72 lata temu rozpoczęła się operacja „Ostra Brama” – bitwa Armii Krajowej o Wilno

Z okazji 72 rocznicy operacji „Ostra Brama” publikujemy krótkie jej omówienie autorstwa Henryka Głębockiego oraz fragmenty wywiadu z prof. Władysławem Zajewskim, naocznym świadkiem tamtych wydarzeń.
08.07.2016 14:47

72 lata temu rozpoczęła się operacja „Ostra Brama” – bitwa o Wilno, w ramach operacji „Burza”. Jej plan przygotowany wiosną 1944 r. zakładał możliwość samodzielnego zdobycia miasta siłami zmobilizowanych oddziałów partyzanckich Okręgu Wileńskiego AK, poprzez koncentryczny atak, a to wszystko w obliczu spodziewanego odwrotu i dezorganizacji sił niemieckich. Zajęcie miasta, tak jak i innych miejscowości w ramach operacji „Burza”, miało cele nie tylko militarne, ale i polityczne. AK i struktury podziemnej administracji wchodząc między wycofujących się Niemców i nadciągającą Armię Czerwoną miały wystąpić w roli gospodarza ziemi, okupowanej już w latach 1939-1941 przez Sowietów i przejściowo przez Litwę. Plan samodzielnego zdobycia miasta pokrzyżowały jednak rozkazy Hitlera , nakazujące obronę Wilna jako twierdzy.

W obliczu zbliżającego się frontu, zgodnie z planem przygotowanym na polecenie komendanta Okręgu Wileńskiego AK ppłk Aleksandra Krzyżanowskiego „Wilka” z czerwca 1941 r., zakładano samodzielne zdobycie miasta zmobilizowanymi siłami Okręgów Wileńskiego i Nowogródzkiego. Uderzyć miało z zewnątrz 5 zgrupowań partyzanckich, głównie z kierunku wschodniego i południowo-wschodniego, przy współpracy wileńskich oddziałów AK działających w mieście. Operacja „Burza” w Okręgu Wileńskim i Okręgu Nowogrodzkim rozpoczęła się 2 lipca 1944 r. Od 4 lipca również garnizon niemiecki postawiono w stan alarmu. Szybkie zbliżanie się Armii Czerwonej przyspieszyło akcję wyznaczoną na wieczór 7 lipca, o jeden dzień, pomimo niezakończonej koncentracji oddziałów, liczących w sumie ok 4 tys. żołnierzy, jednak bez większej ilości broni ciężkiej, wobec ocenianych na kilkanaście tysięcy sił niemieckich z artylerią, czołgami i lotnictwem. Atak zatrzymany został przez ostrzał artyleryjski, działania lotnictwa i niemieckie bunkry. Nadejście w ciągu 7 lipca 1944 r. Armii Czerwonej z ciężkim sprzętem rozpoczęło szturm generalny i trwające kilka dni walki w mieście.

Uczestniczyły w nich oddziały AK, odnosząc wiele sukcesów, tracąc w sumie kilkuset żołnierzy zabitych, zaginionych i rannych. 13 lipca na wieży Zamku Gedymina pojawiła się biało-czerwona flaga, a na ulicach polskie i sowieckie patrole. W tym samym dniu Wilno zostało zdobyte. Część sił niemieckich przebijając się nocą z miasta rozbita została przez oddziały AK majora Mieczysław Potockiego „Węgielnego”.

Po zdobyciu Wilna dowództwo sowieckie, reprezentowane przez stojącego na czele 3. Frontu Białoruskiego gen. Iwana Czerniachowskiego (tego samego, o którego pomnik toczyła się niedawno polsko-rosyjska „wojna pamięci”) pozorowało prowadzenie z dowództwem AK rozmów ws. tworzenia jednostek polskich, zachowujących podległość Rządowi RP. Komendant Okręgu Wileńskiego AK ppłk Aleksander Krzyżanowski „Wilk” z innych wysokimi oficerami i przedstawicielami ujawnionej administracji Polski Podziemnej został aresztowany 17 lipca. To samo spotkało skoncentrowane na polecenie Sowietów oddziały AK w okolicach Puszczy Rudnickiej.

