Co to jest „błąd krymski” - o zaniechaniach wschodnich poprzedniego rządu

Wizyta prezydenta Andrzeja Dudy w Kijowie musi być zwrotem w relacjach polsko-ukraińskich, skoro ekipa spod znaku Radka Sikorskiego i gen. Stanisława Kozieja zadowoliła się dobrym mniemaniem o sobie, przy katastrofalnych skutkach polskiej polityki wschodniej.
14.12.2015 12:04

 

Jakub Maciejewski: Reakcję polskich władz [chodzi o rząd Platformy Obywatelskiej – red.] na aneksję Krymu przez Federację Rosyjską nazywa Pani Profesor „błędem krymskim”? Dlaczego właśnie w polskiej dyplomacji szukać błędu i dlaczego nazywać go krymskim?

Dr hab. Agnieszka Orzelska-Stączek: Termin „błąd krymski” (wprowadzony przez dr Pawła Kowala) można zdefiniować jako efekt zaskoczenia elit państw zachodnich, w tym również Polski, przez aneksję Krymu – stąd zatem pochodzi słowo „krymski”. Uważam, że zaskoczenie to było konsekwencją błędnej oceny sytuacji międzynarodowej, ignorowania wielu niepokojących sygnałów i doprowadziło do niedostrzeżenia nadchodzącego niebezpieczeństwa. Błąd krymski dotyczył władz wielu krajów, ale mnie interesuje polski wymiar tego problemu. Dlaczego osoby odpowiedzialne za polską politykę zagraniczną dały się Moskwie zaskoczyć?  

Termin „błąd krymski” nie jest doskonały, ale nie udało się dotychczas znaleźć lepszego, który oddawałby istotę problemu z przełomu lutego i marca 2014 r. Niewątpliwie lepiej posługiwać się takim niedoskonałym określeniem, niż problem ignorować. Warto przecież zauważyć, że wciąż przeważa pogląd, że w obliczu aneksji Krymu nic wyjątkowego w polskiej polityce się nie stało i o żadnym błędzie nie może być mowy. Dominuje próba bagatelizowania tego problemu i zapewniania, że władze doskonale zdawały sobie sprawę z celów polityki Moskwy, a nawet były przygotowane na taki rozwój wydarzeń. „Błąd krymski” nie skłonił decydentów polskiej dyplomacji do wyciągnięcia wniosków z tej ważnej lekcji i do wprowadzenia zmian w sferze procesu decyzyjnego.

Jednak Zachód też został zaskoczony aneksją Krymu, sam Majdan był wielką niespodzianką dla Zachodu, dla Wschodu, dla samych władz w Kijowie. Może to było po prostu nieprzewidywalne?

Aneksja Krymu przez Rosję była przygotowywana przez wiele lat i działania te nie powinny ujść uwadze władz Polski. Nie jest to kwestia przewidywań, ale obserwowania najbliższego środowiska międzynarodowego i analizowania zachodzących w nim zmian. Profesor Adam Rotfeld stwierdził niedawno, że Rosja przygotowywała świat na tę aneksję już od przemówienia prezydenta Władimira Putina w lutym 2007 r.  Warto przypomnieć słowa Śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który w 2008 r. w Tbilisi mówił podczas wiecu: „Wiemy świetnie, że dziś Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze Państwa Bałtyckie, a później może i czas na mój kraj, na Polskę!”. W te słowa można było się wsłuchać jako w coś więcej niż przemówienie do zmobilizowanych agresją rosyjską mieszkańców Tbilisi.

