ARCANA 118-119: O spojrzeniu na polską historię z innej perspektywy

Prof. Richard Butterwick-Pawlikowski opowiada co zaintrygowało go w polskich dziejach, dlaczego szczególnie zainteresował się wiekiem XVIII, czym dla niego jest misja historyka, a także przedstawia problematyczne poglądy o pozytywnym dziedzictwie oświecenia i Stanisława Augusta Poniatowskiego.
03.11.2015 12:38

(...)
Jakub Augustyn Maciejewski (Dwumiesięcznik „Arcana"): Jednak od zafascynowania historią wielowarstwowego XVIII w. i podziwem dla „Solidarności” do pionierskich badań nad Sejmem Wielkim (1788-1791) nadal daleko.
Richard Butterwick-Pawlikowski: Nastąpiła długa przerwa w odwiedzinach i dopiero podczas studiów na Uniwersytecie Cambridge, po pierwszym roku, postanowiłem napisać parę esejów na temat Polski, np. o Krzyżakach. Wtedy też nastąpiła moja kolejna wizyta w Polsce, połączona ze zwiedzaniem Malborka, Wilanowa i Wawelu. Widok tych zamków i pałaców bardzo mocno trafiał do mojej wyobraźni. Zacząłem też rozmawiać z kuzynami, aczkolwiek po angielsku albo po francusku i postanowiłem po tej wizycie poświęcić się właśnie historii polskiej, nauczyć się też języka. I już wtedy zauważyłem, że jest dużo kontrowersji wokół postaci Stanisława Augusta Poniatowskiego i zważając już na ustaloną preferencję dla wieku Mozarta, wybór okazał się naturalny. Zwłaszcza że już wróciwszy do Cambridge, emerytowany prof. Lucjan Lewitter, autor prac min. o wielkiej wojnie północnej, o Piotrze Wielkim, o Rzeczypospolitej w czasach saskich, zasugerował, żebym szedł śladami francuskiego badacza Jeana Fabre’a, który pisał o związkach Stanisława Augusta z oświeconą, zwłaszcza francuskojęzyczną Europą i żebym zrobił coś podobnego dla anglofilskich zainteresowań Stanisława Augusta. No i ten wybór okazał się trafny. Tymczasem, co tydzień chodziłem na lekcje polskiego do zasłużonego węgierskiego poety Gyorgyego Gomoriego, który był polonistą w Cambridge, specjalistą od poezji Norwida, ale też osobą ze wspaniałą biografią, był np. jednym ze studenckich przywódców w powstaniu węgierskim 1956 r. Dużo się od niego uczyłem, choć wcale nie szło to łatwo.(...)
JAM: Wspomniał Pan Profesor o Wilanowie, Malborku, Wawelu - to są znaki dawnej wielkości państwa, które ze Stanisławem Augustem Poniatowskim, z okresem schyłkowym, z upadkiem Rzeczypospolitej nie mają wiele wspólnego. Czy nie było pokusy, by tą Polską zająć się od strony jej wielkości?
RB-P: Czasem tęsknię za złotym lub srebrnym wiekiem i wyobrażam sobie, jak by to było pisać o czasach Stefana Batorego. Zazdroszczę mojej małżonce, która zajmuje się właśnie XVI stuleciem. Wiek XVIII ma jednak swoją moc przyciągania i swoje spektakularne osiągnięcia. Nie mam tu na myśli wyczynów militarnych, choć nie gardzę sukcesami Józefa Poniatowskiego czy Tadeusza Kościuszki. Niesamowite wydają mi się procesy naprawy państwa, podnoszenia kultury politycznej i rozwoju cywilizacyjnego w latach panowania Stanisława Augusta.Niesamowite wydają mi się procesy naprawy państwa, podnoszenia kultury politycznej i rozwoju cywilizacyjnego w latach panowania Stanisława Augusta W tak niesprzyjających okolicznościach geopolitycznych zdołano tak wiele zrobić w Rzeczypospolitej, że rozbiory - na które się już zanosiło od dłuższego czasu - nie dały możliwości wyrzucenia Polaków do kosza historii, jak mogło się stać, gdyby całkowity rozbiór nastąpił w 1772 r. A wiemy, że nie był to niemożliwy scenariusz. Państwo, które zniknęło w 1795 r., stworzyło pierwszą nowoczesną konstytucję w Europie, pokazało, że można pogodzić rząd z wolnością. Górna warstwa społeczna, szlachta, pokazała, że może stopniowo rozszerzyć swe uprawnienia na inne stany. To w interesie dworów zaborczych było przedstawienie Polski jako kraju archaicznych rozwiązań, oczernienie jej. Trudno sobie wyobrazić dzisiejszą Polskę, z tak znaczną pozycją w Europie, gdyby nie osiągnięcia polskiego oświecenia. Bez reform Stanisława Augusta pamięć o Polsce przetrwałaby jako trudne do wyobrażenia kuriozum, a przecież niewiele brakowało, aby tak się stało. Bez reform Stanisława Augusta pamięć o Polsce przetrwałaby jako trudne do wyobrażenia kuriozum, a przecież niewiele brakowało, aby tak się stało