Spośród w sumie kilkunastu tysięcy żołnierzy Okręgu Wileńskiego i Nowogródzkiego AK zmobilizowanych do akcji, internowano ok. 5 tys. żołnierzy i podoficerów, po nieudanej próbie wcielania do Armii Czerwonej, w większości wywieziono ich do obozów w Kałudze. Oficerów przewieziono do obozu w Riazaniu. Pozostali usiłowali uniknąć aresztowania, kryjąc się w lasach lub przebijając się w kierunku Grodna i Białegostoku. Taki był m.in. los rotmistrza Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki” oraz innych dowódców, wiernych przysiędze, którzy kontynuowali walkę o niepodległą Polskę jako „Żołnierze Wyklęci”.

W podobny sposób, przed wkroczeniem Armii Czerwonej, w ramach operacji „Burza” usiłowano zająć 22 lipca 1944 r. drugie centrum polskości na wschodzie, Lwów. Scenariusz znany z Wilna powtórzył się po trwających do 28 lipca walkach i wyzwoleniu miasta przez żołnierzy AK i Sowietów. Na żądanie strony sowieckiej złożono broń, a dowódcy zaproszeni zostali na konferencję z Michałem Żymierskim do Żytomierza ws. formowania oddziałów AK walczących z Niemcami u boku Armii Czerwonej. Wszyscy zostali aresztowani. Oficerowie okręgu lwowskiego AK zaproszeni na konferencję we Lwowie również zostali zdradziecko pojmani.

W ten sposób Wilno i losy wileńskiego AK stały się ponurą wróżbą dla dalszego ciągu powstańczych działań w ramach operacji „Burza”, najpierw we Lwowie, następnie na pozostałych ziemiach zajmowanych przez Armię Czerwoną, aż po Powstanie Warszawskie i kolejne etapy sowieckiego zniewolenia.

O okupacyjnym Wilnie, dramatycznych chwilach operacji „Ostra Brama”, patriotycznej atmosferze miasta i wartościach, którymi żyło pokolenie młodzieży, które poszło wówczas do kolejnego wolnościowego zrywu, wychowane na legendzie insurekcji XIX w., mówią wspomnienia znakomitego historyka wieku XIX, polskich powstań i dziejów sprawy polskiej, współpracującego z „Arcanami” prof. Władysława Zajewskiego, które tu zamieszczamy.

Henryk Głębocki

 

Całość rozmowy Piotra Kołodzieja z prof. Władysławem Zajewskim ukazała się na portalu historia.org.pl, do którego odsyłamy.

 

Piotr Kołodziej: Panie Profesorze, czy mógłby Pan powiedzieć jak – nawiązując do tytułu Pańskiego ostatniego tomiku poezji - zwyczajny polski chłopiec z Wilna zafascynował się historią, jak stał się cenionym profesorem historii?

prof. dr hab. Władysław Zajewski: Nigdy jako chłopiec nie myślałem, że zostanę kiedyś historykiem, ale druga wojna światowa drastycznie zmieniła losy miasta, w którym się urodziłem, zmieniła bieg mego życia, moją świadomość i nawet moje myślenie o człowieku…

Nie przesadza Pan Profesor? Gdy wojna wybuchła miał Pan zaledwie 9 lat...

- Bodaj 18 września 1939 było już nam wiadome, że Sowieci wkraczają do miasta. Przy rampie kolejowej, a mieszkaliśmy na ulicy Śniegowej, więc obok rampy, stało kilka wagonów z załadunkiem dla żołnierzy. Ale tych już nie było. W wagonach leżały papierosy. Byłem tam. Ludzie brali je sobie. Wracam biegiem do Mamy i mówię, że przyniosę do domu ile mogę, inaczej wszystkie padną łupem nadciągającej obcej armii, a Mama na to: „Nie wolno ci! Twój starszy brat na froncie, a to jest własność polskiego żołnierza! Nie wolno!„ Nic więc ”zdobycznego” nie przyniosłem do domu.

Chyba następnego dnia zobaczyłem, że w baraku na rampie przy Moście Przechodnim leżały aż pod sufit maski gazowe. Kilka przyniosłem do domu. Ale niepotrzebnie. Na szczęście gazów nie użyto w II wojnie, maski okazały się bezużyteczne, ale to są drobne szczegóły.

(...)

Jak układało się życie codzienne w nowej sytuacji, w nowych realiach miasta ?

