ARCANA przypominają sylwetkę Jerzego Targalskiego

Media III RP ruszyły na Jerzego Targalskiego. Nie chcąc cytować opinii publicznej jego książki „Resortowe dzieci”, atakuje się życiorys autora i jego rodziny. W obronie redaktora przypominamy artykuł, który opublikowano w ARCANACH już w 2006 r. (nr 70–71).
21.01.2014 15:49

Człowiek krnąbrny, czyli Jerzego Targalskiego przypadki

(…) Na próżno szukać jednak Targalskiego omawiającego bieżące wydarzenia w minimalistycznie urządzonych, supernowoczesnych studiach telewizyjnych, czy wysokonakładowej prasie głównego nurtu. Dzieje się tak zapewne dlatego, że polski rynek idei i wymiany myśli był do tej pory raczej poprawny niż interesujący, a jednostki nieobliczalne, wybitne i wprowadzające twórczy ferment spychał na margines i skazywał na niebyt, promując za to nudnych i przewidywalnych opowiadaczy bajeczek. Tym gorzej dla rynku oczywiście.

Bo Jerzy Targalski to człowiek nietuzinkowy i niebanalny. To mający rozległą wiedzę specjalista od spraw wschodnich, dawny opozycjonista o barwnym życiorysie, wreszcie obdarzony świetnym piórem analityk polityczny. Te cechy potwierdzają wszyscy jego znajomi i osoby, z którymi stykał się w swojej działalności. Główna wada? Targalski jest „niegrzeczny”. A przecież polskiego inteligenta od 1989 roku „szprycowano” opiniami gładkimi i przystrzyżonymi równo, co najmniej tak jak wąs redaktora Żakowskiego . Po takiej kuracji widział, „że dom… że Stasiek… że koń… że drzewo”, nie dostrzegał jednak znaczenia, mechanizmów, całości. I wszystko grało, bo całościowe, choćby i ostre diagnozy nie były w Polsce mile widziane, a ich autorzy bardzo często popadali w niełaskę.

Zacznij od Marksa

Witold Gadomski, pod koniec lat siedemdziesiątych najbliższy współpracownik Targalskiego z konspiracji, dziś jako dziennikarz ekonomiczny „Gazety Wyborczej”, żyje na politycznych antypodach. Wspomnienia z tamtych czasów rozpoczyna od wyraźnego podkreślenia, że jego konspiracyjny kolega wywodził się z rodziny komunistycznej i sam należał najpierw do ZMS-u, a później do Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Pytam Targalskiego:

– Witek twierdzi, że był pan w polskiego inteligenta od 1989 roku „szprycowano” opiniami gładkimi i przystrzyżonymi równo, co najmniej tak jak wąs redaktora ŻakowskiegoPZPR.

– Oczywiście, że byłem. Przecież ja tego nie ukrywam w moim życiorysie. 

– Dlaczego się pan zapisał?

– Ja zawsze interesowałem się polityką i nie ukrywam, że na początku byłem socjalistą, co wynikało z tradycji rodzinnej, ale też z tego, że człowiek nie miał do niczego dostępu. Jak miałem czternaście lat, to przeczytałem pierwszy tom Kapitału. Rozglądałem się wokół siebie zastanawiając, dlaczego jest tak jak jest. Gdzie popełniono błąd. Najpierw myślałem, że to Lenin go popełnił. Potem, że Marks. No i tak się człowiek cofał, by dojść do wniosku, że to cały ten system był jednym wielkim błędem od samego początku. Ale żeby móc do tego dojść potrzebne są pewne lektury. Trudno jest samemu cokolwiek, ot tak, wymyślić. Zwłaszcza jak ma się czternaście lat.

