Natomiast część „Solidarności” – skupiona wokół Geremka – wybrała na swych partnerów komunistów, było im do nich bliżej ideowo, niż do własnego narodu. Narodu – ciemnej, antysemickiej, prymitywnej masy – który trzeba poddać „wychowaniu”. Przywódcy tego nurtu ponoszą odpowiedzialność za to, iż po 1989 roku nie zaczęliśmy budować  fundamentów wolnej Polski, ale poprawiać PRL. W tym procesie mieściło się również przeniesienie do III RP całej fatalnej spuścizny pozostawionej przez stan wojenny, który przetrącił nam kręgosłup. Postawy nihilistyczne i cyniczne stały się po 13 grudnia 1981 roku reakcją na przytłaczającą rzeczywistość. Nie zabrakło wówczas ludzi gotowych do zajęcia miejsc w redakcjach po wyrzuconych dziennikarzach, przychodzili również młodzi, korzystając z nadarzającej się okazji, a niejeden uczony złożył podpis za wręczony paszport. W połowie lat 80. Jaruzelska normalizacja kusiła… i łamała sumienia.

Co się bowiem dzieje z człowiekiem, który żeruje na czyjejś niezłomności i przykłada rękę do dzieła oprawców? Te patologie zostały przeniesione poza rok 1989, a jeśli dodamy do tego agenturę, która pod koniec lat 80. osiągnęła poziom z czasów stalinizmu... Wszyscy ci ludzie przeszli do III RP! I dzisiaj na katolickich uczelniach profesorami są byli I sekretarze PZPR POP uczelni z okresu stanu wojennego, nie wspominając o stosunku środowiska akademickiego, wymiaru sprawiedliwości, mediów do lustracji…

Z kolei potężne segmenty sytemu gospodarczego, banki, całe firmy, centrale handlu zagranicznego przeszły w ręce ludzi dawnych służb oraz PZPR. I to oni w wielu przypadkach dokooptowali część dawnej opozycji. Podobnie rzecz się miała z mediami: postkomuniści wycofali się z wizji, pisania komentarzy, ale drukarnie, kolportaż, produkcja prasy, media elektroniczne, własność – czyli realna władza pozostała w ich rękach. A to zaczęło się w Magdalence. Te budzące niesmak sceny obejmowania się, wspólne toasty… I ta zachęta Kwaśniewskiego; „dogadajmy się, wtedy wszyscy będziemy jeździć takimi mercedesami”. I się dogadali.

Istotą pierwszej Solidarności było to, że ludzie poczuli się wolni, poczuli, że coś jest od nich zależne. To się zrodziło w Stoczni Gdańskiej, ta otwartość i uczciwość, przejrzystość. Negocjacje w stoczni były nagłośnione, przedstawiciele MKS rozmawiali z władzami przy włączonych mikrofonach, jawnie. Robotnicy aplauzem wyrażali swoje poparcie lub dezaprobatę. A jak jest w Magdalence? Społeczeństwo nie jest już podmiotem, ale przedmiotem zawieranego układu. Nieposiadająca społecznego mandatu reprezentacja zawiera układy. To pokazuje, jak powstawała III RP, a jak powstawała Polska pierwszej „Solidarności”.

Zamiast teleranka...W sierpniu 1980 roku szło o prawdę, dobro, sprawiedliwość, uczciwość, wartości, tożsamość Polski… Po 1989 roku o władzę, kasę. To wtedy pojawiły się hasła „pierwszy milion trzeba ukraść”, to wtedy Donald Tusk deklarował, „że Polska to nienormalność” i że chce uciekać od Polski, a potem w imię hasła „Wybierzmy przyszłość” wygrywano wybory. Ludzie „Solidarności” byli już zbyt słabi, żeby temu się przeciwstawić. To stan wojenny zabił nadzieję, tę ogromną, ogólnonarodową aktywność na rzecz dobra wspólnego. Po 1989 społeczeństwo miało być przedmiotem, któremu przyszłość zapewnią oświeceni wybrańcy. To oni mieli nas wychować i wyleczyć z polskości, uczynić z nas Europejczyków. To przetrącenie moralnego kręgosłupa społeczeństwu jest dzisiaj pomijanym skutkiem wprowadzaniu stanu wojennego, a chyba najbardziej fatalnym i niszczącym. Rozbicie wspólnoty, egoizm, niechęć do społecznej aktywności – tego, co tworzyło fenomen „Solidarności” – było przecież celem ekipy Jaruzelskiego.