Jednak w przededniu aneksji Krymu, na początku 2014 r. w polskiej przestrzeni publicznej zabrakło ostrzeżeń przed zbliżającą się agresją Rosji wobec Ukrainy. Jednak w przededniu aneksji Krymu, na początku 2014 r. w polskiej przestrzeni publicznej zabrakło ostrzeżeń przed zbliżającą się agresją Rosji wobec Ukrainy W żadnym oficjalnym dokumencie dotyczącym bezpieczeństwa naszego kraju z lat 2007­2013 nie wzięto pod uwagę możliwej agresji Moskwy na Ukrainę i aneksji części jej terytorium. Tymczasem jest to kwestia o żywotnym znaczeniu z punktu widzenia polskiej racji stanu. Zburzone zostały bowiem fundamenty dotychczasowego porządku międzynarodowego. Kraj sąsiadujący z Polską został zaatakowany i oderwano od niego część terytorium, naruszając jego integralność terytorialną. Owszem, zajęcie Krymu nastąpiło bez formalnego wypowiedzenia wojny Ukrainie, a w operacji udział brali żołnierze bez dystynkcji wojskowych, zaś terytorium niejako „samodzielnie” ogłosiło chęć przyłączenia się do Federacji Rosyjskiej – te i inne techniki kamuflowania agresywnych działań Moskwy doprowadziły do chaosu informacyjnego w zachodnich mediach. Dla Polski aktywność Rosji ma szczególne znaczenie, bowiem jesteśmy krajem frontowym NATO, bezpośrednim sąsiadem Ukrainy a przez Obwód Kaliningradzki także i Rosji. Błąd krymski, który z perspektywy USA czy niektórych państw zachodnich mógł być mało istotny, z punktu widzenia Polski nabierał innego znaczenia, bo dotykał jej strategicznych interesówBłąd krymski, który z perspektywy USA czy niektórych państw zachodnich mógł być mało istotny, z punktu widzenia Polski nabierał innego znaczenia, bo dotykał jej strategicznych interesów – sfery bezpieczeństwa w najbliższym środowisku międzynarodowym.

Skąd aż taka skala pomyłki?

Dla wyjaśnienia genezy błędu krymskiego posłużyłam się zjawiskiem „myślenia grupowego” opisanym przez Irvinga Janisa w książce z 1982 r. Groupthink: psychological studies of policy decisions and fiascoes. Oznacza ono taki sposób myślenia członków grupy, w którym chęć realistycznej oceny alternatywnego rozwiązania ustępuje przed dążeniem do utrzymania jednomyślności grupy decyzyjnej. Grupa nie chce zaburzać swojego dobrego samopoczucia, więc podejmuje błędne decyzje, które jednak nie naruszają ich wewnętrznych interesów. Janis wymienił spektakularne przykłady takiego myślenia prowadzące, jego zdaniem, do klęski USA w Pearl Harbour w 1941 r. i fiaska w 1961 r. w Zatoce Świń. spektakularne przykłady takiego myślenia, jakie prezentował polski rząd, prowadziły kiedyś do klęski USA w Pearl Harbour w 1941 r. i fiaska w 1961 r. w Zatoce Świń Kiedy patrzymy na przebieg racjonalizowania zaniechań przy obronie Pearl Harbour i ignorowania sygnałów ostrzegających przed Japończykami możemy być zadziwieni skalą naiwności kadr amerykańskich. Rodziło to nawet różne spiskowe teorie, tymczasem za rażące rozminięcie się z rzeczywistością odpowiadał wg I. Janisa właśnie syndrom myślenia grupowego. Chociaż autor ten koncentrował swe badania na polityce USA, to oczywiście nie tylko polityka USA może być dotknięta konsekwencjami myślenia grupowego. Autor wskazał osiem symptomów typowych dla takiego myślenia i stwierdził, że nawet jeśli nie występują wszystkie, ale większość z nich, to można spodziewać się błędów w procesie decyzyjnym danej grupy.

Jakimi więc symptomami, opisanymi przez Janisa, wykazały się osoby odpowiedzialne za polską politykę zagraniczną w przypadku konfliktu rosyjsko-ukraińskiego?

Za politykę zagraniczną, według polskiej konstytucji, odpowiadają trzy osoby: prezydent, premier i minister spraw zagranicznych. W latach 2010-2014 osoby na tych stanowiskach były  związane z Platformą Obywatelską i wraz ze swymi współpracownikami decydowały o kształcie polskiej  polityki zagranicznej.