(…)zajrzyjdoksiegarni_120_test_120
JAM: Wydaje się, że tradycja imperialna Rzeczypospolitej, jeśli tę wielkość terytorialną i kulturową możemy takim mianem ochrzcić, może stać się źródłem inspiracji nawet dla lewicy. Osławione państwo bez stosów, kraj tolerancji usankcjonowanej w konfederacji warszawskiej...
RB-P: I bardzo słusznie. Należy szczycić się tym, że konfederacja warszawska była zawarta między równymi braćmi, którzy przysięgli, że nie będą się wzajemnie prześladować ze względu na różnice w wierze.
JAM: Inaczej jest z tradycją insurekcyjną, która jest kwestionowana coraz częściej.
RB-P: Zwłaszcza dotycząca powstania styczniowego, co gołym okiem było widać w zeszłym roku, gdy 150 rocznica zrywu była wspominana tak enigmatycznie.
JAM: Także Powstanie Warszawskie znajduje się na wokandzie.
RB-P: Ostatnio w Londynie dzwonił do mnie dziennikarz z polskiej agencji prasowej i na siłę próbował wyciągnąć ode mnie jakieś krytyczne komentarze na temat obchodów 1 sierpnia i Muzeum Powstania Warszawskiego.
JAM: Tylko że Muzeum może być krytykowane ze względów czysto politycznych czy nawet partyjnych.
RB-P: Powiedzmy sobie od razu: jako prezydent Warszawy Lech Kaczyński bardzo dobrze zrobił doprowadzając do powstania Muzeum Powstania Warszawskiego. Osobiście uważam, że to Muzeum jest prowadzone i realizowane we wzorowy sposób. Także sądzę, że pomimo braku gmachu i skromnego budżetu Muzeum Historii Polski robi bardzo dobrą robotę, aby skłonić Polaków do refleksji nad swoją przeszłością w dłuższym trwaniu.
(…)
JAM: A jaki jest Pański stosunek do polskich powstań?
RB-P: Temu, kto nigdy nie stał w obliczu tak osobistych i dramatycznych wyborów, trudno jest ocenić postawy uczestników tamtych wydarzeń. Nie wiem czy ja znalazłbym w sobie tyle odwagi, by rzucić się na niemiecki czołg w nadziei, że tą śmiercią zabiorę choć kilku Niemców ze sobą. Nie wiem, jak bym się zachował, mogę mieć tylko nadzieję, że postąpiłbym bohatersko, choć moja rodzina mogłaby mieć do tego inny stosunek. Niewykluczone jednak, że stchórzyłbym i uciekł. Ale zostawiając moje hipotetyczne postawy, muszę zachować dystans wobec tak skrajnych sytuacji. Mogę tylko podziwiać tych, którzy ryzykowali wszystko dla sprawy.
Jeśli chodzi o bilans korzyści i strat, to należy na wstępie stwierdzić, że straty były ogromne - jak w każdym powstaniu, a korzyści złożone i niejednoznaczne. Ale należałoby też każdorazowo zapytać, czy powstanie można było powstrzymać. Po drugie zastanówmy się, jakie korzyści odnieśliby Sowieci, gdyby Powstania Warszawskiego nie było. To są wielkie niewiadome, których nie odgadniemy i dlatego, zwłaszcza w przypadku powstań warszawskiego i styczniowego, trzeba pamiętać, że cena za powstrzymanie zrywów także byłaby ogromna.
Na końcu postawiam pytanie: dlaczego Polacy tak mało interesują się ich jedynym w pełni udanym powstaniem? Czyżby Wielkopolanie postąpili niehonorowo, czyli nie po polsku, w latach 1918-1919, kiedy powstawali?Dlaczego Polacy tak mało interesują się ich jedynym w pełni udanym powstaniem? Czyżby Wielkopolanie postąpili niehonorowo, czyli nie po polsku, w latach 1918-1919, kiedy powstawali? Mieli warunki do odniesienia walnego zwycięstwa nad Niemcami, no i wygrali. Czy tylko powstania przegrane się liczą?
JAM: Rozmowa o powstaniach od zawsze rozpalała polską wyobraźnię. Zresztą dzieła kultury utrwalały je bardzo wyraziście. A jaka literatura opowiadająca o polskiej historii najdobitniej przemawia do Pana Profesora?