- Najważniejsze by przetrwać w obliczu ciężkiej nadciągającej zimy 1939/1940 było zdobycie opału i oczywiście żywności. Runęły pieniądze polskie, zadano nam ciężki cios. Oszczędności z tytułu renty inwalidy wojennego po ojcu moim, leżały w banku. Mama otrzymała chyba minimalny odpowiednik w litach, co pozwoliło przetrwać pierwszych kilka miesięcy.

Co do opału to ludność spontanicznie rozebrała belkowy plot kolejowy, który odgraniczał ulicę Śniegową od kolei. Pomagałem mamie i oboje znosiliśmy do składzika tyle, ile zdołaliśmy unieść. To stanowiło fundament naszego ocalenia od zamarznięcia tej feralnej zimy. Co do żywności, to sklepy zaopatrzone były przez Litwinów całkiem dobrze. Rolnictwo litewskie stało na wysokim poziomie. Problemem był niedostatek pieniędzy litewskich. Spory ludności polskiej (...) dotyczyły szkolnictwa, bo nagle wprowadzono zajęcia w języku litewskim, który jak podaje pani prof. Stanisława Lewandowska (w swej monografii Życie codzienne Wilna w II wojnie światowej) był przed wojną w Wilnie mniej znany i używany niż język francuski czy niemiecki! Potwierdzam, bo ani jeden z moich kolegów na Nowym Świecie nie znał języka litewskiego i dopiero w czasie wojny nieoczekiwanie w szkole na lekcjach usłyszeliśmy nie znaną nam mowę! Nagle!

(...)

Czy druga okupacja sowiecka od 15 czerwca 1940 do 23 czerwca 1941 zmieniła życie Pana rodziny? Jak wyglądało życie całej dzielnicy?

- Stalin dekretem narzucił wszystkim mieszkańcom obywatelstwo radzieckie. Upaństwowiono fabryki, wszelkie instytucje i cale szkolnictwo. Ludzi usuwano z lepszych mieszkań, szykowano je dla administracji sowieckiej. Dokonywały się masowe aresztowania i wywózki, co wyjątkowo nasiliły się wiosną 1940 Pamiętnikarze i historycy obliczają, że wywieziono około 25 tys. ludzi. Niektóre pociągi z aresztantami przepadły bez śladu. Wywieziono także ponad 600 Żydów „obcych klasowo”, czyli tych którzy mieli firmy lub przedsiębiorstwa w Wilnie. Pogorszyło się błyskawicznie życie codzienne. Sklepy świeciły pustkami. Nigdy osobiście nie widziałem żadnej bramy triumfalnej na cześć sowietów. Nie było na przedmieściu Nowego Świata ani bramy‚ ani kiosku z Prawdą Wileńską , ale gazety zacząłem czytać bardziej regularnie rok później, gdy już owej Prawdy Wileńskiej nie było. Dopiero wiele lat po wojnie, w Gdańsku dowiedziałem się, że pisywał do niej artykuły znany później pisarz Leopold Tyrmand. To chyba najczarniejszy okres w wojennych losach miasta. Powiem krótko, dokuczał nam głód! (...).

Jak wyglądały początki okupacji niemieckiej w Wilnie i w dzielnicy Nowy Świat? Co się działo 23 czerwca 1941? Co zapamiętał Pan z następnych dni i miesięcy

- Od kilkunastu dni mówiło się o tym w mieście i docierało do nas, że Niemcy zbliżają się do miasta. Ich to samoloty panowały nad miastem. Pod naciskiem Mamy, najstarszy brat Mieczysław (uczestnik akcji Ostra Brama, podporucznik AK) zabrał mnie za rękę i pomaszerowaliśmy „lipówką”, a później szosą oszmiańską do brata mamy, niedaleko od miasteczka Turgieli, w których zresztą nigdy nie byłem. Ale na szosie było okropnie: co chwila pędziły rozpędzone wozy ciężarowe załadowane żołnierzami sowieckimi, uciekającymi przed Niemcami. W powietrzu wisiały niemieckie samoloty, latały bardzo nisko, robiło się groźnie. Brat wyczuł, że będzie albo ostrzał z karabinów maszynowych albo bombardowanie szosy. Po kilku kilometrach skręciliśmy z szosy do lasu i leśnymi drogami brat mój, stary harcerz, bezbłędnie doprowadził mnie do wujka. Brat szybko się ulotnił, a ja wróciłem chyba po długim tygodniu do domu, do kolegów. Fatalnie tam się czułem. Jesienią wróciłem do szkoły, ale czułem się kiepsko. Idąc do szkoły przez Most Przechodni mogliśmy widzieć z góry wiezionych jeńców rosyjskich w okropnych warunkach, stłoczonych, zziębniętych w otwartych lorach towarowych, okrutnie głodnych i spragnionych wody.