Portal ARCANA: Ale skutkiem stanu wojennego są również wymierne szkody?

JS: To ponad stu zabitych, począwszy od górników z kopalni „Wujek” w Katowicach, po zamordowanych przez „nieznanych sprawców” w 1989 księży Niedzielaka, Suchowolca, Zycha. To blisko 10 tys. internowanych, i drugie tyle postawione przed sądami, skazane na wysokie wyroki, to pobici, zwolnieni z pracy, to utracone zdrowie. A także dramaty zwykłych ludzi, ich rozbite rodziny, 800 tys. ludzi wypchniętych z kraju na emigrację w ciągu dekady

Portal ARCANA: Obecnie podkreśla się bezsens oskarżania twórców stanu wojennego. Nawet jeśli nie broni się samej decyzji o wprowadzeniu stanu wojennego, to tłumaczy się Polakom, że ciąganie zniedołężniałych staruszków po sądach jest okrucieństwem, że do niczego to nie prowadzi. Czy jesteśmy sadystami domagając się sprawiedliwości? Po co nam ona po 30 latach?

JS: Od tego zależy kondycja naszego społeczeństwa. Zło nieosądzone zawsze wróci. Wszyscy ludzie, którzy popełnili przestępstwa, powinni zostać ukarani. Nie chodzi o to, by staruszków wsadzać do więzienia, ale chociażby symboliczne osądzenie stanu wojennego, który był wielką zbrodnią na całym narodzie. Zaniechanie tego ma demoralizujący wpływ na następne pokolenia. Właśnie tego doświadczamy. Jeżeli takie rzeczy nie są osądzane, to nie dziwmy się, że mniejsze przestępstwa i afery uchodzą płazem. Stan wojenny był złem – a twórcy tego zła mają się dzisiaj świetnie. Ale przecież dzisiaj nie ma zła i dobra, każdy ma swoją „prawdę”… Niedawno zmarła Maryla Płońska, aktywna działaczka Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża, jedna z tych kilku kobiet, które 16 sierpnia 1980 uratowały strajk w Stoczni Gdańskiej. Legenda gdańskiej opozycji, antykomunistka. Miała 55 lat, chorowała, a III RP miała dla niej 447 zł miesięcznie… Za ile żyją jej prześladowcy… To tylko drobny przykład… W takim klimacie nie oczekujmy od młodego pokolenia, że będzie broniło jakichkolwiek wartości. Jan Paweł II mówił w 1983 roku podczas swej pielgrzymki do Ojczyny, że wydarzenia sierpnia 1980 zadziwiały świat, bo robotnik upominał się o swoje prawa z Ewangelią w ręku i istotą jego żądań nie było ważne skądinąd pytanie „za ile?”, ale „w imię czego?” Nieosądzenie stanu wojennego prowokuje i zachęca następców, bo skoro takie zbrodnie uchodzą bezkarnie, to cóż stanie na przeszkodzie, by powtórzyć zamach na własny naród?

 

Rozmawiał Jakub Maciejewski

 

Jarosław SzarekJarosław Szarek (ur. w 1963 r. w Czechowicach-Dziedzicach) – doktor historii, absolwent Wydziału Historycznego Uniwersytetu Jagiellońskiego. Od 1981 r. współpracował z Miejską Komisją Koordynacyjną NSZZ „Solidarność” w Czechowicach-Dziedzicach. Po wprowadzeniu stanu wojennego uczestniczył w pomocy internowanym i więzionym, kolportował i drukował podziemną prasę, w latach 1985–1989 był drukarzem Bielskiego Komitetu Oporu Społecznego (pomysłodawcą wydawania pisma „Solidarni”), współpracownik Komitetu Obywatelskiego „Solidarności” w Czechowicach-Dziedzicach. W latach 2009-2012 był członkiem Rady Programowej Radia Kraków (wraz z trzema innym członkami opuścił ją w proteście przeciwko nieprzyznaniu miejsca na multipleksie dla TV Trwam). 

W latach 1992–1997 pracownik dziennika „Czas Krakowski”, w następnych latach publikował m.in.: „Gazecie Polskiej”, „Nowym Państwie”, „Gościu Niedzielnym”, „Dzienniku Polskim”, londyńskim „Tygodniu Polskim”, „Polonii Christiana” (stały współpracownik), „Gazecie Polskiej Codziennie”, „Naszym Dzienniku”, tygodniku „Źródło” (członek redakcji), „Arcanach” (członek redakcji). W latach 1998-1999 redaktor naczelny „Kroniki XX wieku: Polska i świat”.