RB-P: Żadne dzieło literackie nie wzrusza mnie do tego stopnia co Pan Tadeusz. Czytałem go kilka razy, a film obejrzałem kilkanaście razy. Ostatnio na festiwalu sztuki na University College London był taki wieczór: 5 minut dla naukowca, aby przekonać słuchaczy do przeczytania danej książki. Ja prezentowałem właśnie Pana Tadeusza, co było bardzo zabawnym doświadczeniem. Nie miałem zbyt wiele czasu, aby zacytować najpiękniejsze fragmenty, więc zacząłem od inwokacji, budząc prowokacyjne pytania względem narodowości wieszcza, i wiążąc ją z obecną sytuacją na Ukrainie, a kończyłem cytatem o szlacheckich muchach na Litwie.
JAM: Czyli Mickiewicz pozostaje niekoronowanym królem literatury polskiej. A poza dziełami pisarzy?
RB-P: Z całą pewnością wielkie wrażenie wywierają na mnie, nie tylko pod względem naukowym, ale też pod względem literackim, pisma Emanuela Rostworowskiego, wybitnego nie tylko polskiego, lecz europejskiego historyka, który niezwykle inteligentnie, w piękny sposób przedstawiał dylematy ludzi z XVIII wieku. Rostworowski dał zdecydowane odpowiedzi na nurtujące pytania dotyczące epoki, ale nie tracił wrażliwości dla alternatywnych wyborów. Cenię wielu polskich historyków, ale największym mistrzem był dla mnie właśnie on. Niestety nie zdołałem go poznać osobiście, bo w tym samym tygodniu, kiedy przyjechałem do Krakowa jako stypendysta, prof. Rostworowski zmarł. A miałem nawet listy rekomendacyjne do niego... Paradoksalnie, jego przedwczesna śmierć przyniosła mu miejsce w Polskim Słowniku Biograficznym, który przez wiele lat tak wybitnie redagował.
JAM: Ażeby zejść już z tej wysokiej nuty pochwał dla naszej historii i kultury, chciałbym zapytać o błędy w polityce historycznej czy w propagowaniu narodowych dziejów, które utrudniają trafienie pod strzechy?
RB-P: Przede wszystkim nie istnieje tylko jedna polityka historyczna, jest spór o nią, są różne wizje i różne propozycje odniesienia się narodu do własnej przeszłości. To jest całkiem naturalne, nie powinno być jednej, ponadkrytycznej, jedynie słusznej, że użyję terminologii z minionej epoki, wizji historii. Historycy zawsze będą debatować, za nimi będą debatować politycy i publicyści, a dzięki temu coraz więcej ludzi będzie się zastanawiać i dyskutować na swój sposób. Przeszłość ludzkości, poszczególnych narodów czy lokalnych społeczności, jest skarbcem zbiorowego doświadczenia, częściowo zapomnianego, ale czasem uda się wydobyć z tego wspólnego skarbca coś, co zostało zapomniane niesłusznie i co na nowo może oświetlić naszą współczesność. Zatem nie rzecz w tym, by jakiś konkretny kierunek myślenia był powszechnie uznawany, ale raczej, żeby różne wizje były przekazywane w określony, jasny sposób. To jest właśnie jednym z wielkich atutów prof. Andrzeja Nowaka, że pisze w sposób zrozumiały, bo żargon akademicki zazwyczaj służy zakryciu własnej nagości. Kiedy nie ma się nic ciekawego do powiedzenia, można skuteczne schować się za postmodernistycznym żargonem, niezrozumiałym dla śmiertelników i wtedy zawsze można się wytłumaczyć, że czytelnik, który nas krytykuje, po prostu nie rozumie naszego dzieła. Zatem pisać zrozumiale! Dobrym tego przykładem był Leszek Kołakowski, choć dla wielu kontrowersyjny, to jednak jedną z niezaprzeczalnych cech jego wielkości, było opisywanie bardzo skomplikowanych procesów w sposób niezwykle przejrzysty. Spójrzmy na Główne nurty marksizmu. Spory ideologów i filozofów, obracających się w obrębie często hermetycznych paradygmatów, są przedstawione niezwykle jasno i spójnie. Wracam do Rostworowskiego. Nie uciekał się do rynsztokowego języka, by uzyskać tanią sensację i poklask czytelników, wzbił się na wyżyny języka, brzmiącego nieco po staropolsku, dając nam przyjemność z samej lektury jego pracy. To mógłby być apel do wszystkich historyków: starać się o literacką stronę własnych prac.