Zrzucaliśmy z góry z kolegami nasze śniadania szkolne, ale wyciągały się setki rąk! Strażnicy celowali do nas z karabinów, ale chowaliśmy się za kamienne filary i nic nie robiliśmy sobie z tych gróźb niemieckich. Okupacja niemiecka zapoczątkowała shoah Żydów wileńskich. Już od 4 lipca 1941 musieli nosić na ramieniu gwiazdę Dawida, nieco później także literę naszytą „J”.

Zimą 1941/1942 przy lekko prószącym śniegu wracałem z biblioteki na ulicy Tatarskiej, na skrzyżowaniu ulicy Zawalnej z ulicą Wigry znalazłbym się pod kolami wielkiego wozu załadowanego węglem, gdyby nie młody Żyd, który wyskoczył błyskawicznie z grupy wracającej jezdnią do getta. Wyciągnął mnie w ostatniej chwili i zniknął w tej grupie! To był naprawdę cud!

(...). Wprowadzono kartki żywnościowe, ratowały one przed śmiercią głodową, ale nie przed gruźlicą, bo na tę chorobę zapadli później dwaj moi starsi bracia. To były porcje minimum, prawie więziennego. Czarny rynek był bardzo ryzykowny, handel mięsem groził śmiercią, a takie ryzyko wymagało dużych pieniędzy, tych nie posiadaliśmy! Codzienność zmusiła mnie do włączenia się w ratowanie rodziny kosztem szkoły. Zacząłem sprzedawanie z koszyka torebek z truskawkami, a także innymi owocami przed Dworcem Kolejowym. Bardzo trudno było zdobyć te owoce. Jabłka nabywałem w Kolonii Wileńskiej (opisanej przez Tadeusza Konwickiego), znałem ją wybornie. Truskawki kupowało się aż na Rynku Kalwaryjskim. To szmat drogi z ulicy Śniegowej i musiałem tam być bardzo wczesnym rankiem. Później dzięki poparciu kolegów awansowałem i pozwolono mi przyłączyć się do grupy sprzedającej żołnierzom niemieckim jadącym w pociągach na Wschód koperty, papier i ołówki. Te produkty cieszyły się popytem u wehrmachtowców.

Gdy pociąg się zatrzymywał, wysypywali się młodzi żołnierze na perony i pytali nas co to za miasto i kraj. Zdumionym Niemcom odpowiadaliśmy z reguły:

„- Das ist Wilno, das stadt ist im Polen!

- Sie sind Polen ?

- Ja!

Niemcy się dziwili: Das ist unmoeglich…”

Często mogliśmy wchodzić do wagonów, ale wiązało się z tym bardzo duże ryzyko. Pociągi te były dyskretnie nadzorowane przez żandarmerię wojskową. A ta była naszym śmiertelnym wrogiem. Bez żadnej przesady. W czasie jednego pościgu nasz kolega w trakcie ucieczki był już na płocie, gdy został postrzelony! Inny przewieziony do siedziby Gestapo, cudem ocalony przez swoją matkę, wrócił pobity do nieprzytomności. Janek R. Miał cały tyłek i plecy czarne od pałki, co też nam zademonstrował.

Tak wyglądała nasza codzienność. Pamiętam - było to chyba latem 1943 - jak wracając z torów po utargu - do nowego płotu kolejowego było pod górkę nieco (zbocze było chyba pod kątem 45 stopni) - spotkałem grupkę kiepsko pilnowanych jeńców, którzy zbierali w bujnej trawie szczaw. Byli to młodzi Francuzi. Sam byłem bardzo zdumiony. Kto wiedział dotąd, że do Wilna przejściowo trafiali nawet jako jeńcy Francuzi. Oni też bardzo cierpieli z powodu głodu.

Niemcy potrafili całkiem nieźle zorganizować życie w mieście. Sklepy były prywatne i wiele produktów było ogólnodostępnych. Funkcjonowały kawiarnie, restauracje, biblioteki, a nawet teatry i spektakle, kina były otwarte i zalane kronikami filmowymi pełnymi sukcesów oręża niemieckiego. I w Wilnie filmy wyświetlano nawet z napisami polskimi! Na kilku filmach byłem, kontrolerzy dość ostro przestrzegali bariery wieku, ale na głośny film pt. Indyjski grobowiec się przedostałem.