 

 

Pracownik Oddziału Krakowskiego Instytutu Pamięci Narodowej (od 2000 r.), autor artykułów naukowych, popularno-naukowych, wystaw historycznych, warsztatów dla nauczycieli i młodzieży, dodatków historycznych do prasy, organizator konkursów historycznych, scenariuszy programów popularyzujących historię itp. Współautor serii popularno-naukowej „Z archiwów bezpieki – nieznane karty PRL” (2006-2010) ora serii książek dla dzieci „Kocham Polskę” (2007-2016). autor książek:Wojna z narodem, Warszawa 2006; Czarne juwenalia, Kraków 2007; współautor m.in.: W cieniu czerwonej gwiazdy. Zbrodnie sowieckie na Polakach (1917-1956), Kraków 2010; Zaczęło się w Polsce 1939-1989, Warszawa 2009; Kronika komunizmu w Polsce, Kraków 2009; Po dwóch stronach barykady, Kraków 2007; Królowo Polski, przyrzekamy! Jasnogórskie Śluby Narodu Polskiego, Kraków 2006; Droga do niepodległości. Solidarność 1980-2005, Warszawa 2005; Komunizm w Polsce, Kraków 2005; Ofiara Sprawiedliwych. Rodzina Ulmów - oddali życie za ratowanie Żydów, Kraków 2004; Polska. Historia 1943-2003, Kraków 2003; Stan wojenny w Małopolsce. Relacje i dokumenty, Kraków 2005; Czy ktoś przebije ten mur? Sprawa Stanisława Pyjasa, Kraków 2001. Współautor serii książek historycznych dla dzieci Kocham Polskę oraz tomów Z archiwów bezpieki – nieznane karty PRL.


Ostatnie wiadomości z tego działu

Głos starego wyborcy z myślą o młodszych

Prof. Nowak: Pracujmy nad tym, by zwolenników niepodległości przybywało

Prof. Nowak podsumowuje 2017 rok: właściciele III RP nareszcie odsuwani od władzy

prof. Nowak: Przypomnienie samego 1918 roku nie wystarcza, by zrozumieć czym jest niepodległość

Komentarze (8)
Twój nick:
Kod z obrazka:


Marek Wrzesiński
17.04.2014 22:27
Ostatnio przeczytałem ''Zajeździmy kobyłę historii" Karola Modzelewskiego i nasunęły mi się podobne wnioski: złamanie pierwszej "Solidarności" wpędziło nas w marazm i letarg jeśli chodzi o życie organizacji społeczne, niby jest ich sporo , ale bez siły przebicia.
J Cieszkowska
09.07.2013 1:12
Panie Doktorze to wspaniala analiza tego co sie dzialo w Polsce w tych latach z pryzjemnoscia czytalam, byc moze nie ujelismy systemowego niszczenia POlakow ktore praktycznie trwa do dzisiaj. Narod POlski jeszce nie zbudowa anytsystemu wystarczjaco silnego aby wyrzucic to cale talatajstwo z kraju. Zaplacilismy niestety bardzo wysoka cene. POwinnismy sie pozpbierac a tak powoli to idzie.
And2009
07.02.2012 8:00

Tak, to wszystko, niestety, prawda. Przed nami, którzy to rozumiemy i mamy wystarczająco przyzwoitości i odwagi by przyznać się do przegranej stoi wyzwanie Solidarności. Działanie dla dobra wspólnego i poprzez organizację i poprzez edukację.
Dziękuję za przykład Maryli Płońskiej, jest jakby symbolem solidarności III RP.

Maqda
23.01.2012 11:19

Bardzo dziękuję za opublikowanie tego wywiadu. W 1981 roku bawiłam się jeszcze enerdowskimi klockami (nie wiedząc oczywiście, że są enerdowskie). W '89 roku chodziłam już do podstawówki i bardzo się ucieszyłam, że ogłoszono wolność. Chętnie uwierzyłam w to, iż teraz czeka Polskę, mnie, cały świat - już tylko wolność i dobrobyt. Nie rozumiałam tych nielicznych czepialskich, którzy kontestowali Okrągły Stół, wypominali Magdalenkę. Dopiero 10 kwietnia 2010 roku zrozumiałam, że nieliczni czepialscy mieli rację. Okrągły Stół był aktem zdrady, który zaowocował między innymi skutecznie przeprowadzonym zamachem z 10 kwietnia 2010. Nadal tkwimy w PRL-u, byliśmy okłamywani również przez ostatnie 22 lata. Teraz też jesteśmy perfidnie okłamywani. Korowód zdrajców kroczy przed nami dumnie. Wszyscy mają się świetnie. Gdy jeden skończy arię kłamstwa, drugi zaczyna.
To, co się dzieje teraz w Polsce, odbieram jako ziszczenie się najstraszniejszego koszmaru. Ale nie jestem ani pesymistką, ani osobą bierną. Uważam, że jesteśmy w stanie odebrać kłamcom Polskę. Mimo wszystko - jesteśmy w stanie to zrobić.   