Ojciec Targalskiego był historykiem i zajmował się początkami ruchu robotniczego, a szczególnie organizacjami młodzieżowymi w Królestwie Polskim. „Przecież ja tego nie ukrywam w moim życiorysie”W latach sześćdziesiątych pracował w redakcji „Pokoleń” – pisma zajmującego się tą tematyką. Małego Jurka od urodzenia trapiła poważna choroba nerek. Jej objawy nasiliły się, gdy miał kilkanaście lat. Lekarze zalecili leczenie klimatyczne. Chodziło o suchy i jednocześnie ciepły klimat. Rodzice starali się więc o wyjazd. Ojciec napisał podanie. Załatwiał, chodził i prosił, aż w końcu wyjechali do Polskiego Ośrodka Kulturalnego w Sofii.

– W 68 roku słuchaliśmy Wolnej Europy i słyszeliśmy, co się w Polsce dzieje – wspomina. Mój ojciec nie był człowiekiem wyrachowanym i działał zawsze pod wpływem impulsu. Zaczął więc wygadywać rozmaite rzeczy. Kiedyś wstał na zebraniu partyjnym i powiedział, że rodzice nie mogą odpowiadać za dzieci, a wtedy najwyższe czynniki twierdziły, że wyrzuca się Żydów z Polski, bo ich dzieci występują przeciwko socjalizmowi i partii 1. Nie mógł oczywiście wstać i powiedzieć otwarcie, że jest przeciwko socjalizmowi, chociaż już wtedy miał tego wszystkiego dosyć. Potem, w rozmowie prywatnej, powiedział co myśli attaché wojskowemu, niejakiemu pułkownikowi Jarosowi. I ten bałwan doniósł. Był jednak głupi jak but i nie umiał nawet dokładnie powtórzyć tego, co powiedział mój ojciec. Wyszło z tego, że tata miał powiedzieć, że partia zniszczyła kwiat żydostwa polskiego. A chodziło tylko o to, że jest nagonka na Żydów. No i tata został zakwalifikowany do kategorii „pachołków żydowskich”.

Targalski z ojcem wrócili do Polski jesienią 1968 roku. – Chciałem coś wtedy robić – wspomina bohater. – A to w tamtym momencie nie było zbyt mądre. To był właśnie spadek fali, mniej więcej tak jakbym chciał organizować wyprawę Zaliwskiego 2. Bez sensu. Trzeba walczyć kiedy jest wojna, a nie kiedy jest już po przegranej. Ale ja tego nie rozumiałem, bo byłem młody.

Z kolegami ze szkoły podstawowej, w ósmej klasie, chciał zakładać jakąś organizację podziemną czy coś w tym rodzaju. Rozmawiał z nimi, ale wszyscy oświadczyli, że muszą dostać się do dobrych szkół i urządzić się w życiu. Wściekł się.

Skoro wy się chcecie urządzić, to działalność poza systemem nie ma żadnego sensu! – I  ku wielkiemu zaskoczeniu kolegów zapisał się do Związku Młodzieży Socjalistycznej, gdzie zaczął się udzielać. – Muszę powiedzieć, że wiele kontaktów z ZMS-u się przydało, bo wykorzystałem je w działalności konspiracyjnej – ocenia dziś swoją decyzję. – A do partii wstąpiłem dlatego, gdyż uważałem, że to w pewnym sensie będzie mnie kryło. To znaczy, że bezpieka nie będzie szukała w tym kierunku. Jego decyzja o wstąpieniu do partii nie miała więc związku z poglądami (jak podkreśla, był socjalistą, jednak każdy dobry socjalista powinien być antykomunistą). Był wówczas raczej niespokojnym duchem i chciał po prostu działać. Uważał, że w partii będzie miał taką możliwość. – W pierwszej połowie lat siedemdziesiątych żadna działalność nie miała sensu, bo społeczeństwo popierało władze – mówi Targalski. W szkole średniej przekonywałem ludzi, że interwencja w Czechosłowacji jest niesłuszna. Nie przekonałem nikogo. Wszyscy uważali, że właśnie interwencja jest słuszna, bo nam grożą odwetowcy. Wobec takiego sukcesu propagandy nie za wiele dało się zrobić.