(...)

Co się działo z Panem w czasie słynnej operacji Ostra Brama? Co z Pańską rodziną?

- To temat na książkę. Przed 7 lipca 1944 groźne stały się naloty bombowe rosyjskie, tym razem głównie wymierzone w linie komunikacyjne, a więc w kolej. Bomby różnie spadały, zginęło wielu naszych sąsiadów. Nic tedy dziwnego, że rodzina moja uciekała na noclegi do Kolonii Wileńskiej i tak się stało w nocy z 5 na 6 lipca. Mama z bratem Karolem udali się na noc do Kolonii Wileńskiej, ja nadto zmęczony bieganiną na kolei, pozostałem na noc w domu. Nazajutrz rano miałem udać się do żonatego już mego brata Zygmunta na ulicy Sawicz i tam pozostać. Przespałem noc bardzo spokojnie rano po godzinie chyba 9 lub 10 udałem się przez Most Przechodni do centrum Wilna. Zaskoczyły mnie puste, wyludnione ulice. Za Dworcem skierowałem się ku Hali Targowej, ale nim tam się dostałem zauważyłem ruch przy domach nieopodal Hali. Tam były ulokowane magazyny niemieckie, wstąpiłem, nic mnie specjalnie nie ciekawiło. W końcu wyszedłem chyba z trzema butelkami wina i skierowałem się do ulicy Rudnickiej, była całkowicie opustoszała, to teren graniczny z gettem, którego już nie było. Nagle u wylotu ulicy jakieś 150 metrów przede mną zobaczyłem rosłego olbrzymiego żandarma niemieckiego z wycelowanym we mnie karabinem. Widoczność doskonała, słonce, jasność pełna! W ułamku sekundy wpadłem do najbliższej bramy‚ bo wystawała nieco i dawała osłonę. Brama zaryglowana! Pod bramą wcisnąć się mógł co najwyżej kot! Padłem na ziemię przerażony. Butelki włożyłem pod bramę i nadsłuchiwałem: jeżeli usłyszę kroki będę uciekał w górę ulicy zygzakiem, ale nie wielkie były szanse. Cisza. Przeraźliwie długa cisza. Nic się nie działo. Ile leżałem? Nie pamiętam. Wydawało mi się, że całą wieczność. Leżąc ostrożnie wysunąłem głowę. Ulica była u wylotu pusta. Wstałem. Raz jeszcze ostrożnie wyjrzałem. Pusto. Przebyłem te 150 metrów i znalazłem się na wprost Placu Ratuszowego. Środkiem ulicy Wielkiej ciągnął konny tabor niemiecki. Dostałem od żołnierzy niemieckich trochę cukierków i tak dotarłem do ulicy Sawicz żywy, acz bez wina.

Jak przebiegała bitwa o Wilno? Co widział i przeżył Pan jako chłopiec w oblężonym mieście? Co działo się z Pańskim bratem?

- Dziś już wiemy, że rozkazem Hitlera Wilno przemieniono na Fester Platz Wilna. Hitler oświadczył, że obroną miasta musi kierować szczególnie twardy człowiek. Desygnowano więc twardziela generała majora Luftwaffe Rainera Stahela, który zastąpił miękkiego gen. Gerharda Poela. Gen. Stahel miał bardzo silny i bardzo dobrze uzbrojony garnizon liczący 17 400 żołnierzy i oficerów, 270 dział, 110 czołgów i wozów pancernych, 46 moździerz i nadto pociąg pancerny w Kolonii Wileńskiej. Dowództwo AK planowało zdobycie Wilna zmobilizowanymi i silnie wzmocnionymi brygadami wileńską i nowogródzka, które miały w sumie stanowić ponad 11 tysięcy ludzi, generalnie słabo uzbrojonych. Ale są też inne opinie np. mjr. Władysława Zawadzkiego, komendanta garnizonu wileńskiego AK. Jego zdaniem:

„Uzbrojenie piechoty jednostek kawalerii w ciężką broń maszynową i lekka w okresie walk o Wilno było dostateczne. Jedna brygada posiadała nawet czołg Rewaucht .”

(...)