Pierwszy symptom to iluzja potęgi, prowadząca do nadmiernego optymizmu – zespół mógł być przekonany, zwłaszcza po wyborach parlamentarnych w 2011 r. – że jego polityczne zaplecze zwycięży w walce wyborczej o trzecią kadencję swoich rządów. Pamiętajmy, że dwie kadencje zdominowane przez jedną partię polityczną stanowiły przełom w polskiej polityce, to był precedens, który mógł się przyczynić do stworzenia iluzji własnej potęgi.

Drugim symptomem jest przekonanie o racji moralnej grupy. W kontekście specyficznie polskiej walki politycznej, mocno spolaryzowanych środowisk partyjnych, ugrupowania mają przekonanie o szczególnym charakterze własnego środowiska, które ma uchronić kraj przed fatalnymi rządami drugiej strony.

Trzecim symptomem była kolektywna racjonalizacja - członkowie grupy ignorują ostrzeżenia, które mogłyby zmusić grupę do ponownej analizy i weryfikacji swoich założeń. Uważam, że to ten element był wyrazisty w przypadku np. tworzenia Białej Księgi Bezpieczeństwa Narodowego.

Po czwarte: stereotypowe myślenie o przeciwnikach, w tym wypadku znów oscylujemy wokół polityki wewnętrznej. Przeciwnik jest pokazany jako zbyt niegodziwy, zbyt słaby albo zbyt głupi, by brać pod uwagę stanowiska choćby tylko zbliżone do stanowiska politycznego adwersarza.

Nietrudno przypomnieć sobie liczne przykłady wystąpień publicznych drwiących z ostrzeżeń przed Rosją, a właściwie drwiących z prawej strony sceny politycznej, z parlamentarnej opozycji, która widziała w Kremlu agresywnego gracza.

Wpisuje się to w próbę dezawuowania głównych przeciwników, którzy są prezentowani jako nieracjonalni, działający z niskich pobudek (takich jak zawiść, zazdrość), zasługujący wręcz na lekceważenie.

Kolejnym symptomem myślenia grupowego jest zjawisko autocenzury wobec poglądów odbiegających od pozornego konsensusu, a także iluzja jednomyślności. Do tego dochodzi ignorowanie informacji, które mogłyby zmusić członków grupy do ponownego rozważenia przyjętych założeń. W efekcie następuje minimalizowanie znaczenia swoich wątpliwości i kontrargumentów przez członków grupy. Starają się oni tłumić różnice, które mogłyby rozbić pozorną jedność grupy. „Lepiej tkwić w miłej, ciepłej atmosferze grupy niż być smaganym przez burzę”, jak pisał I. Janis.  Może to prowadzić do wyłączenia indywidualnego krytycznego myślenia.zajrzyjdoksiegarni_120

Na podstawie dostępnych dziś materiałów nie sposób odpowiedzieć na wszystkie pytania związane z genezą „błędu krymskiego” - otwarte pozostaje pytanie o zjawisko autocenzury wśród polskich elit rządzących i ewentualnie o jej zakres.

Jest też kolejne pytanie właśnie, które wymagałoby może głębszych badań - czy w tej grupie, tworzącej polską politykę zagraniczną można wskazać tzw. strażników umysłów – czyli osoby, którzy chroniły grupę przed tymi informacjami z zewnątrz, które mogły zaszkodzić ich wewnątrzgrupowym interesom i przyjętej linii myślenia.

Sprzyjałby temu pewien monopol władzy jakim dysponowała Platforma Obywatelska oraz życzliwe media. Czy to myślenie grupowe pozostawiło jakieś ślady w formie analiz opartych na takich samozadowoleniu decydentów?