(...)
JAM: A jak Pan Profesor radzi sobie z sympatiami i antypatiami dotyczącymi bohaterów z przeszłości? Pióro historyka ucieka chyba czasem do prywatnych ocen opisywanych postaci?
RB-P: Tak, z pewnością są w tej książce o polskiej rewolucji fragmenty, gdzie nie ukrywam swoich sympatii i antypatii i jest to wynik obcowania z nimi przez kilkanaście lat, przez kilkaset stronic diariuszu sejmowego. Myślę, że ktokolwiek miałby przeczytać wszystkie przemówienia Wojciecha Suchodolskiego z trudem wytrzymałby z nim do końca. Cytuję jednak wszystkich tych, z którymi się zgadzam, i tych, których argumenty polityczne uznaję za słabe. Nawet jeśli można poznać, do kogo kieruję swoją życzliwość, to staram się umożliwiać czytelnikowi wyrobienie sobie własnego zdania, niezgodnego z moim. Faktów, fragmentów źródeł i opisów jest tam na tyle dużo, że można z nich złożyć odmienną interpretację.
(…)
JAM: Profesor Andrzej Nowak powiedział na spotkaniu z czytelnikami, że patrioci w Polsce mogą mieć różne odcienie, ale właściwie zawsze - nawet gdy są niewierzący - doceniają wkład Kościoła katolickiego w rozwój Polski. Zdaje mi się, że gdyby szukać wyjątków, to właśnie w epoce stanisławowskiej. Czy Pan Profesor zgodziłby się z tą tezą prof. Nowaka? Nie było antyklerykałów patriotów?
RB-P: Myślę, że wśród samych duchownych można znaleźć całkiem sporo antyklerykałów. Zdrowy dystans do poszczególnych duchownych jest jak najbardziej wskazany. Przecież nikt nie jest doskonały, a Ecclesia Reformata et Semper Reformanda. Kiedy dochodzi do całkowitej negacji roli Kościoła katolickiego w polskich dziejach, jeśli przedstawia się Kościół tylko jako źródło opresji i zabobonu, jak to czynili niektórzy statyści Sejmu Wielkiego, to przede wszystkim bardzo zniekształca się obraz przeszłości. Jaśniejsze strony każdego procesu historycznego widać lepiej, jeśli obok nich jest trochę cienia. Jest tak w przypadku duchownych, jak i świeckich. Jeśli historia staje się hagiografią, to przestaje porywać. Z drugiej strony, jeśli staje się zbiorem złośliwych plotek, to jest jeszcze gorzej. Nie ma żadnej wątpliwości, że rola Kościoła w najważniejszych momentach i w tych mniej ważnych momentach dziejów Polski była olbrzymia. Ludzie mogą to różnie interpretować, byłoby niedobrze, gdyby różnie interpretując oceniali Kościół wyłącznie jako instytucję ciemną i fanatyczną. Trudno z patriotycznej i zarazem klerykalnej perspektywy ocenić takich księży Kossakowskich - zdrajcy Rzeczypospolitej z jednej strony, choć przecież duchowni. Nie można jednak patrzeć na nich jak na typowych reprezentantów Kościoła w Polsce.
(…)
JAM: Chyba Pan Profesor zachowuje pozytywną ocenę oświecenia?
RB-P: Zależy jakiego oświecenia. Jeśli oświecenie ma być skojarzone tak, jak w przypadku dzieł prof. Jonathana Israela - niesamowitego uczonego z Princeton - który w swoich monumentalnych tomach o radykalnym oświeceniu oraz o rewolucji francuskiej, wykazując się wprost niezwykłą erudycją, pokazuje główne filozoficzne argumenty wszystkich stron. Gdy jednak autor przechodzi do warstwy oceniającej, stwierdza że radykalne oświecenie jest absolutnie słuszne, bez względu na odmienność kultur i że należy wszystkim wspólnotom ludzkim propagować demokratyczno-republikańskie i ateistyczno-materialistyczne oświecenie. Dla niego nawet Wolter czy Monteskiusz, John Locke i Isaac Newton są zbyt umiarkowani i w swym oświecaniu niekonsekwentni. Nawet delikatne próby pogodzenia nauki z religią są dla niego niedopuszczalne. Jedyna droga to Baruch Spinoza i Denis Diderot oraz pierwsi rewolucjoniści francuscy pokroju Nicolasa de Condorceta. Widać, że prof. Israel ma kłopot z wytłumaczeniem się z poczynań Maximiliena Robespierre’a - nie chce przyznać się do niego - ale wszelka pobłażliwość dla religii, nieważne czy katolickiej, prawosławnej, protestanckiej czy żydowskiej, jest dla niego kontroświeceniową reakcją, której miejsce jest na śmietniku historii.