Tak więc rozgorzały zacięte walki. Siedziałem najczęściej w klatce schodowej oficyny i tam czytałem wypożyczoną wcześniej książkę. Nocami walki nie ustawały, nad dachem przelatywały ze świstem pociski Jeden wpadł do mieszkania na najwyższym piętrze, na szczęście dla nas, był to nie wypał. Mój brat Zygmunt wynosił na rękach ten pocisk artyleryjski z mieszkania sąsiadki! Całe noce przez potężne megafony nawoływano po niemiecku i rosyjsku garnizon niemiecki do kapitulacji z obietnicą darowania życia. Niestety, rozsądną kapitulację możemy oglądać tylko na głośnym obrazie słynnego malarza hiszpańskiego Diego Velazqueza, Poddanie Bredy. Na tym obrazie z XVII wieku malarz pokazuje epizod wojny trzydziestoletniej, przywódca holenderskiej rebelii przekazuje klucz do miasta słynnemu hiszpańskiemu generałowi Ambrogio Spinoli. W ten sposób uratowano mieszkańców Bredy przed rzezią.

Bodaj 8 czy 9 lipca do naszej kamienicy na ulicy Sawicz wpadli uzbrojeni żołnierze niemieccy i wydali rozkaz natychmiastowego opuszczenia budynku przez wszystkich mieszkańców. Można było zabrać jedną walizkę i tłumnie pomaszerowaliśmy bodaj trzy lub cztery domy dalej. Ja też jako członek rodziny wlokłem po chodniku ciężką walizkę nie bardzo wiadomo po co. Ulokowano wszystkich lokatorów naszego budynku w głębokiej, rozleglej bardzo piwnicy. Brat siedział z żoną i małym synkiem blady jak trup. Niemcy szukali broni, gdyby ją znaleźli w naszej kamienicy wrzuciliby kilka granatów do środka i tak zakończyłby się nasz los… Podobne sceny rozgrywały się w Wilnie nie tylko na ulicy Sawicz, lecz także na innych ulicach, czasem z tragicznym finałem.

W końcu 13 lipca miasto znalazło się w rękach Armii Czerwonej, mogliśmy wyjść na zewnątrz, na ulice. Po skromnym bardzo posiłku wybrałem się około godziny 10 rano na ulicę Śniegową, by odszukać rodzinę czyli mamę i brata Karola. Nie zastałem ich w domu. Spotkaliśmy się dopiero po kilku godzinach Wrócili żywi, bardzo wymęczeni i wygłodzeni po tygodniowej tułaczce po Kolonii Wileńskiej i okolicach. Też bogaci w przygody, jakich nie wyobrażali nawet sobie.

Co myśli Pan jako historyk dziś po latach o tym dramatycznym epizodzie losów Pana, rodziny i miasta ?

- Swoje wrażenia wyraziłem słowem w tomiku wierszy czy też drobnych esejów Chłopiec z Wilna (2011). Co do sensu akcji Ostra Brama to zabierali już głos w licznych publikacjach uczestnicy tych wydarzeń. Specjalizowałem się zawsze w historii XVIII i XIX wieku. Nie sądzę tedy by mój głos był szczególnie ważki w tej nieustającej debacie. Lecz gdy czytałem ostatnio pamiętniki ppłk. Władysława Zawadzkiego, człowieka nad podziw mężnego, który odcierpiał dziesięciolecie więzień, poniewierki i łagrów sowieckich, to zaskoczyło mnie jedno. Ci wszyscy odważni członkowie polskiego ruchu oporu nic, dosłownie nic nie wiedzieli o ustaleniach konferencji teherańskiej z przełomu listopada-grudnia 1943 roku (Stalin - F. Roosevelt - W. Churchill) tam wszak zapadła decyzja co do wschodniej granicy Polski, którą miała być, bo takie było żądanie Stalina, osławiona linia lorda Curzona oparta o rzekę Bug, z pozostawieniem Wilna oraz Lwowa poza granicami Polski. Żadne decyzje podziemnego państwa polskiego, polskiego ruchu oporu nie były w stanie zmienić, tych ustaleń.