Gosc
23.12.2011 21:26

Prosimy o więcej!

Gwardzista
12.12.2011 6:05

Wychowywany byłem od zawsze w antykomunistycznej rodzinie i od zawsze żyłem w przekonaniu, że stan wojenny był złem w samym sobie. Nie dawałem wiary wrzutkom Wyborczej, argumentom "gadających głów" w telewizji, trochę na ten temat czytałem.

Ale, że było AŻ TAK ŹLE, że oni byli - i są - aż tak perfidni... nie wiedziałem. Ale raz zdobytej wiedzy nie odbiorą nigdy. Na pohybel zdrajcom Ojczyzny!

Krzysztof Pasierbiewicz
12.12.2011 2:31

Słuchając listopadowego expose Premiera Tuska czułem się równie upodlony jak 13-go grudnia 1981, kiedy sowiecki namiestnik ogłaszał wprowadzenie stanu wojennego w wybijającej się na wolność Polsce. Znów ogarnęło mnie to samo poczucie wściekłej bezsilności i upokorzenia.   Bo Premier w iście putinowskim stylu dał do zrozumienia rządzonym, by nawet nie próbowali podskoczyć, gdyż może z nimi zrobić praktycznie, co zechce. Że ubezwłasnowolnił opozycję. Że może szermować naszymi pieniędzmi. Że nie musi się już bać sondaży. Że jest praktycznie bezkarny, bo ma pod sobą sądy i resorty siłowe. A w razie czego stanie za nim murem europejskie lewactwo. Więc, de facto dzierży władzę absolutną.   Nasz „generalissimus” stał się na tyle bezwstydny w swej bucie i pewności siebie, iż uznał, że już może w expose pominąć milczeniem interesy Polski.       Mówił wyłącznie o tym, że widmo kryzysu każe nam się podporządkować silniejszym mocarstwom. A większość posłów na sali sejmowej miast krzyczeć i tupać w proteście przeciw rodzącej się na naszych oczach autarchii – spolegliwie potakiwała bijąc brawo. Natomiast tych, którzy się odważyli zapytać o Polskę, Premier ostentacyjnie znieważył opuszczając salę. Co prawda następnego dnia pofatygował się do Sejmu.Niestety nie po to żeby odpowiedzieć na pytania, lecz by przy akompaniamencie chamskiego rechotu posłanek i posłów „koalicji” naigrywać się imiennie z posłów opozycji. Przyszedł tylko po to, żeby ludzi zgnoić, upokorzyć i poniżyć. Żeby pokazać, kto tu rządzi. Kto tu lepszy, a kto gorszy.   Ziściły się tedy marzenia pana Tuska. Udało mu się przekonać znaczny odłam społeczeństwa, że, jak kiedyś pisał: „polskość to nienormalność”(Donald Tusk, Polak przełamany, Znak, 11/1987).   To upokarzające expose odebrałem jak ponowne wprowadzenie w Polsce „stanu wojennego” tyle, że tym razem zamiast wojska i milicji użyto bata poprawności politycznej, a wszystko odbyło się w białych rękawiczkach, pod płaszczykiem pokrętnie zinterpretowanej istoty „demokracji”.   Przed trzydziestu laty generał Jaruzelski odebrał Polakom wolność. Zaś w listopadzie roku bieżącego Donald Tusk przetrącił Rzeczpospolitej kręgosłup odbierając rodakom nadzieję na silną i niezależną Polskę. Bo nie podał choćby jednej recepty na naprawę Państwa. I gołym okiem było widać, że to expose to wyłącznie pomysł na dyktat wiernopoddańczej Platformy.   Więc nie sposób się oprzeć przychodzącym na myśl paralelom między generałem Jaruzelskim i „generalissimusem” Tuskiem.   Obydwaj chwalą się bezkrwawym wprowadzeniem w Polsce przemian systemowych. Owszem, to prawda. Tylko wypadałoby przypomnieć, że Jaruzelski w tym celu zastraszył podstępnie Polaków falangą sowiecką, a Tusk zaszachował przebiegle polską opozycję widmem europejskiego kryzysu.   Jednakże obydwu tych panów cechuje zakodowana w genach skłonność do lewactwa i serwilizm wobec Moskwy, a obecnie także i Berlina.   