Niedługo przed aneksją Krymu Biuro Bezpieczeństwa Narodowego opublikowało (maj 2013 r.) Białą Księgę Bezpieczeństwa Narodowego, wydaną pod patronatem prezydenta Bronisława Komorowskiego. Przewidywano tam trzy scenariusze rozwoju środowiska bezpieczeństwa w perspektywie 20 lat. Za najbardziej prawdopodobny uznano wariant ewolucyjny, w którym nie spodziewano się radykalnej zmiany w polityce wewnętrznej i zagranicznej Rosji. Najbardziej pesymistyczny był scenariusz dezintegracyjny, ale nawet on nie przewidywał aneksji terytorium któregoś z rosyjskich sąsiadów. Wśród najważniejszych punktów zapalnych w pobliżu Polski wymieniono Abchazję, Osetię Południową, Górski Karabach, Nadniestrze i in., ale nie było wśród nich Krymu. 

 

To jest część wywiadu opublikowanego w 125 numerze Dwumiesięcznika ARCANA. Zobacz spis treści: kliknij TUTAJ.


Ostatnie wiadomości z tego działu

Nowy podwójny 175-176 numer dwumiesięcznika ARCANA!

Nowy 174 numer dwumiesięcznika ARCANA!

Prenumerata dwumiesięcznika na rok 2024!

Nowy 173 numer dwumiesięcznika Arcana!

Komentarze (2)
Twój nick:
Kod z obrazka:


niCk
23.12.2015 20:13
W swiecie licza sie banki i tanki nawet jak by wiedzieli wyzej wymienieni "specjalisci" zagraniczni co by mogli zrobic apelowac, alarmowac kogo. Czy autor tej analizy pojechal by wojowac na ukraine za malo mamy banków i tanków aby dzialac
ArtoisduQ
16.12.2015 15:47
Sądzę, że ta analiza jest zbyt poważna, brzmi zbyt intelektualnie! Wykonawcy tej polityki kierowali się innymi pobudkami! Po pierwsze: przymioty osobiste - Sikorski, on robił wszystko żeby odwrócić politykę śp. prezydenta, działał dla osobistych celów i był bardzo mocno zawiedziony swoją pozycją w Stanach w związku ze swoimi chorobliwymi ambicjami! Koziej- to eks komunista, funkcjonariusz o ograniczonej percepcji i wiedzy vide jego artykuły napisane językiem instrukcji obsługi sprzętu AGD, człowiek nie mający większego pojęcia o świecie i miejscu w nim Polski. Identycznie Kuźniar: obaj do tego antyamerykański na sposób komunistyczny, typowi "antyimperialiści" po wykładach w Instytucie Marksizmu i Leninizmu tzw. Marlenie! I trzy to Schetyna, Halicki i Tyszkiewicz - szefowie komisji sejmowej - wszyscy zupełnie przypadkowi, nie mający żadnej wiedzy o sprawach zagranicznych, absolwenci bardzo słabych wydziałów w jeszcze słabszych szkołach, funkcjonariusze partyjni na poziomie wojewódzko-powiatowym. Znający zagranicę z wycieczek sejmowych i wcześniejszych wojaży za granicą do prac sezonowych w czasach studenckich! Taka jest smutna prawda! Dlatego ze swojego otoczenia szybko pozbyli się profesjonalistów a na ich miejsce przyjęli tanich pochlebców i osoby myślące w kategoriach kierownika zmiany w Biedronce albo co trochę lepiej pracownika korporacji finansowej!

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy. Wszystkie opinie są własnością piszących. Ponadto redakcja zastrzega sobie prawo do kasowania komentarzy wulgarnych lub nawołujących do nienawiści.

Wyszukiwarka

Facebook


Wszystkie teksty zamieszczone na stronie są własnością Portalu ARCANA lub też autorów, którzy podpisani są pod artykułem.
Redakcja Portalu ARCANA zgadza się na przedruk zamieszczonych materiałów tylko pod warunkiem zamieszczenia informacji o źródle.
Nowa odsłona Portalu ARCANA powstała dzięki wsparciu Fundacji Banku Zachodniego WBK.