Niechybnie dyplomaci angielscy i amerykańscy nie byli skorzy do informowania o tych ustaleniach polskiego rządu emigracyjnego, acz jedynie legalnego. Historia dyplomacji polskiej X- XX w.Wydawnictwo Sejmowe 2002 konstatuje krótko:

„O wynikach konferencji strona polska została poinformowana w sposób selektywny przez ministra Edena (…)”

Nadto premier brytyjski stwierdził 22 lutego 1944 w Izbie Gmin, że rząd brytyjski nie udzielił stronie polskiej gwarancji w odniesieniu do jakiejkolwiek linii granicznej. Smutne, że polski wywiad, polska dyplomacja nie były w stanie w odpowiednim czasie wpłynąć na zmiany w planach Akcji Burzy. A więc i w akcji Ostra Brama. Historycy snują rozważania alternatywne, to pewna konstruktywna, bo wzbogacająca nas wizja rozwoju wydarzeń. Zawsze wszak istnieją czynniki umożliwiające inny przebieg wydarzeń realnych. Profesor R. Koselleck utrzymuje, że doświadczenie dotyczy rzeczywistości absolutnie minionej, ale przyszłość zawsze jest niedookreślona i dlatego historyk może snuć alternatywny bieg zdarzeń.

Jeżeli ppłk W. Zawadzki pisze w pamiętniku (Z Wilna do Workuty, oprac. prof. Piotr Niwiński, Warszawa 2011, IPN, s.40), że Niemcy panowali nad Wilnem, a prowincja była w władaniu oddziałów Armii Krajowej, natomiast decyzje przywódców trzech decydujących mocarstw światowych co do losów Wilna zapadły dużo wcześniej nie po myśli Polski, to jak ocenić plan akcji Ostra Brama? Oni, walczący zbrojnie w ruchu oporu - nie wiedzieli o tych ustaleniach w Teheranie...

Arystoteles pisał, że „cnota obywatela polega na umiejętności słuchania, jak i rządzenia”. Oni spełnili swój obywatelski obowiązek słuchania, przywilej rządzenia nie został im dany. Jeżeli uczestnicy akcji Ostra Brama odnieśli częściowe i krótkotrwale zwycięstwo, to zyskuje ono miano zwycięstwa pyrrusowego.

(...)


Ostatnie wiadomości z tego działu

Głos starego wyborcy z myślą o młodszych

Prof. Nowak: Pracujmy nad tym, by zwolenników niepodległości przybywało

Prof. Nowak podsumowuje 2017 rok: właściciele III RP nareszcie odsuwani od władzy

prof. Nowak: Przypomnienie samego 1918 roku nie wystarcza, by zrozumieć czym jest niepodległość

Komentarze (3)
Twój nick:
Kod z obrazka:


Film Dokumentalny
11.07.2017 13:25
Wołała nas Ojczyzna - Operacja "Ostra Brama" FILM: https://www.youtube.com/watch?v=dfdedtaddgk
Salve
11.07.2017 13:24
https://www.youtube.com/watch?v=dfdedtaddgk
KSz
10.07.2016 19:01
Pytania do p. Henryka Głębockiego: 1/ Czy dowództwo wileńskiej AK nie uzgadniało z Armią Czerwoną działania podczas ataku na Wilno? Czy w dowództwie panowała jednomyślność w tej sprawie, jak i w ogóle dotyczącej operacji "Ostra Brama"? 2/ Czy do lat 50. ub. wieku ktokolwiek w Polsce (a szczególnie w Wilnie) słyszał o "Zamku Gedymina" w Wilnie? 3/ Czy oddziały podległe "Łupaszce" oraz nowogródzkiej AK wyruszyły do akcji "Ostra Brama"? 4/ Czy oddziały AK, po walkach w Wilnie, zostały "internowane" (wg jakiej konwencji?), czy tak jak w przypadku Lwowa, po prostu uwięzione? PS: Myślę, że Pan trochę poprawia historię, a chyba tu, w Arcanach, nie powinno się tego robić...

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy. Wszystkie opinie są własnością piszących. Ponadto redakcja zastrzega sobie prawo do kasowania komentarzy wulgarnych lub nawołujących do nienawiści.

Wyszukiwarka

Facebook


Wszystkie teksty zamieszczone na stronie są własnością Portalu ARCANA lub też autorów, którzy podpisani są pod artykułem.
Redakcja Portalu ARCANA zgadza się na przedruk zamieszczonych materiałów tylko pod warunkiem zamieszczenia informacji o źródle.
Nowa odsłona Portalu ARCANA powstała dzięki wsparciu Fundacji Banku Zachodniego WBK.