„Kompleks” KOR-u

Po pierwszej pięciolatce rządów Edwarda Gierka ludziom zbrzydła propaganda i zakłamanie. – Najlepiej jest bowiem jak ktoś dostanie kopa w tyłek. Póki to nie nastąpi, to nie rozumie, gdzie jest jego interes – dowodzi Targalski.

– Witold Gadomski twierdzi, że osobowość Targalskiego jest ufundowana na czymś, co można by nazwać „kompleksem korowskim”, że był od tamtego środowiska młodszy i niejako dorastał w ich cieniu.

Targalski dobitnie zaprzecza. – Nie jestem młodszy, bo ludzie z mojego pokolenia byli współpracownikami KOR-u. To jest dokładnie to pokolenie. Nie mam więc żadnego kompleksu KOR. Witek pewnie myśli, że ja mam kompleks Michnika lub coś w tym rodzaju – zastanawia się. Ja kompleksu Michnika też nie mam. Tylko, że jak chciałem sprowadzić z Zachodu powielacz, żeby działać i miałem już wszystko przygotowane i omówione, to Janusz Radziejowski, przyjaciel mojego ojca, który miał pośredniczyć, poszedł do Michnika i wszystko mu powiedział. Michnik stwierdził, że w żadnym wypadku nie wolno mi pomagać w sprowadzeniu tego powielacza, bo ja najpierw muszę się do niego zgłosić, powiedzieć, co chcę robić „Michnik stwierdził, że w żadnym wypadku nie wolno mi pomagać w sprowadzeniu tego powielacza, bo ja najpierw muszę się do niego zgłosić, powiedzieć, co chcę robić” i razem ustalić, co robić powinienem. – Czyli co, ktoś ma decydować, niech to nawet nie będzie Michnik, co ja mam robić, co mi wolno robić i czy mi wolno, czy mi nie wolno sprowadzić powielacz. To jest po prostu śmieszne!

Odpiera stanowczo zarzuty, że w jakiś sposób „spóźnił się”. – Ja byłem jednym z pierwszych współpracowników Komitetu. W czerwcu 76 roku byłem na wakacjach w NRD z przyjacielem i słyszałem o zamieszkach. Jak tylko wróciłem, zadzwonił mój ojciec, że ma dla mnie coś ciekawego.

To był pierwszy apel wydany tuż przed założeniem KOR. Wtedy okazało się, że kontakty z ZMS-u są przydatne. Ludzie już dojrzeli, już im przeszła miłość do Gierka i byli w związku z tym na świetnym etapie do przyjmowania tej bibuły. Targalski zaczął więc powielać i kolportować pierwsze komunikaty KOR. – Na początku bałem się robić w domu, więc siedziałem u Pawła Szapiro, z którym byliśmy na roku (specjalizacja historia starożytna), no i tam tłukąc te komunikaty korowskie zajechałem maszynę do pisania jego matki 3.

Z tamtego okresu wspomina jedno ze spotkań z Janem Lityńskim w sklepie drzewnym, w okolicach Nowego Światu4. – Uważałem, że trzeba zakładać wolne związki zawodowe. Może nie użyłem słowa „wolne”, ale mówiłem, że powinny być samodzielne. A Lityński na to: – Nie! My uważamy, że na początku trzeba próbować działać w KSR (Klubach Służby Rzeczypospolitej) 5. Po pierwsze uważałem to za bzdurę, po drugie, to „my uważamy” to mi zabrzmiało tak, jakby to mówił sekretarz partii. Potem się okazało, że to ja miałem oczywiście rację. Z działalności w KSR nic nie wyszło, bo nie mogło wyjść. Uważałem, że trzeba tworzyć własne instytucje. A oni chcieli przejmować rady robotnicze. To była bzdura! Ale „oni uważali”. To właśnie tak, jak Michnik powiedział: „ja uważam, że on musi się do mnie zgłosić i powiedzieć, co chce robić i rozstrzygniemy, co ma robić”. Nie wolno mu na własną rękę. Lityński: „my uważamy, że trzeba to czy tamto”. I to ma być kompleks KOR-u? Ja już w jednej partii byłem i nie musiałem być w drugiej. Już mi wystarczy, prawda? Poza tym ja chciałem walczyć o niepodległość i od początku miałem jasno sprecyzowany program rozwalenia Związku Radzieckiego, co się wtedy w głowach nie mieściło.