Nie mogę więc akceptować takiego pojęcia oświecenia, tym bardziej że był to nurt tak różnorodny i wielowarstwowy, że nawet jego krytycy byli nim często przesiąknięci. Tak było ze wspomnianym ks. Wojciechem Skarszewskim, którego nazywam „oświeconym antyoświeceniowcem” - on przecież walczy z elementami myśli XVIII w. właśnie metodami zaczerpniętymi z tej filozofii, pali oświecenie jego własnym płomieniem!
Ten filozoficzny tok rozumowania przenika nawet do osobistej teologii Skarszewskiego, który inkarnację postrzega jako sposób oświecania ludzkości przez Chrystusa w prawie naturalnym. Oświecenie jest więc tak różnorodne, że każdy może znaleźć w nim coś dla siebie. Moim zdaniem, w przypadku Rzeczypospolitej zastosowanie oświecenia miało o wiele więcej pozytywnych niż negatywnych efektów. Moim zdaniem, w przypadku Rzeczypospolitej zastosowanie oświecenia miało o wiele więcej pozytywnych niż negatywnych efektów Owszem, byli ludzie spod znaku fircyków, którzy nic mądrego nie nauczyli się za granicą, tylko małpowali najgłupsze obyczaje, natomiast byli też tacy, jak to w sztuce Niemcewicza Powrót posła, którzy czerpali z zachodnich prądów najprzydatniejsze wątki dla Polski. A w polskim oświeceniu jest przede wszystkim taki kult złotego środka, co przekłada się na politykę Stanisława Augusta, który po kilku latach panowania już woli naprawiać kulturę polityczną w sposób bardziej umiarkowany. Czy możemy sobie wyobrazić takie dzieło Rzeczypospolitej jak Konstytucja 3 Maja bez wpływu oświecenia? Bez mojego ulubionego oświeceniowego filozofa - Monteskiusza, król i szlachta mogliby tego złotego środka nie znaleźć. Nieprzypadkowo Monteskiusz jest patronem rozsądnego amerykańskiego konserwatyzmu, ponieważ jego nieufność wobec każdej z władz, zaprowadziła go do stworzenia systemu równowagi. Monteskiusz obawiał się, że każda władza chce rozszerzać swoje prerogatywy w nieskończoność, a to prowadzi do utraty wolności, do despotyzmu, rządów opartych na strachu. Filozof rozumiał, że człowiek, który się wszystkiego obawia, nie może rozwijać się zgodnie ze swoim potencjałem, nie wiedząc czy jego dorobek nie będzie zabrany przez arbitralną władzę skupioną w zachłannych rękach. Ale Monteskiusz miał jeszcze jedną przewagę nad takimi myślicielami jak Diderot czy Wolter - nie był uniwersalistą. Dopuszczał różnorodność, co dla niektórych oznaczało relatywizm, ale on tak naprawdę doceniał wartość odmiennych obyczajów wykształconych w dorobku całych pokoleń, nie chciał ich przerywać gwałtownością zmian czy radykalizmem reform. I być może to jedno z ważniejszych jego przesłań na dzisiejsze czasy.

To fragment wywiadu z prof. Butterwickiem-Pawlikowskim. Całość dostępna w 118-119 numerze ARCANÓW.


Ostatnie wiadomości z tego działu

Nowy podwójny 175-176 numer dwumiesięcznika ARCANA!

Nowy 174 numer dwumiesięcznika ARCANA!

Prenumerata dwumiesięcznika na rok 2024!

Nowy 173 numer dwumiesięcznika Arcana!

Komentarze (0)
Twój nick:
Kod z obrazka:



Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy. Wszystkie opinie są własnością piszących. Ponadto redakcja zastrzega sobie prawo do kasowania komentarzy wulgarnych lub nawołujących do nienawiści.

Wyszukiwarka

Facebook


Wszystkie teksty zamieszczone na stronie są własnością Portalu ARCANA lub też autorów, którzy podpisani są pod artykułem.
Redakcja Portalu ARCANA zgadza się na przedruk zamieszczonych materiałów tylko pod warunkiem zamieszczenia informacji o źródle.
Nowa odsłona Portalu ARCANA powstała dzięki wsparciu Fundacji Banku Zachodniego WBK.