Przed trzydziestu laty do zdławienia wolności użyto rodzimego wojska, a teraz zanosi się na aneksję przy pomocy sprytnie sterowanych operacji finansowych.     Jaruzelski przekonywał uparcie, że Polska, jako szesnasta republika Związku Radzieckiego to przecież nic strasznego. Na szczęście Polacy poszli po rozum do głowy, stworzyli „Solidarność” i odsunęli wasala od władzy.   Lecz jak widać historia lubi się powtarzać. W trzydzieści lat później, - o zgrozo! - przed samą rocznicą grudnia 1981, znowu się zamachnięto na suwerenność Polski.   Po krytycznym szczycie w Brukseli Premier Tusk powiedział otwarcie, że należy się liczyć z możliwością odstąpienia od idei „Europejskiej Unii Ojczyzn” i, że to w końcu nic takiego złego. Gorzej, za przyzwoleniem Premiera minister Sikorski ogłosił w Berlinie chyłkiem i bez konsultacji z polskim Parlamentem koncepcję „federacji europejskiej”, co de facto oznacza dobrowolną rezygnację z suwerenności Polskiego Państwa.   W roku 1981 Jaruzelski by zdławić wybicie się Polski na wolność powołał Wojskową Radę Ocalenia Narodowego (WRON).   Trzydzieści lat później, idąc za przykładem generała, w listopadzie roku 2011 Premier Tusk ukonstytuował  Cywilną Radą Upokorzenia Narodowego (CRUN).   No bo jak inaczej nazwać rząd, w skład któregp Premier powołał byłego TW Michała Boniego, Tomasza Arabskiego zwanego smoleńskim łapiduchem, Barbarę Kurdycką, która omal nie spacyfikowała Uniwersytetu Jagiellońskiego, Sławomira Nowaka, który zasłynął z wypowiedzi, że rząd skopie opozycji tyłki, Radosława Sikorskiego, który jawnie wzywał do dorzynania watah, cynicznego bigota Jarosława Gowina i bezduszną Joannę Muchę, której się wyrwało, że starszych Polaków nie warto już leczyć, bo szkoda pieniędzy. Przypomnę też „zasługi” dla Polski właśnie powołanych na urząd pań Marszałkiń Ewy Kopacz i Wandy Nowickiej, która się wstydzi, że Papież był Polakiem.   Od ogłoszenia stanu wojennego mija właśnie 30 lat. I co? Znowu nas upokorzono, jak wtedy, a może i gorzej, bo po stokroć bardziej perfidnymi metodami.   I krew się we mnie burzy, jak myślę, że, gdy przed trzydziestu laty, kiedy biłem się o Polskę z ZOMO pod Arką w Nowej Hucie narażając życie, nawet mi do głowy nie przyszło, iż w samym czasie cwani dekownicy tworzyli na sępa zdradzieckie pryncypia Trzeciej Rzeczpospolitej.   Pojutrze, Polacy znów wyjdą na ulicę w marszu niepodległościowym mającym przypomnieć o draństwach i zbrodniach stanu wojennego. I choć funkcjonariusze władzy będą wykrzykiwać w mediach, że ci wierni Polsce patrioci to zgraja chuliganów i przestępców, dla mnie ten marsz jest oznaką odradzającej się znów „Solidarności” tysięcy rodaków złączonych w trosce o wolność Rzeczpospolitej. Krzysztof Pasierbiewicz(nauczyciel akademicki)

patrze i widze
11.12.2011 18:36

dziekuje za ciekawe przemyslenia!


Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy. Wszystkie opinie są własnością piszących. Ponadto redakcja zastrzega sobie prawo do kasowania komentarzy wulgarnych lub nawołujących do nienawiści.

Wyszukiwarka

Reklama

Facebook


Wszystkie teksty zamieszczone na stronie są własnością Portalu ARCANA lub też autorów, którzy podpisani są pod artykułem.
Redakcja Portalu ARCANA zgadza się na przedruk zamieszczonych materiałów tylko pod warunkiem zamieszczenia informacji o źródle.
Nowa odsłona Portalu ARCANA powstała dzięki wsparciu Fundacji Banku Zachodniego WBK.