Droga do „Niepodległości”

Sieć kontaktów stopniowo zaczęła się rozszerzać. Na wydziale historii Targalski poznał Krzysztofa Łazarskiego, który współpracował z pismem „Głos” Antoniego Macierewicza. Jednocześnie cały czas jeździł po Warszawie, kolportował bibułę i starał się nawiązywać jak najwięcej kontaktów.

–  Co pan robił w „Głosie”?

– W „Głosie” byłem technicznym. Kupowałem olej słonecznikowy dla Łazarskiego. Bo wie pan, to była cała technika. Niech pan kupi olej słonecznikowy, kiedy można było kupić po butelce w jednym sklepie. A potrzebne były duże ilości do rozwodnienia farby drukarskiej. Używało się też pasty „Komfort”. Mieliśmy zorganizowaną całą grupę. Chodziliśmy do sklepów i kupowaliśmy po dwie, trzy puszki pasty „Komfort”. Pamiętam, że w okolicach roku 1996 znalazła się jeszcze jakaś zapomniana butelka oleju w piwnicy. Dostarczałem też ludzi z samochodami do dowożenia, uczestniczyłem w składaniu. Czyli funkcje techniczne.

Wtedy kupienie na przykład 100 butelek rozpuszczalnika było poważną operacją logistyczną. Nie można było przecież pójść do sklepu i poprosić o 100 butelek rozpuszczalnika. Nikt by takiej ilości oczywiście nie sprzedał. Poza tym, tak dziwne życzenie mogłoby wśród pracowników handlu uspołecznionego wywołać podejrzenia i skłonić do prędkiego skontaktowania się z „towarzyszami z bezpieczeństwa”.

– Mówienie, że Jurek zajmował się tylko techniką, to przesadna skromność z jego strony – wspomina Antoni Macierewicz. – Przyczyniał się do wzrostu aktywności naszego środowiska stymulując je także intelektualnie – dodaje. Na początku roku 1980 zaczął pisać do „Głosu” teksty o Europie Wschodniej. Wtedy też przyjęto go do tzw. środowiska „Głosu”. Targalski wspomina spotkanie na Ursynowie, gdzie poznał Macierewicza. – Było akurat jakieś głosowanie i wszyscy głosowali „za”, i podobno Ludwik Dorn się wstrzymał, bo spóźnił się na zebranie i nie miał instrukcji od Macierewicza jak głosować. To mnie wprowadziło wtedy w rozbawienie (dziś pan minister pewnie by się obraził, gdyby to usłyszał) – wspomina Targalski. Ludwik Dorn to w gruncie rzeczy był i jest bardzo inteligentny człowiek. On pierwszy chyba napisał analizę, że strajki w 80. roku to był zamach Kani przeciwko Gierkowi. Niestety, w sensie charakterologicznym nie jest samodzielny. On musi zawsze mieć kogoś, kto mu wydaje polecenia. Dlatego robi karierę przy Kaczorach.

W 1977 roku, przez wspólnego przyjaciela ze szkoły średniej, Targalski poznał Witolda Gadomskiego. Okazało się, że to właśnie ta znajomość miała największe znaczenie dla politycznego rozwoju bohatera. Wczesną jesienią 1978 r. funkcjonowała już grupa dyskusyjna, która zbierała się na Grochowie w mieszkaniu Doroty i Marka Safjanów.

– Poznałem pana Targalskiego w 1978 przez Jacka Kraussa – wspomina profesor Marek Safjan, dziś prezes Trybunału Konstytucyjnego. Jurek Targalski był osobą tryskającą niesamowitą energią. Bardzo impulsywny, bardzo mocno ukierunkowany, prawie Profesor Safjan wspomina Targalskiego jako osobę niesamowicie radykalną, która w swoim antykomunizmie i antybolszewizmie lokowała się zdecydowanie najdalej wśród innych nurtów opozycji politycznej w tamtych czasachjednowymiarowo na politykę. Wszelkie inne sprawy jakby umykały gdzieś w bok i były dla niego mniej ważne. Paradoks polegał na tym, że na przykład o jego sytuacji rodzinnej – mamie czy bracie, dowiedziałem się dopiero później, już po naszej działalności konspiracyjnej. Myśmy o tym po prostu nie rozmawiali. Profesor Safjan wspomina Targalskiego jako osobę niesamowicie radykalną, która w swoim antykomunizmie i antybolszewizmie lokowała się zdecydowanie najdalej wśród innych nurtów opozycji politycznej w tamtych czasach. – Jurek uważał, że żadna możliwość rozmiękczania systemu nie może być brana pod uwagę – mówi prof. Safjan. Rysował czarne scenariusze przyszłości. Twierdził nie bez racji, że komunizm zakończy się wielką katastrofą gospodarczą, która doprowadzi do III wojny światowej.

Co się jednak stało, że niedawny – jak sam o sobie mówił – „socjalista antykomunista”, było nie było zarejestrowany członek PZPR, zaczął głosić tak radykalne poglądy?

 

Piotr Bonisławski

 

Dalsze fragmenty o niepokornym antykomuniście w PZPR już jutro, 22 stycznia 2014 r.

 

 

Całość tekstu opublikowano w podwójnym (70–71) numerze Dwumiesięcznika ARCANA w 2006 r.

 

1 Tak ówczesna propaganda tłumaczyła rozpętanie antyżydowskiej nagonki. Wydarzenia marcowe, ich ocena i geneza do dziś są przedmiotem kontrowersji między historykami, dziennikarzami i publicystami.

2 Wyprawa Józefa Zaliwskiego z 1833 r.była próbą wzniecenia oporu przeciw zaborcy rosyjskiemu, tuż po powstaniu listopadowym. Zgnieciona w zarodku przez wojska rosyjskie.

3 Paweł Szapiro jest dziś historykiem zajmującym się tematyką Holokaustu.

4 Jan Lityński był wtedy członkiem KOR, potem działaczem Solidarności. Uczestniczył w obradach okrągłego stołu. W latach 1989–2001 był posłem na Sejm. Związany z Unią Demokratyczną, Unią Wolności a dziś Partią Demokratyczną.

5 Konferencje Samorządu Robotniczego (KSR) – wprowadzone po październiku 1956 roku miały pełnić rolę samorządu robotniczego. W praktyce zdominowane przez PZPR były instytucjami fasadowymi.


Ostatnie wiadomości z tego działu

Nowy podwójny 175-176 numer dwumiesięcznika ARCANA!

Nowy 174 numer dwumiesięcznika ARCANA!

Prenumerata dwumiesięcznika na rok 2024!

Nowy 173 numer dwumiesięcznika Arcana!

Komentarze (0)
Twój nick:
Kod z obrazka:



Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy. Wszystkie opinie są własnością piszących. Ponadto redakcja zastrzega sobie prawo do kasowania komentarzy wulgarnych lub nawołujących do nienawiści.

Wyszukiwarka

Facebook


Wszystkie teksty zamieszczone na stronie są własnością Portalu ARCANA lub też autorów, którzy podpisani są pod artykułem.
Redakcja Portalu ARCANA zgadza się na przedruk zamieszczonych materiałów tylko pod warunkiem zamieszczenia informacji o źródle.
Nowa odsłona Portalu ARCANA powstała dzięki wsparciu Fundacji Banku Zachodniego WBK.